To 19-letni mieszkaniec powiatu kolbuszowskiego. Młodemu mężczyźnie grozi odpowiedzialność za nieudzielenie pomocy rannym zwierzętom.
Do nietypowego wypadku doszło, jak informowaliśmy, w noc sylwestrową na drodze krajowej nr 9 w Hadykówce w powiecie kolbuszowskim. Około godz. 22:00 kierowca nieznanego wtedy samochodu potrącił dwa konie, które wcześniej wybiegły z jednej z miejscowych stadnin. Jeden koń zginął na miejscu, drugiego uśpiono.
Huk petard spłoszył ponad 20 koni
W poniedziałek kolbuszowska policja podała więcej szczegółów na temat piątkowego zdarzenia. Przed wypadkiem w Hadykówce do funkcjonariuszy zgłosiła się właścicielka stadniny, informując ich, że huk petard wystraszył konie, zwierzęta przerwały ogrodzenie i uciekły. Na pastwisku było ponad 20 koni, które rozbiegły się w różnych kierunkach.
Stada, od kilku do kilkunastu zwierząt, widziano m.in. w Hucisku, Trześni, Nowej Wsi, Kosowach i Cmolasie. W poszukiwaniu koni uczestniczyli także strażacy. Ok. 20:00 policjanci zauważyli pięć koni na drodze Kolbuszowa – Niwiska. Udało się je odprowadzić do stadniny. Ok. 21:00 w toyotę jednej z mieszkanek Trzęsówki uderzyło kilka koni.
– Na szczęście ani jej, ani jadącemu z nią pasażerowi nic się nie stało – relacjonuje kom. Jolanta Skubisz-Tęcza, rzecznik kolbuszowskiej policji.
Do kolejnego zdarzenia doszło właśnie we wspomnianej Hadykówce. Policjanci ustalali kierowcę, który odjechał z miejsca wypadku. Okazało się, że na leżącego na jezdni konia najechał jeszcze kierowca audi, na szczęście nic mu się nie stało. Niedługo później właścicielka zwierząt przekazała policji, że pozostały konie same wróciły do stadniny.
Kierowca odjechał ze strachu
W niedzielę (2 stycznia), ok. 20:00, do komendy zgłosił się 19-letni mieszkaniec powiatu kolbuszowskiego. Przyznał, że to on zderzył się ze zwierzętami w Hadykówce. 19-latek kierował seatem, na policji stwierdził, że odjechał z miejsca wypadku, bo przestraszył się zderzenia z końmi. Gdy dowiedział się, że szuka go policja, sam się zgłosił do komendy.
Kolbuszowska policja obecnie wyjaśnia, czy właściciele koni dopełnili obowiązku właściwego zabezpieczenia zwierząt. – Z odpowiedzialnością za wykroczenie musi liczyć się kierowca seata, który odjechał z miejsca zdarzenia i nie udzielił pomocy rannym zwierzętom – zapowiada kom. Jolanta Skubisz-Tęcza.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl