Zdjęcie: materiały Rzeszów News

Dzień przed zabójstwem się upił, rano zerwał się z łóżka z myślą, żeby zabić Monikę. W piątek w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie ruszył proces Arkadiusza M.

Postawny, na łyso ogolony, w ciemnej koszulce polo i spodniach moro, 44-letni Arkadiusz M. na rozprawę został doprowadzony przez policjantów. Przywieźli go z rzeszowskiego aresztu śledczego. Siedzi tam od ponad roku, oskarżony o zabójstwo 47-letniej Moniki R. 

Zbrodnia wydarzyła się 10 grudnia 2021 roku, bladym świtem, ok. godz. 5:30 przed blokiem na ulicy Czudeckiej w Rzeszowie. Tam, na parterze, mieszkała Monika R., była partnerka Arkadiusza M. Znali się niespełna rok, nie mieszkali razem. 

Poznali się gdzieś na przełomie marca i kwietnia 2021 roku, w lutym M. opuścił więzienne mury, odsiedział wyrok 10 lat więzienia za inne przestępstwa, m.in. przeciwko mieniu i seksualności. Monika R. miała trójkę dzieci z poprzedniego związku. 

Zbrodnia przed blokiem

Kobieta zginęła od 12 ciosów nożem kuchennym, które zadał jej Arkadiusz M. Wszczął awanturę na klatce schodowej, gdy Monika zbierała się do pracy. M. przyjechał do niej pod pretekstem dania jej pieniędzy na spłatę kredytu za samochód. 

„Wyglądasz jak diabeł” – miała mu powiedzieć kobieta. Wtedy Arkadiusz M. wyciągnął nóż. Kobieta zaczęła krzyczeć, prosząc o pomoc, udało jej się wybiec z klatki, na przyblokowym parkingu dopadł ją M. Tam zadał jej śmiertelne ciosy nożem. 

Potem mężczyzna wsiadł do auta Moniki R. Powiadomiona o zbrodni policja, w wyniku obławy, zatrzymała zabójcę na ulicy Krakowskiej, na wysokości jednostki wojskowej. Wcześniej M. spowodował dwie kolizje i uderzył w ogrodzenie posesji. 

Od tamtej pory siedzi w areszcie pod zarzutem zabójstwa. W piątek, 10 lutego, w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie ruszył proces Arkadiusza M. Motywem zbrodni – według Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie – była chorobliwa zazdrość 44-latka o Monikę R. 

Zdjęcie: Bartłomiej / Czytelnik Rzeszów News

Nie być niewolnicą 

Potwierdziło się to także podczas pierwszego dnia procesu. Sąd odtworzył nagranie z awantury słownej, którą zarejestrowała Monika R. Do awantury doszło, gdy kobieta w połowie września przestała się już spotykać z Arkadiuszem M. On nie mógł tego znieść. 

„Nie jestem twoją żoną, ani nigdy nie byłam. Dlaczego mnie ograniczasz? Śledzisz mnie. Mnie z tobą nic nie łączy” – mówiła na nagraniu kobieta. Arkadiusz M. bełkotał, że nowego partnera Moniki R. „skasowałby”. „Te pieści rozbiją wszystko. To ich siła” – odgrażał się. 

„Niby dlaczego? Nie mam nikogo, ale z tobą też nie jestem. Nawet jeśli ktoś by był, to mam prawo być z kimkolwiek. Mam być twoją niewolnicą? Mam prawo do własnego życia, własnej prywatności. Nie wchodź w moje życie” – prosiła 47-latka.  

Arkadiusz M. stwierdził w sądzie, że awantura została sprowokowana przez Monikę R., by mogła zarejestrować nagranie, a on był pijany i nie kontrolował tego, co mówi. 

Czasu nie cofnie 

Sędzia Andrzej Borek pozwolił oskarżonemu na składanie wyjaśnień. Już na wstępie M. przyznał się do zabójstwa Moniki R. Wyjaśnień z prokuratury jednak nie podtrzymał, stwierdził, że policjantom i prokuratorom podczas przesłuchania tylko przytakiwał. 

– Byłem w ciągu alkoholowym, pod wpływem leków psychotropowych podawanych mi przez policję na „dołku” – mówił Arkadiusz M. o pierwszych godzinach po zatrzymaniu. Stwierdził, że nie znał treści zeznań, które mu podsunięto w prokuratorze do podpisania.  

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

M. zwrócił się do rodziny: „Przepraszam, bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Tego dnia nie byłem sobą, nie wiem co mną kierowało”. M. poprosił sąd, czy może sięgnąć po notatki, które sobie przygotował na rozprawę. Sędzia Andrzej Borek się zgodził. 

– Wyrażam skruchę i żal. Czasu nie cofnę, bardzo bym chciał – mówił dalej M. Wyraził gotowość, by zakład karny wypłacał połowę wynagrodzenia za jego pracę w więzieniu rodzinie zamordowanej Moniki R. 

Straszyła, kłamała… 

Zdjęcie: Komenda Miejska Policji w Rzeszowie

W trakcie procesu opowiadał, że związek z kobietą układał mu się przez pierwsze cztery miesiące, potem podobno nakrył ją na zdradzie. Kolejne trzy miesiące upłynęły pod znakiem awantur i kłótni. Z Moniki R. zrobił psychicznie chorą osobę, alkoholiczkę. 

– Alkohol piła prawie codziennie. Piła też z moją siostrą. Kupiliśmy samochód. Monika wzięła kredyt w banku – 12 tys. złotych. Miałem spłacać kredyt – 39 rat po 314 zł. Co miesiąc dawałem jej pieniądze – wyjaśniał przed sądem Arkadiusz M. 

Stwierdził, że po rzekomej zdradzie, na której nakrył Monikę R., usłyszał od niej, że ma do końca roku spłacić kredyt w banku, potem podobno dała mu czas do marca kolejnego roku. – Straszyła, że mnie zniszczy, na policji nawymyśla na mnie, nagada – usprawiedliwiał się. 

M. opowiadał w sądzie, że po rzekomej zdradzie poznał „prawdziwe oblicze” Moniki R. – Miała napady furii – zwalał winę na kobietę. – Kłamała na prawo i lewo. Przychodziła do mojej siostry 3-4 razy w tygodniu – wyjaśniał dalej oskarżony. 

Bo to zła kobieta była… 

Sam oczywiście był aniołkiem. Bo jak upijał się po pracy, to wracał do domu, brał prysznic i wychodził, bo nie chciał się kłócić. Zdarzało mu się spać w samochodzie. Tak o sobie mówił w sądzie. I ma nadzieję, że sąd znajdzie usprawiedliwienie na to, że zabił Monikę. 

Byli razem na chrzcie córki jego siostry. On był ojcem chrzestnym dziecka. – Przy osobach trzecich zachowywała się w miarę normalnie, ale gdy byliśmy sam na sam, straszyła, że mnie zniszczy, odgrażała się – opowiadał w sądzie Arkadiusz M. 

Dlaczego miałaby to robić? Tego już nie powiedział. Powiedział za to, jak wyglądał jego dzień przed zabójstwem. Że wrócił z pracy, że znów pił wódkę do późnych godzin nocnych, poszedł spać, wziął jakąś tabletkę, znów się położył i rano się przebudził. 

– Zerwałem się z myślą, żeby zabić Monikę. Nie wiem, skąd to zło pojawiło się w mojej głowie, całkowicie odebrało mi rozum. Ubrałem się, wziąłem nóż z kuchni, wsiadłem do samochodu, pojechałem nim pod blok Moniki – wspominał M. 

Finał już znamy. 44-latkowi za zabójstwo Moniki R. w warunkach recydywy grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Biegli uznali, że M. w chwili czynu był poczytalny. Na wyrok w tej szokującej zbrodni trzeba poczekać kilka miesięcy. 

Zdjęcie: Komenda Miejska Policji w Rzeszowie

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama