– Nie jesteśmy najgorszym sortem. Jesteśmy lepszą stroną niesienia pomocy. Rząd traktuje nas przedmiotowo – mówili ratownicy medyczni, którzy w piątek wyszli na ulice w całym kraju, także w Rzeszowie. Ewa Leniart (PiS), wojewoda podkarpacki, została wygwizdana.
W piątkowe południe na parkingu przy hali Podpromie zawyły trąbki, syreny, sygnały karetki, zabrzmiały gwizdki i słychać było bębny. To właśnie w tym miejscu w samo południe około 400 ratowników m.in. z Krosna, Rzeszowa, Lubaczowa, Jarosławia, Sanoka, Przemyśla i Leska rozpoczęło drugą fazę protestu – zaostrzoną.
To już nie była milcząca manifestacja, jak 24 maja, gdy ratownicy po raz pierwszy wyszli na ulice Rzeszowa.
Postulaty ratowników wciąż są te same – podwyżka pensji o 800 zł od 1 lipca br., kolejne 400 zł we wrześniu, a za rok następne 400. Ministerstwo Zdrowia nie chce spełnić żądań ratowników. Ci, tak jak zapowiadali, zaostrzyli swój protest. W samym Rzeszowie w piątek pojawiło się około 400 ratowników z 800 pracujących na Podkarpaciu.
– Walczę o lepsze warunki pracy dla siebie i swoich kolegów, bo nasza praca jest bardzo, bardzo odpowiedzialna. Wymaga od nas dużej wiedzy i umiejętności praktycznych a nie idzie za tym godne wynagrodzenie – mówił Rzeszów News Bartłomiej, ratownik z Krosna.
W hipermarketach mają lepiej
Średnie zarobki ratownika medycznego to 2,2 tys. zł na rękę. – Zarobki są głodowe. Pracujemy w niedziele, święta, nie mamy dni wolnych, pracujemy w nocy. Spotykamy się z przypadkami, których normalni ludzie nie zobaczą. Zasługujemy na więcej – twierdzi Aleksandra, ratowniczka z Krosna.
‘- Nie jesteśmy najgorszym sortem. Jesteśmy lepszą stroną niesienia pomocy. Rząd traktuje nas przedmiotowo, a przecież wszyscy pracujemy z pasją za bardzo niskie pieniądze – podkreśla Patryk, ratownik z Rzeszowa.
22-letni Michał, student ratownictwa medycznego, zaznacza, że era sanitariuszy już minęła.
– Każdy ratownik medyczny musi ukończyć przynajmniej 3 lata studiów i odbyć setki godzin praktyk na różnych oddziałach oraz w stacjach pogotowia – mówi Michał. – Ratownicy z 20-letnim doświadczeniem są wyceniani na 2 tys. zł. Ludzie w sklepach zarabiają lepiej a nie biorą odpowiedzialności za ludzkie życie – dodaje.
Wśród protestujących znalazła się również 19-letnia Karolina, która od października zamierza studiować ratownictwo medyczne. – Walczę o swoją przyszłość. Ratownicy wykonują bardzo ciężką pracę i należy im się godne wynagrodzenie, a nie takie, jak dla osób pracujących w hipermarkecie – mówi tegoroczna maturzystka.
Trumna na proteście
Na czele piątkowego protestu ratownicy mieli symboliczną trumnę z klepsydrą: „Ś.P. Ratownik Medyczny – zawód umiera nie tylko z powodu fatalnej sytuacji finansowej. Uroczystości żałobne rozpoczną się dnia 30 czerwca 2017 r. pod urzędami wojewódzkimi w całym kraju. Za sytuację jest odpowiedzialny Rząd RP”. Klepsydrę kończyło zdanie: „Pacjencie! Wkrótce będziesz mógł liczyć tylko na siebie!”.
– Czas naszej cierpliwości wobec rządu się skończył – mówił już przed urzędem wojewódzkim ratownik Marek Janowski.
– Dość mamy pustych i czczych obietnic polityków. Dość mamy obietnic bez pokrycia, które zawarły się w exposé premier Beaty Szydło, że ratownicy będą godnie zarabiać. Niestety, tak nie jest. Nie zarabiamy godnie a propozycja rządu nie jest godną propozycją – dodawał.
Rząd proponował ratownikom 800 zł podwyżki – 400 zł od 1 lipca i drugie 400 od 1 stycznia 2018 roku. Dostaną je tylko ci, którzy pracują w karetkach i w dyspozytorniach.
– A co z ratownikami na oddziałach ratunkowych, izbach przyjęć, blokach operacyjnych? Co z ratownikami z transportu? Takie decyzje rządu to próby rozbicia naszego środowiska – uważa Marek Janowski.
Ratownicy zagrozili, że jeżeli rząd nie spełni ich postulatów, to są gotowi blokować drogi, rozpocząć strajk głodowy, a nawet odchodzić z pracy.
– Nikt z nas nie jest zobowiązany do końca życia pracować, jako ratownik za tak nędzne pieniądze i w tak nędznych warunkach. Kochany rządzie, nie ma bezpieczeństwa zdrowotnego w tym kraju bez ratowników medycznych. Jesteście na nas skazani – mówił podczas protestu Marek Janowski.
– Czy ktoś sobie do tej pory wyobrażał, że do kogoś nie wyjedzie karetka? Że do kogoś nie dotrze fachowa pomoc? Czy ktoś sobie wyobrażał, że będzie wyciągany z samochodu bez znieczulenia z połamanymi kończynami? – pytał z kolei ratownik Tomasz Pelc.
Wojewoda: Dialog, nie pikiety
Do protestujących ratowników wyszła Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki. – Rząd Beaty Szydło docenia waszą pracę – zapewniała Leniart. Po tych słowach ratownicy wygwizdali wojewodę. – Wysłuchajcie mnie! – prosiła. – Ale proszę mądrze mówić – odpowiadali ratownicy.
Ewa Leniart powtórzyła rządowe propozycje podwyżek dla ratowników. – Dlaczego nie dla wszystkich? – pytali uczestnicy protestu.
– Macie pretensje do rządu i oczekujecie, że bardzo szybko zostanie zmienione to, co zostało zaniechane przez ostatnie 8 lat – odpowiadała Ewa Leniart, prosząc ratowników o „wyrozumiałość”, by usiedli do stołu negocjacji, a nie zaostrzali protestu
– Zawsze chciałam, aby w Polsce wszyscy zarabiali godnie, ale to nie jest tak, że w budżecie państwa są środki, po które się sięga i one są od razu. Pierwszy krok – 800 zł podwyżki – poczyniono – przekonywała Ewa Leniart.
– Wszyscy chcemy zarabiać dobrze. Drogą do tego jest spokojny dialog a nie pikiety i odmawianie obowiązków służbowych – dodała na koniec wojewoda.
Ratowników nie przekonała. Ci dla niej zagrali żałobną pieśń.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl