Pani Minister Anna Zalewska zainicjowała wielką debatę nt. edukacji. Ma się ona składać z 16 dyskusji w dużych miastach, najczęściej wojewódzkich. Nie będzie spotkań w Zielonej Górze i Warszawie, a w Rzeszowie będą dwa.
Pani Minister zorganizowała także olbrzymią grupę ekspertów (1840), którzy mają pracować nad „Dobrą zmianą”  w edukacji, o których ministerstwo w komunikacie prasowym mówi tak:

„Debaty wojewódzkie będą miały swoje cztery tematy przewodnie: szkolnictwo specjalne, kształcenie zawodowe, finansowanie, bezpieczeństwo. Dyskusje będą odbywały się w formule 1×4 (cztery województwa dyskutują o jednym z czterech tematów). Naszą intencją jest, aby zaproponowana problematyka była jedynie punktem wyjścia. Dlatego też do udziału w debatach zapraszamy nie tylko samorządowców i nauczycieli, ale też uczniów, rodziców i wszystkich zainteresowanych. Debaty wojewódzkie będą miały swoje cztery tematy przewodnie: szkolnictwo specjalne, kształcenie zawodowe, finansowanie, bezpieczeństwo. Dyskusje będą odbywały się w formule 1×4 (cztery województwa dyskutują o jednym z czterech tematów). Naszą intencją jest, aby zaproponowana problematyka była jedynie punktem wyjścia. Dlatego też do udziału w debatach zapraszamy nie tylko samorządowców i nauczycieli, ale też uczniów, rodziców i wszystkich zainteresowanych.”

W Rzeszowie pierwsza taka debata odbyła się 4 kwietnia.

Pytanie jednak, jaki jest powód uruchomienia tej machiny. Co takiego się stało, że jest potrzebna. Bo przecież zupełnie inny wydźwięk i, co ważniejsze, efekty będzie miało to działanie jeśli się je podjęło pod hasłem np. takim: „Podyskutujmy o oświacie. Zobaczmy co można w niej poprawić. Zastanówmy się czy i jakie zmiany mogłyby ją usprawnić”.

A kompletnie inaczej będzie jeśli wystartujemy tak (cytuję z pamięci wypowiedź Pani Minister z posiedzenia Komisji Edukacji Unii Metropolii Polskich): „systemu edukacji nie ma, czas pokazać nauczycielom, gdzie są (odnośnie godzin karcianych), bo nauczyciele traktowali je jako upokorzenie, a ich realizacja to często fikcja i zbędna sprawozdawczość; czwarta godzina wf to jest fikcja; liceum ogólne nie istnieje – to jest tylko przygotowanie do matury a nie kształcenie; szkoła zawodowa nie działa.”

Różnica w sposób oczywisty wynika z rozbieżności w diagnozie. Gołym okiem widać, że ta druga jest totalnie krytyczna. Szkopuł w tym, że nie wiadomo ani na czym ona polega, ani dlaczego taka jest. Nie wiadomo także, jaka jest wizja nowego systemu. Bo trudno mi uwierzyć, że pani Minister jej nie ma i zamierza się dostosować to tego, co przedstawią uczestnicy dyskusji. Dlatego oni poruszają się trochę jak we mgle i, pomimo że Pani Minister ustaliła 4 główne tematy do rozmów,  mówią właściwie o wszystkim, co im leży na sercu.

Co zresztą o tyle uzasadnione, że o tym co budzi najwięcej emocji i kontrowersji, nie da się dyskutować ot tak z marszu. A chodzi o podstawy programowe i zmianę organizacji naszego szkolnictwa, znanej pod hasłem „likwidacji gimnazjów”, a w istocie mającej na celu przede wszystkim przywrócenie 4-letniego liceum.

Jest jasne, że o podstawach programowych nie da się szczegółowo dyskutować na tego rodzaju spotkaniach. Jednak można by tam rozmawiać o generaliach. A więc o tym jakie one są teraz, jakie mają wady i jak je należy poprawić. Krótko mówiąc należało by ustalić ogólne ramy. Dopiero po tym można by zlecić opracowanie szczegółów zespołom ekspertów. Bez wytyczania tych ram sprawa skończy się jak zwykle – czyli totalnym sporem pomiędzy specjalistami z poszczególnych przedmiotów, którzy stoczą pomiędzy sobą walkę o czas uczniów. Dzisiaj, zważywszy wzmożenie „patriotyczne”, którego ostatnio jesteśmy świadkami,  jednego można być pewnym – głównymi zwycięzcami tej walki będą nauczyciele historii.

Kiedy podczas przerwy w rzeszowskim spotkaniu zapytałem Panią Minister, co z gimnazjami, odpowiedziała, że to jest temat mało istotny. Najpierw musimy ustalić czego będziemy uczyć, a potem określimy ramy, w jakich najlepiej się to zmieści. Nie wierzę tej deklaracji. Nie wyobrażam sobie bowiem, jak można pracować nad podstawami programowymi (a robią to już zespoły ekspertów), nie wiedząc na jakie fragmenty proces nauczania będzie podzielony i w jakim wieku skończy się obowiązek szkolny.

Sądzę zatem, że ta najmocniej dotycząca samorządów kwestia, już została ustalona.

A dotyka silnie samorządów, dlatego, że będą musiały gruntownie zreorganizować sieć szkolną. Przyjmując, że zwycięży pomysł 4-letniego liceum (i analogiczna zmiana kształcenia zawodowego), trzeba będzie zmniejszyć podstawówki (a niektóre być może zlikwidować), a powiększyć gimnazja i licea. To wszystko oczywiście da się zrobić. Samorządowcy nie z takimi problemami sobie radzili. Pytanie tylko po co. Czy cała ta rewolucyjna zmiana przyniesie rzeczywistą poprawę jakości edukacji, a nie będzie tylko przysłowiowym mieszaniem nieosłodzonej herbaty. I od rozstrzygnięcia tej kwestii powinna się moim zdaniem zacząć cała debata.

Tymczasem w materiale prasowym ministerstwa rozdawanym uczestnikom debat wojewódzkich jest jeszcze i taki fragment. „Ogólnopolska debata zakończy się 27 czerwca w Toruniu. To właśnie tam podsumujemy ten intensywny czas spotkań, rozmów i dyskusji. Opowiemy o tym, co udało się nam wypracować w czasie ostatnich miesięcy naszej wspólnej pracy. Poinformujemy, jak ma wyglądać zmiana systemu edukacji. [wytłuszczenie moje – A.D] Zmiana, której dokonamy wspólnie!”

Dyskusje wojewódzkie moderują i wnioski opracowują przedstawiciele ministerstwa.  Oni też zapewne będą je scalać i uogólniać, żeby przedstawić ekspertom. Nie posądzając pracowników MEN o złą wolę, trudno się jednak spodziewać, że te konkluzje będą sprzeczne z intencją Pani Minister. Zatem w praktyce będzie tak, że po wysłuchaniu wszystkich opinii ministerstwo zdecyduje „jak ma wyglądać zmiana systemu edukacji”. Tymczasem to dopiero w tym miejscu powinien się rozpocząć kolejny etap publicznej debaty, który pozwoli zainteresowanym ocenić propozycje ministerstwa.

Złośliwie rzecz podsumowując można by więc powiedzieć tak.

Nie wiadomo dlaczego, ale chcemy gruntownie przebudować polski system edukacji. Teraz zorganizujemy wam dyskusje na wskazane przez nas tematy, na których będziecie się mogli wygadać, a w czerwcu przedstawimy, jak ten nowy system ma wyglądać. I to będzie dobra zmiana.

Reklama