Rozpoczęta praktycznie kampania wyborcza z pewnością przyniesie – zresztą jak zwykle przy takiej okazji – wiele obietnic składanych przez kandydatów na samorządowców. Niestety jednym z głównych problemów polskiego życia społeczno-politycznego jest nierozliczanie później z tych deklaracji.
Niemal powszechnie uważa się, szczególnie mając na myśli populistyczne elementy programu wyborczego kandydata, że następuje wtedy wysyp obietnic bez pokrycia. Do takiego podejścia przyczyniają się obydwie strony: składający obietnice nie bierze później poważnie sobie do serca tego, co naobiecywał, zaś elektorat nie wierzy zanadto w większość założeń wyborczych deklarowanych podczas kampanii.
W swoim własnym interesie każdy z nas powinien zastanowić się i pomyśleć, zanim dokona wyboru. Warto bowiem konsekwentne rozliczać kandydatów ze słów wypowiadanych w ferworze walki wyborczej. Zwłaszcza te osoby, które zostały wybrane i mają możliwość realizacji swojego programu i tego, co naobiecywali. W ten sposób zostałby osiągnięty podstawowy efekt.
Po pierwsze, każdy startujący poważnie podchodziłby do swoich słów i w konsekwencji do wyborców. Wiedziałby bowiem, że w przypadku zawiedzenia nie może liczyć na ponowną elekcję.
Po drugie, społeczeństwo miałoby pewność, że głosując na daną osobę/obietnicę otrzyma spodziewane rezultaty, zgodnie z programem wyborczym popieranego kandydata. To pozwoliłoby w większym stopniu pobudzić aktywność obywatelską, bo dzięki temu obie strony „kontraktu wyborczego” traktowałyby siebie nawzajem poważnie i odpowiedzialnie.
Zanim odda się swój cenny głos na pewno warto zastanowić się, czego już dany kandydat dokonał. Ale też trzeba pamiętać, co obiecywał poprzednim razem. I czy jesteśmy zadowoleni z jego dotychczasowej pracy na rzecz dobra wspólnego. Bo to pozwoli rozstrzygnąć, czy taki kandydat zasługuje na ponowne zaufanie, czy może lepiej poprzeć inną osobę.