Zdjęcie: Joanna Bród / Rzeszów News

– Kierowca przyszedł do mnie z płaczem, dlatego zmieniłem decyzję – kierowca będzie nadal pracował – powiedział Rzeszów News Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Łukasz Dziągwa stanowiska wicedyrektora ZTM nie odzyska.

JOANNA GOŚCIŃSKA, MARCIN KOBIAŁKA

Po niedzielnym incydencie z kursem autobusu linii nr 2 przy ul. Iwonickiej posypały się w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym i Zarządzie Transportu Miejskiego kary. Kierowca, który pomylił trasę, miał zostać zwolniony, prezes i wiceprezes MPK otrzymali nagany, a Łukasz Dziągwa, który pełnił funkcję wicedyrektora ZTM, został usunięty ze stanowiska. Takie decyzję podjął Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, w poniedziałek tuż przed godziną 9:00.

Ferenc: Dziągwa nie wykorzystał szansy

We wtorek Ferenc jednak decyzję zmienił, przynajmniej jeśli chodzi o kierowcę autobusu. – Kierowca w poniedziałek przyszedł do mnie z płaczem, dlatego zmieniłem decyzję – kierowca będzie nadal pracował. Nie chcę ludzi karać, chcę żeby dobrze wykonywali swoje obowiązki – powiedział w rozmowie z Rzeszów News, Tadeusz Ferenc.

To, że kierowca został przywrócony do pracy, nie oznacza, że kara ominie go całkowicie – otrzymał naganę oraz ma on zamieścić w prasie publiczne przeprosiny dla pasażerów za niedzielny incydent.

Podobnie mają postąpić władze MPK, które w poniedziałek otrzymały od prezydenta nagany. Decyzja prezydenta dotycząca nagan dla obu szefów MPK nie zostanie cofnięta. Jeśli zaś chodzi o Łukasza Dziągwę, tu również Tadeusz Ferenc zdania nie zmienił, mimo że obaj jeszcze we wtorek rozmawiali o niedzielnym incydencie. 

– Kilka lat temu Łukasza Dziągwę zdymisjonowałem ze stanowiska dyrektora ZTM, po skargach, jakie do mnie wówczas docierały. Liczyłem, że wykorzysta on szansę, ale tego nie zrobił. Usunięcie Łukasza Dziągwy ze stanowiska wicedyrektora nie przysporzy mi przyjaciół, ale ja pracuję dla mieszkańców, a nie dla przyjaciół – powiedział nam Tadeusz Ferenc.

Jednocześnie Ferenc podjął decyzję o zdymisjonowaniu Henryka Małeckiego z funkcji przewodniczącego Rady Nadzorczej MPK.

Kary „zbyt pochopne”

Jeszcze w poniedziałek, gdy cała sprawa ujrzała światło dzienne, Podkarpackie Stowarzyszenie Miłośników Komunikacji napisało list do Tadeusza Ferenca, że decyzje o zwolnieniu z pracy kierowcy MPK i zdegradowaniu Łukasza Dziągwy były „zbyt pochopne”.

„Każdemu z nas zdarzają się liczne pomyłki, jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi, którzy mają na głowie wiele problemów” – napisało stowarzyszenie do Ferenca, prosząc go, by z podjętych decyzji się wycofał. Zdaniem działaczy stowarzyszenia, kara, jaką było zwolnienie kierowcy, była „nieadekwatną” do winy i można było się ograniczyć do upomnienia lub nagany. 

W przypadku Łukasza Dziągwy, stowarzyszenie uważa, że Tadeusz Ferenc nie dał mu prawa do obrony. Jako „nieprzemyślane działanie” i „bez głębszego namysłu i analizy” PSMK określiło ruchy Ferenca, gdy ten o karach zdecydował po otrzymaniu SMS-a. 

Stowarzyszenie zaapelowało do prezydenta, by kierowcy MPK i Łukaszowi Dziągwie dał „kredyt zaufania”. „Obie te osoby mają na ręku wieloletnie doświadczenie, które jest najcenniejsze” – napisał w liście Michał Patrzyk, wiceprezes PSMK.

Prezes MPK: „Ludzki błąd” kierowcy

Do feralnego kursu linii nr 2 doszło w niedzielę przed południem. Kierowca, który wówczas prowadził pojazd pomylił trasę i zamiast przyjechać na pierwszy przystanek na trasie przy ul. Iwonickiej – pojechał równoległą ulicą. Jak do tego doszło, nie wiadomo.

 – Kierowca ma narzędzia w autobusie, które ułatwiają mu pokonywanie danej trasy. W razie problemów mógł się połączyć z dyspozytorem. W autobusach są wmontowane GPS-y – cały czas widać na ekraniku, gdzie jest autobus – twierdzi Maciej Chłodnicki.

W zaistniałą sytuację nie mógł uwierzyć Tadeusz Ferenc, który przed rozpoczęciem pracy w poniedziałek zabrał Annę Kowalską, dyrektor ZTM i Marka Filipa, prezesa MPK, do centrum zarządzania transportem publicznym przy ul. Trembeckiego, gdzie czarno na białym było widać, jak autobus o wyznaczonej godzinie nie pojawił się na przystanku.

– Kierowca popełnił „ludzki błąd”, źle zrozumiał trasę autobusu. Zdał sobie z tego sprawę po zakończeniu pracy – mówi Rzeszów News Marek Filip. 

Według naszych nieoficjalnych informacji poniedziałkowe decyzje Tadeusza Ferenca były skutkiem tego, że prezydent, zanim osobiście sprawdził, jak wyglądał niedzielny incydent, został okłamany przez swoich urzędników, którzy mu wcześniej zrelacjonowali zdarzenie.

– Nie ma nic gorszego niż okłamać swojego szefa, a Tadeusza Ferenca to już wybitnie – słyszymy w ratuszu.  

redkacja@rzeszow-news.pl

Reklama