11 wyroków, 9 lat w więzieniu, teraz zabójstwo na sumieniu. Czy takiej osobie należy dać jeszcze szansę? Sąd Okręgowy w Rzeszowie uznał, że nie.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News
We wtorek sędzia Andrzej Borek, przewodniczący składu orzekającego, ogłosił wyrok w sprawie morderstwa, do którego doszło 10 grudnia 2021 roku, bladym świtem, ok. godz. 5:30 przed blokiem na ulicy Czudeckiej w Rzeszowie. Tam od 12 ciosów nożem w klatkę piersiową zginęła 47-letnia Monika R. Zabił ją były partner, 43-letni Arkadiusz M.
Sąd wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności. Tak jak chciał prokurator Paweł Sitarz. Obrona wnosiła o łagodny wymiar kary. Arkadiusz M. wyroku wysłuchał ze spokojem. Znów przeprosił rodzinę Moniki R. Krewnych ofiary nie było jednak w sądzie. Arkadiusz M. przepraszał wiele razy też na poprzednich rozprawach. Twierdził, że był „opętany przez diabła”.
Sędzia Andrzej Borek mówił, że wina Arkadiusza M. nie budzi wątpliwości. Motywem zbrodni była chorobliwa zazdrość. M. nie mógł się pogodzić z tym, że Monika R. nie chce się z nim już spotykać. Feralnego dnia zażył leki psychotropowe, które popił alkoholem. Wziął nóż, wsiadł do auta i pojechał do mieszkania kobiety. M. zabił ją przed blokiem.
Gdyby pana tam nie było…
Prokuratura, co potwierdził sąd, dowiodła, że Arkadiusz M. zabójstwo Moniki R. zaplanował. Sędzia Borek zastanawiał się, czy oskarżony mógł nie dokonać zbrodni. – Oczywiście, że tak. Oskarżony miał do pokonania kilka kilometrów drogi. Miał wystarczająco dużo czasu, by od swojego zamiaru odstąpić – mówił sędzia Andrzej Borek.
Ten czas sprawca miał także wtedy, gdy Monika R. otworzyła mu drzwi i krzyczała: „Ratunku! Pomocy!”. Kobieta wybiegła z mieszkania, Arkadiusz M. dopadł ją na przyblokowym parkingu i tam dźgał nożem kobietę. Monika R. wykrwawiła się na śmierć. – Ostatnie dni Moniki R. to świadomość zbliżającej się śmierci – mówił sędzia Borek.
Arkadiusz M. nawet nie chował noża, widziała go sąsiadka z trzeciego piętra bloku. – Karygodne, brutalne, z premedytacją – ocenił zamiary sprawcy Andrzej Borek. Arkadiusz M. twierdził, że do zabójstwa byłej partnerki został przez nią sprowokowany. – Nie ma na to nawet pół dowodu – uzasadniał wyrok sędzia Borek.
Monika R. często przyjeżdżała do domu Arkadiusza M., ale po to, by się spotkać z jego siostrą. M. twierdził, że kobieta od tych rozmów się uzależniła (znały się trzy miesiące). Sąd to zakwestionował. – Może po prostu się lubiły. Ludzie czasami się lubią, szanują, nie lekceważą. Tak wygląda życie – mówił dalej sędzia Andrzej Borek.
Zwrócił uwagę, że Arkadiusz M. przyznał się do winy, ale przerzucał ją na wszystkich: społeczeństwo, sąsiadów (bo mogli reagować), swoją siostrę, niewystarczającą reakcję świadków zdarzenia. – Gdyby pan się tam nie pojawił, to do [zabójstwa] by nie doszło – uświadamiał sprawcę sędzia Borek. W skruchę Arkadiusza M. nie uwierzył.
Tym bardziej, jak podkreślał sąd, Arkadiusz M. ma bogatą przeszłość kryminalną. W swoim życiu usłyszał już 11 wyroków, w więzieniu spędził 9 lat, po raz pierwszy za kratkami znalazł się w 2004 roku. Więzienne mury opuścił 11 lutego 2021 roku. Monikę R. poznał na przełomie marca i kwietnia, a kilka miesięcy później brutalnie ją zamordował.
Resocjalizacja nie powiodła się
Sędzia Andrzej Borek podkreślił, że biegli uznali Arkadiusza M. za poczytalnego, mimo że zabójstwa dokonał pod wpływem alkoholu i leków psychotropowych. Prokuratorzy w swoim postępowaniu ustalili, że to była świadoma próba uniknięcia odpowiedzialności. Ponadto sąsiedzi zeznali, że mężczyzna regularnie wywoływał awantury w mieszkaniu Moniki R.
– Monika R. miała takie samo prawo do bycia z panem, jak i takie samo prawo do bycia z kimś innym, a nie z panem – mówił do oskarżonego Andrzej Borek. Podkreślał, że zabójcy nic nie łączyło z ofiarą, oprócz spłaty kredytu za kupiony samochód. – Co was rozdzieliło? Może pana zachowanie? – pytał retorycznie sędzia Borek.
– Nikt pana nie atakował. To nie było zdarzenie nagłe – Andrzej Borek wracał do dnia zabójstwa. – To było spokojne, realizował pan swój plan od początku do końca – mówił sędzia. Wspomniał o licznych pobytach Arkadiusza M. w więzieniu. – Pana resocjalizacja w żadnym wypadku się nie powiodła. Absolutnie – nie miał wątpliwości sędzia Borek.
Arkadiusz M. w ostatnim słowie prosił: – Chcę starości dożyć na wolności.
Przeprosiny – puste słowa
Prośba nie została wysłuchana. Sędzia Borek uzasadniał karę dożywocia: – Wydłużona kara w tej chwili pana nie wychowa. Ta kara powinna być karą eliminacyjną, ma zabezpieczyć społeczeństwo przed panem. Ma też kształtować świadomość społeczną, że w pewnym momencie państwo pokazuje osobie, która nie chce podążać zgodnie z prawem, że w końcu wyciąga najcięższe działa.
Tym „najcięższym działem” jest właśnie dożywotnie pozbawienie wolności. Sędzia Borek nie uwierzył w szczerość przeprosin Arkadiusza M. – W 11 wyrokach też pan przepraszał pokrzywdzonych? Co to dało? Nic – podsumował sędzia Borek, a potem przedłużył skazanemu areszt o kolejne trzy miesiące. Wtorkowy wyrok nie jest prawomocny.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl