– Gdyby drożdżówka w Polsce kosztowała 6 zł, to pracownicy już w tej chwili mogliby zarabiać 4000 zł – stwierdził Stanisław Kruczek, wicemarszałek podkarpacki, podczas debaty kandydatów do Sejmu na antenie radia TOK FM.
Debata, transmitowana na żywo, odbyła się w rzeszowskim hotelu Grand. Prowadziła ją dziennikarka Karolina Lewicka. W debacie wzięło udział czterech kandydatów, którzy startują do Sejmu w okręgu rzeszowskim. Koalicję Obywatelską reprezentował Paweł Poncyljusz (lider listy), Lewicę – Wiesław Buż; Koalicję Polską (PSL-Kukiz’15) – Jan Tarapata, a PiS wspomniany Stanisław Kruczek.
Kruczek na co dzień jest wicemarszałkiem podkarpackim, a w zasadzie członkiem zarządu województwa podkarpackiego. Na liście PiS reprezentuje Porozumienie Jarosława Gowina, jednego z koalicjantów obozu Zjednoczonej Prawicy. Kruczek startuje z dość odległego miejsca – 15. W debacie kandydatów w wyborach do Sejmu wzięli udział także mieszkańcy Rzeszowa, którzy mogli zadawać pytania.
Jednym z tematów debaty był wzrost minimalnego wynagrodzenia w Polsce. Niedawno Jarosław Kaczyński, prezes PiS, ogłosił, że w 2023 roku minimalna pensja wyniesie 4000 zł miesięcznie. Przedsiębiorcy alarmują, że na to ich nie stać, ekonomiści twierdzą, że za tak dużym wzrostem wynagrodzenia pójdą w górę ceny w sklepach.
Tymczasem Stanisław Kruczek podczas czwartkowej debaty w radiu TOK FM stwierdził, że Polacy już… teraz mogliby zarabiać 4000 zł. Wicemarszałek przywołał przykład swojej żony, która na co dzień prowadzi cukiernię. Kruczek mówił, że cukiernia za drożdżówkę w hurcie płaci złotówkę, oszczędza tylko na kosztach pracy, bo prąd, cukier, czy mąka kosztują tyle samo co w Anglii, czy w Niemczech.
– W Niemczech drożdżówka kosztuje 1,30 czy 1,40 euro, to jest 6 zł. Gdyby w Polsce tę drożdżówkę można było sprzedać za 6 zł, to automatycznie pracownicy mogliby już w tej chwili zarabiać ok. 4000 zł miesięcznie, a zarabiają najniższą krajową – stwierdził Stanisław Kruczek.
Riposta ze strony Pawła Poncyljusza z Koalicji Obywatelskiej, byłego wiceministra gospodarki, była natychmiastowa. – Albo pana żona nie będzie mogła tych drożdżówek sprzedać za złotówkę, bo wzrośnie płaca minimalna, albo będzie musiała sprzedawać je za 1,30 euro i prawdopodobnie nie sprzeda ich wiele. Wtedy pan będzie jedynym żywicielem rodziny – skomentował Poncyljusz, za co zebrał brawa od mieszkańców.
Sam Stanisław Kruczek dodał jeszcze, że po wzroście minimalnego wynagrodzenia „naturalnie” wzrosną ceny w sklepach.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl