– Odesłali z kwitkiem Ukrainkę, samotną matkę, która przyjechała spod Lwowa kupić samochód – mówi pan Dawid. – Nie ma równych i równiejszych – odpowiadają urzędnicy.
Pan Dawid chciał sprzedać samochód. Opla vana z 2005 roku. Na internetowe ogłoszenie odpowiedziała pani Olha z Ukrainy. Umówili się, że w piątek, 20 maja, sfinalizują transakcję, w Starostwie Powiatowym w Rzeszowie załatwią wszystkie formalności.
– Rano wyjechała ze Lwowa. Do Rzeszowa dotarła na 14:00. Poszliśmy do urzędu, żeby przerejestrować auto i wyrobić tymczasowe tablice – opowiada pan Dawid.
Bo system wyłączają
Na miejscu byli ok. 14:45, ale urzędnicy powiedzieli, że za chwilę kończą pracę i nie zdążą załatwić sprawy. – Przecież pracują do 15:30, poza tym nikogo nie było przed drzwiami, nie było żadnej kolejki – wspomina mężczyzna.
– Urzędnicy kończą pracę o godz. 15:30, ale pół godziny wcześniej wyłączamy system. Żeby mieć czas na uporządkowanie dokumentacji – tłumaczy Janusz Haluk, dyrektor Wydziału Komunikacji, Dróg i Transportu Starostwa Powiatowego w Rzeszowie.
Jeżeli sprawa nie jest skomplikowana, samo wprowadzenie danych trwa pół godziny. Na rejestrację samochodu trzeba się też umówić. Przed przyjściem do urzędu, należy zarezerwować wizytę on-line.
– Żeby uniknąć takich sytuacji, że ludzie przychodzą i ostatecznie nie załatwiają sprawy – dodaje dyrektor. – To jakiś absurd, żeby obywatel Ukrainy musiał się rejestrować internetowo w polskim urzędzie – irytuje się pan Dawid.
Nie pomogły tłumaczenia, że pani Olha musi wracać do dziecka i nie może czekać do poniedziałku. Że na granicy są kilometrowe kolejki aut czekających na wyjazd z Polski i odprawa również zajmuje sporo czasu.
Wstyd dla Rzeszowa
Niewzruszony był również zastępca dyrektora wydziału komunikacji Witold Adamczak. – Rozmowa z nim przypominała rozmowę ze ścianą. Powtarzał, że „godziny są od tego żeby ich przestrzegać” i że „muszą wylogować systemy” – opowiada pan Dawid.
– Był zupełnie głuchy na argumenty, że to wyjątkowa sytuacja, zupełnie nas zignorował – twierdzi mężczyzna. Pani Olha wyjechała z Rzeszowa bez auta. Wróciła autobusem do Przemyśla i stamtąd do domu.
– Wystarczyło tylko trochę człowieczeństwa i zrozumienia. Zamiast tego był urzędniczy protekcjonalizm, arogancja i brak jakiejkolwiek dobrej woli. W kraju, który chlubi się swoją postawą wobec sąsiadów z kraju ogarniętego wojną… Wstyd dla Rzeszowa – uważa Dawid.
– Nie ma sytuacji wyjątkowych? Nie można czasem pójść na ustępstwa? – dopytujemy w Starostwie Powiatowym w Rzeszowie.
– Po to stosujemy dość rygorystycznie zasady, żeby uniknąć zarzutów, że jedną osobę przyjmiemy, a drugą nie. Nie ma równych i równiejszych. A czy to była wyjątkowa sytuacja? Trudno mi powiedzieć – odpowiada dyrektor Haluk.
agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl