Święta powoli mijają, pora wracać do spraw bieżących. Jeszcze przed świętami Rada Miasta uchwaliła budżet Rzeszowa na 2014 rok. Jak już tu pisałem, jego kształt jest w większości zdeterminowany przez wydatki sztywne i wcześniej zaplanowane lub wręcz rozpoczęte inwestycje – w tym ze środków unijnych. Będzie także jeszcze wielokrotnie poprawiany, więc jego ostateczny kształt poznamy gdzieś w grudniu 2014r. Jednak pewne trendy daje się zaobserwować i o jednym z nich piszę trochę dalej. Podczas dyskusji na sesji nie obyło się oczywiście bez rytualnych krytyk opozycji i tradycyjnych zachwytów prezydenckiego zaplecza, a także sporów proceduralnych, więc o tych ostatnich także  słów kilka.

W każdym razie dyskusja była długa i nie przyniosła żadnych konkretnych propozycji zmian. Waldemar Szumny – mój sąsiad na tym portalunarzekał, że radni przedwcześnie zamknęli dyskusję. Co do zasady podzielam jego krytyczną opinię, dlatego głosowałem przeciw. Jednak dla kompletności obrazu trzeba parę rzeczy dodać. Otóż po pierwsze dyskusja trwała już blisko dwie godziny. Po drugie zaczęła się od wystąpień klubowych, a z ramienia klubu PiS wystąpił Robert Kultys, który zabierał głos kilka razy i za pierwszym razem mówił blisko 20 min. I po trzecie wreszcie, decyzją o zamknięciu dyskusji radni uniemożliwili zabranie głosu także kilku innym radnym, już zapisanym na listę mówców, nie tylko przewodniczącemu klubu PiS.

Ale to są kwestie czysto techniczne. Ja chciałbym w uchwalonym budżecie zwrócić uwagę na jeden jego niepokojący rys. Obrazuje go wykres Wydatki majątkowe vs społeczne.

Wynika z niego, że nasze wydatki majątkowe i tak od wielu lat wzrastające, w 2014 roku mają osiągnąć dynamikę i poziom do tej pory niespotykany. Byłby to jednoznaczny powód do satysfakcji, gdyby wydatki na cele, które umownie nazywam społecznymi, nagle w 2014 roku nie spadały.  Zresztą już w 2013 roku dynamika ich wzrostu była wyraźnie mniejsza niż w poprzednich w miarę stabilnych latach.  Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest oczywista potrzeba zapewnienia środków na wkład własny do projektów unijnych i pewnie, żeby tę okazję wykorzystać, warto ciąć koszty gdzie indziej. Ale na dłuższą metę byłaby to praktyka nie do zaakceptowania. Tym bardziej, że unijna perspektywa potrwa 7 lat (+3), a z dostępnych ogólnopolskich zestawień wynika, że w porównaniu do innych miast tego typu już od kilku lat nieproporcjonalnie mało wydajemy na edukację, sport czy kulturę (o tych danych następnym razem). I to już  jest naprawdę powód do zmartwienia.

A odnośnie wydatków majątkowych jeszcze jedna refleksja. Planu tych wydatków, przewidzianych jeszcze do niedawna na 2013 rok, nie udało się zrealizować i znaczna część z nich została na sesji 17. grudnia przesunięta na 2014 rok. Oznacza to, że musimy w przyszłym roku uporać się z wydatkowaniem ogromnych pieniędzy, a to nie musi być łatwe.  Gdyby i to się nie powiodło, to pozostaje jeszcze jakaś połowa 2015 roku, bo potem trzeba już tylko rozliczać pieniądze unijne z mijającej perspektywy. Nie chcę nawet myśleć, co by się działo, gdybyśmy tych pieniędzy nie zdążyli wydać, albo rozliczyć.

 

Reklama