Ile biletomatów w miejskiej komunikacji, tyle problemów. Przekonała się o tym pani Justyna. Bilet chciała kupić, nie mogła. Mandat i tak dostała.
To stały problem w rzeszowskiej komunikacji. Niedziałające biletomaty (niezależnie od tego, czy są w autobusach czy na przystankach), brak możliwości kupna biletu u kierowcy, karanie pasażerów wysokimi mandatami, gdy urządzenia odmawiają posłuszeństwa.
Ze świecą szukać pasażerów, którym biletomat przyjął gotówkę w papierze i jej nie „wypluł”. Można też, oczywiście, płacić kartą. I w biletomacie, i bezpośrednio w kasowniku. Problem jednak się regularnie powtarza – co chwilę coś nie działa.
Praktyka pokazuje, że najlepiej do autobusu wchodzić z papierowym biletem i trzymać go na „czarną godzinę”. Tylko kto tak robi? Nie kupisz na przystanku, kupisz w autobusie (nie każdym) – tak większość myśli. I słusznie, bo po to są biletomaty.
Kasownik mówi „nie”
Z rzeszowską komunikacją tydzień temu (w środę, 27 września) zderzyła się pani Justyna (nazwisko do wiadomości redakcji). Na co dzień nie korzysta z autobusów. Tego dnia miała kłopoty ze zdrowiem, do pracy musiała jechać autobusem. Biletu nie miała.
Nie kupiła na przystanku, bo biletomatu nie zobaczyła. – Bilet kupię w autobusie – pomyślała. O godz. 16:20 na Dworcu Lokalnym wsiadła do autobusu linii nr 14. Okazało się, że w autobusie biletomatu też nie było. Podeszła do kierowcy, biletu nie sprzedał.
Kierowca MPK poradził pani Justynie, by za bilet zapłaciła kartą w kasowniku. Kobieta próbowała wiele razy w kasowniku blisko kabiny kierowcy. Bezskutecznie. – W kasowniku z przodu nie można płacić kartą – zdziwiła się.
Biletomaty na ozdobę?
Gdy postanowiła zapłacić w kolejnym kasowniku, a autobus podjeżdżał na kolejny przystanek, do pojazdu akurat weszli kontrolerzy. Wcześniej kierowca zablokował kasowniki, by żaden „gapowicz” w ostatniej chwili nie kupił biletu. To stała praktyka.
Pani Justyna chciała bilet kupić, ale nie zdążyła. Kontrolerzy nie mieli dla niej żadnej litości. Wystawili mandat na 350 zł plus 5 zł za brak biletu. Na mandacie widnieje godzina 16:25. – Miarka się przebrała – opisuje nam pani Justyna.
– Jestem mega wkurzona – pisze dalej kobieta. – Jak to jest, że w stolicy innowacji nie można kupić biletu w autobusie? Jeśli już można, to one często nie działają. Czy one są tylko ozdobą? – pyta pani Justyna.
Tablica prawdę powie
Jej przypadek wyjaśniamy w Zarządzie Transportu Miejskiego, który jest odpowiedzialny za organizację komunikacji. Maciej Chłodnicki, rzecznik ZTM, na początku wyjaśnia, że w autobusie, którym jechała pani Justyna, biletomatu nie było, bo nie mogło być.
– Jeżeli na tablicy nie ma piktogramu, to oznacza, że autobus nie jest wyposażony w biletomat – tłumaczy Chłodnicki. To akurat też nie jest reguła. Przypadków, gdy tablica pokazuje, że autobus nie ma biletomatu, a finalnie przyjeżdża z biletomatem, nie brakuje.
– W autobusie pasażerki znajdowały się dwa kasowniki. Można było kupić bilet kartą płatniczą. Inni pasażerowie robili to bez żadnych przeszkód – utrzymuje Maciej Chłodnicki.
Mieć bilet w pogotowiu
Wniosek? Pani Justyna jest sama sobie winna, a jak nie zgadza się ze słusznością wystawienia mandatu, to niech zgłosi się do ZTM. Może ich tam przekona. – Wnikliwie przenalizujemy sytuację pasażerki – obiecuje rzecznik Chłodnicki.
I tu dochodzimy do kolejnego problemu – gdy pasażer chce kupić bilet, a nie ma takiej możliwości, to kontrolerzy nie przyjmują w zasadzie żadnych tłumaczeń. Mandaty wystawiają tak szybko, jak szybko weszli do autobusu. Tłumaczyć ma się pasażer.
Na to ZTM też ma odpowiedź. – Pasażer, wchodząc do pojazdu, ma obowiązek posiadać przygotowany już bilet do skasowania – twierdzi Maciej Chłodnicki. Po co są więc biletomaty w autobusie? Podobno pełnią tylko rolę „pomocniczą”. To częsty argument ZTM.
„Pokrzywione” monety
ZTM nie zgadza się z opiniami, że biletomaty są non stop nieczynne. Podaje dane, z których wynika, że ok. 95 proc. urządzeń działa bez zarzutów. A jak nie działają, to najczęściej z winy… pasażerów. – Wrzucają brudne i pokrzywione monety – twierdzi ZTM.
W innych przypadkach są problemy z łącznością internetową i faktyczne awarie techniczne. – Biletomaty serwisujemy każdego dnia, zaś awarie biletomatów, które są na gwarancji, zgłaszamy niezwłocznie do ich wykonawcy – przekonuje Maciej Chłodnicki.
I dodaje, że w autobusach starego typu (żółte Solarisy i Jelcze, zostało ich niewiele), kartą można płacić w jednym lub dwóch kasownikach. Nowe są montowane w autobusach „o największej dostępności dla pasażerów”. Co to oznacza? Nie wiemy.
„Wyleczona” z usług MPK?
A pani Justyna, mimo że dostała mandat za jazdę „na gapę”, jeszcze do niedzieli (1 października) nie traciła wiary w komunikację. Tego dnia ponownie chciała skorzystać z usług MPK. Bilet chciała kupić w biletomacie na Słocinie. – Niestety, nie działał – opisuje.
Z usług MPK chyba na dobre się „wyleczyła”. – Co jest nie tak w stolicy innowacji? – głowi się pani Justyna.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl