O tym, jak będzie w przyszłości wyglądał plac Garncarski w Rzeszowie, zadecyduje konkurs ogłoszony przez Stowarzyszenie Architektów Polskich. – Warto zaryzykować, bo ten plac jest tego wart – mówią architekci.
Właścicielem większości działek na placu jest rzeszowski Developres. I to właśnie on poprosił SARP o ogłoszenie konkursu. Dlaczego?
– Developres zwrócił uwagę, że jeżeli ktoś chce osiągnąć jakość architektury, wysoki poziom oraz coś co zostanie na najbliższe 50, 100 lat w Rzeszowie, jako – w cudzysłowie – pomnik dobrej architektury, to powinien być konkurs – tłumaczy Jarosław Łukasiewicz, wiceprezes rzeszowskiego SARP-u.
I takiej decyzji inwestora trzeba tylko przyklasnąć. Konkurs daje szansę na to, że w przyszłości, na placu powstanie rzeczywiście coś niebanalnego.
Pomysł na cały kwartał centrum
Wygląda też na to, że podobnie uważały władze miasta. To właśnie z powodu planowanego konkursu, miasto czasowo zawiesiło prace nad miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. I to również była sensowna decyzja.
– Pierwszy etap konkursu, to zgłoszenie planszą koncepcyjną, która rozstrzyga, jaka powinna być np. koncepcja komunikacyjna w całym regionie, od szpitala przy ul. Szopena przez Leszczyńskiego, Baldachówkę, Zamenhofa – tłumaczy Jarosław Łukasiewicz. – Dlatego, że plac wpisuje się w to otoczenie. Do tego szkic, pomysł na bryłę.
Efektem tego etapu, ma być też zebranie materiału do zakończenia prac nad miejscowym planem zagospodarowania. Jeżeli koncepcja, która wygra, wskaże również pewne rozwiązania poza samym placem Garncarskim, to będzie też powód do tworzenia kolejnych miejscowych planów.
– I tu jest właśnie cała zaleta tego konkursu – mówi wiceprezes Łukasiewicz. – Dzięki niemu może powstać pomysł na cały kwartał centrum, a nie tylko na konkretne działki znajdujące się na placu.
Konkurs będzie dwuetapowy
Pierwszy – właśnie koncepcyjny – ma zostać rozstrzygnięty w przyszłym miesiącu. Prace można składać do 27 marca. Do drugiego etapu przejdzie pięć najlepszych. Ten etap będzie już polegał na przedstawieniu konkretnych rozwiązań architektonicznych, z projektem samego budynku, który ma powstać. Tu rozstrzygnięcie ma zapaść w czerwcu.
Tzw. sądowi konkursowemu przewodniczył będzie Bolesław Stelmach, architekt z Lublina. Znajdą się w nim także m.in. architekci Stanisław Wiercioch z Rzeszowa i Marek Chrobak, szef rzeszowskiego SARP-u. Miejsce w sądzie konkursowym – jeśli będzie chciał – ma zagwarantowane również wojewódzki konserwator zabytków, przedstawiciel miasta oraz dwóch przedstawicieli inwestora – właściciel i architekt, który dla niego pracuje. Tak szeroki skład ma znaczenie.
– Jest duże grono architektów, w tym tylko trzech z SARP-u – mówi Łukasiewicz – Reprezentują wszystkich zainteresowanych. Nie ma dyktatury jednej strony.
Główna nagroda – 15 tys. zł
SARP liczy na to, że w konkursie pojawią się prace tzw. gwiazd architektury. Jednak tak naprawdę, prace mogą składać zarówno duże pracownie, jak i te małe a nawet studenci architektury. Warunek jest jeden – zgłaszający muszą mieć w swoim gronie jednego architekta, który ma uprawnienia i jest zrzeszony w izbie architektów. Wszyscy mogą mieć dobre pomysły. A przecież właśnie o to chodzi.
A nagrody konkursowe?
– Wszystkie pięć prac, które przejdą do drugiego etapu są wyróżnione a trzy są nagrodzone – tłumaczy Jarosław Łukasiewicz – Pierwsza nagroda to 15 tysięcy zł.
Pomyślano również i o tym, czego boją się inwestorzy. Wszyscy zgłaszający muszą wcześniej podać, ile maksymalnie będzie kosztował ich projekt. Chodzi o to, aby później ten który wygra, nagle nie zaczął windować ceny i nie żądał astronomicznej kwoty.
Parking pod budynkiem
Co na placu Garncarskim chciałby wybudować Developres?
– Chce postawić budynek, który będzie miał ok. 16 tys. m kw. Będzie częściowo hotelem, częściowo apartamentowcem – wylicza wiceprezes Łukasiewicz – Będzie w nim część usługowa i handlowa, ale nie będzie to galeria.
Pod budynkiem znaleźć się ma dwupoziomowy parking. W samym budynku z kolei, znajdować się będzie patio o powierzchni 500 m kw. – coś dla ludzi, którzy np. spacerując po mieście, chcieliby tam przysiąść i odpocząć.
Jak potoczą się losy konkursu, oczywiście nie wiadomo. Może być przecież i tak, że nadejdzie kilkadziesiąt prac, z których nic architektonicznie nie będzie wynikać.
– Ale musimy zaryzykować – mówi Jarosław Łukasiewicz. – Bo ten plac jest warty ryzyka.
redakcja@rzeszow-news.pl