Klimat i wandale pokonały drewno z Kamerunu. Miasto w tym roku doraźnie załatało dziury. Na przyszły planuje całkowitą wymianę elementów drewnianych.
Okrągła kładka nad al. Piłsudskiego to oczko w głowie Tadeusza Ferenca. Obiekt powstał w 2012 roku za prawie 12 mln zł. Pomysł na jego budowę przyjechał z Szanghaju. W lipcu rzeszowskie media rozpisywały się o jej fatalnym stanie – TUTAJ.
Drewniane wykończenie balustrady przy schodach prowadzących w stronę ul. Grunwaldzkiej zostało całkowicie wyrwane. Pozostałe elementy także nie wyglądały najlepiej – popękane, rozwarstwione, a w miejscach połączeń zrobiły się brzydkie szpary.
Być może krzyku o to nie byłoby tak wiele, gdyby nie fakt, że drzewo pokrywające obszar około 445 m kw. wokół kładki nie było drogim azobe, które do Rzeszowa przyjechało aż z Kamerunu. W założeniu miało być bardziej twarde i wytrzymałe na zmienny polski klimat.
Okazało się jednak, że pogoda w naszym kraju i kilku osiłków drzewa azowe pokonało i ratusz musiał wykonać łatanie zastępcze. W miejsca uszkodzone włożone inne, polskie twarde drzewo, które pomalowano brązową farbą, aby nie odróżniało się od obecnych elementów.
Ratusz jednak na takim doraźnym liftingu nie zamierza poprzestać i w przyszłym roku chce wymienić całe drewno na okrągłej kładce. – Chcemy wymienić wszystkie drewniane kładki. Prawdopodobnie w zamian znów pojawi się azobe z Kamerunu – zapowiada Agnieszka Siwak-Krzywonos z biura prasowego Urzędu Miasta w Rzeszowie.
Miasto na remont kładki w budżecie na 2019 rok zapisało ponad 100 tys. zł.
Warto przypomnieć, że to nie pierwsza rewitalizacja okrągłej kładki. Cztery lata po oddaniu jej do użytku firma Skanska w ramach obowiązującej gwarancji wymieniła żywicę w nawierzchni, ponieważ odchodziła od podłoża, na schodach i pochylniach. Ratusz wówczas nie zapłacił za to ani grosza.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl