Poruszające pieśni ukraińskie i antywojenne protest songi w wykonaniu polskich i ukraińskich aktorów. Po każdej burzy wstanie świt. Tak jak w pieśni na koniec Festiwalu.
Zdjęcia: Bartosz Frydrych / Rzeszów News
W niedzielny wieczór, na dziedzińcu Teatru im. Wandy Siemaszkowej, rozbrzmiała muzyka. Polska i ukraińska. To był koncert solidarności z udziałem śpiewających aktorów „Siemaszki” oraz Narodowego Akademickiego Ukraińskiego Teatru Dramatycznego im. Marii Zańkowieckiej we Lwowie. Taki właśnie był finał 5. Festiwal Sztuk Trans/Misje.
Wcześniej, przez 10 dni, aktorzy z 13 krajów (Polska, Austria, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Węgry, a gościem specjalnym była Ukraina) prezentowali w Rzeszowie swoje spektakle. Były też spotkania z aktorami, artystami różnych dziedzin, koncerty, wystawy czy performance. W sumie 23 wydarzenia, a wszystkie wieczory i popołudnia festiwalu były wypełnione publicznością.
– Wstanie świt. Wierzymy w to – powiedział Jan Nowara, dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej, zanim rozpoczął się finałowy koncert „Wstanie świt”. – Ten koncert poruszy nasze emocje i będziemy myśleć o dobru, którego bardzo pragniemy. Dobru dla Ukrainy i klęsce zła – mówił.
– Jesteśmy wzruszeni, my wszyscy Ukraińcy, za to co nam oddajecie – mówił z kolei Andriy Matsyak, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru we Lwowie, reprezentujący jednocześnie ministra kultury Ukrainy. Dziękował za ciepłe przyjęcie podczas festiwalu, ale też dotychczasową pomoc, jaką Polacy okazali uchodźcom.
– Wiedzieliśmy, że jesteśmy braćmi, ale nie liczyłem, że będzie razem w tej tragedii, którą przeżywamy. Rozumiem, że w każdej rodzinie, mieście i wiosce, zostało troszeczkę mniej, ponieważ trzeba coś oddać dla naszych uchodźców – Ukraińców, których przyjęliście w Polsce – dodał.
Jagoda Skowron, dyrektor Trans/Misji, podziękowała wszystkim, którzy tworzyli 5. edycję Trans/Misji. – Nie ma ani jednej osoby w teatrze, która nie pracowałaby na rzecz tego festiwalu – mówiła.
Zapytała też Stanisława Kruczka, wicemarszałka podkarpackiego, jak bardzo podobał się jemu festiwal. Kruczek odpowiada za kulturę, a samorząd jest głównym sponsorem Festiwalu.
Wicemarszałek przyznał, że ostatni tydzień sierpnia zawsze spędza z żoną w Chorwacji i tak jest od 20 lat. Ale śledził festiwal w mediach. – Teraz już wiem dlaczego temperatura w Rzeszowie była w tym roku wyższa niż na Chorwacji. To z powodu festiwalu – żartował wicemarszałek.
Koncert podzielony był na dwie części. Najpierw ze sceny popłynęła męska energia w wykonaniu trzech aktorów rzeszowskiego Teatru. Michał Chołka, Mateusz Mikoś i Robert Żurek śpiewali antywojenne protest songi. To były piosenki z repertuaru zespołu Lao Che, utwory z tekstami Tuwima, Baczyńskiego, Grechuty, Turnaua czy Niemena.
W drugiej części koncertu na scenę weszły kobiety. Aktorki Teatru we Lwowie i Teatru im. W. Siemaszkowej. – Ze swoją miękką energią, przytulą nas wszystkich do serca, przytulą tych, którzy tego teraz najbardziej potrzebują – mówiła Elżbieta Lewicka, dziennikarka Polskiego Radia Rzeszów, zapowiadając koncert.
Poruszające pieśni ukraińskie wykonały aktorki lwowskiego teatru: Natalia Boimuk, Oleksandra Lyuta-Boyko, Tetiana Kohut, Oksana Rzhepetska-Yavdoshyn, Myroslava Soluk, Albina Sotnikova.
Śpiewały również aktorki „Siemaszki”: Justyna Król, Dagny Mikoś i Małgorzata Pruchnik-Chołka, która też przygotowała niedzielny koncert. Wziął w nim udział także młody artysta – Jan Gaweł i Magdalena Widłak, prezentując niezwykle plastyczny taniec.
Zagrał zespół pod kierownictwem Tomasza Jachyma (Rafał Panek, Kuba Kozłowski i Darek Krzysztoń). Na początek zabrzmiał wielki przebój Zbigniewa Wodeckiego „Nauczmy się żyć obok siebie”.
Koncert rozpoczął się minutą ciszy i wspomnieniem o Tadeuszu Ferencu, który zmarł w sobotę (27 sierpnia) wieczorem.
(la)
redakcja@rzeszow-news.pl