Czytelnicy Rzeszów News informują nas o kolejnych „spotkaniach” w Rzeszowie z ekshibicjonistą. Policja nie może trafić na jego trop.

We wtorek (21 lipca) opublikowaliśmy list jednego z naszych Czytelników, który twierdzi, że ekshibicjonistę widział w poniedziałek rano w okolicach Szpitala Miejskiego przy ul. Rycerskiej. Policja twierdzi, że nikt jej o tym nie informował. Dwa zgłoszenia o ekshibicjoniście miała w maju i czerwcu, ale w innej części miasta. Sprawcy nie ustalono.

Po naszym tekście otrzymaliśmy wiele listów od naszych Czytelników, którzy twierdzą, że także mieli „spotkania” z ekshibicjonistą w Rzeszowie. Publikujemy wybrane listy Czytelniczek. Ich personalia do wiadomości redakcji.

Wracam inną drogą

Widziałam tego pana już 5 razy – 4 razy obok stacji Shell przy Wiadukcie Śląskim przy krzewach i raz pod wiaduktem przy kiosku obok dworca. Zdarzało się to przeważnie w tych samych godzinach mojego powrotu z pracy po 16.00 (pracuję w Hotelu Rzeszów).

Moje koleżanki z pracy też go widziały, ale w innych miejscach. Może ta informacja pomoże w złapaniu tego zboka. Od momentu, kiedy go widziałam piąty raz, z pracy wracam inną drogą, gdyż nie mam ochoty patrzeć, jak bawi się swoim przyrodzeniem i to w biały dzień przy ludziach!

Zaczęłam uciekać

Niestety, mi ten incydent przytrafił się wczesną wiosną tego roku. Wracałam do domu przez kładkę nad torami, która znajduje się między dworcem, a ul. J. Kochanowskiego. Prawdopodobnie mężczyzna wszedł na kładkę przede mną lub stał już na niej. Zauważyłam go dopiero wtedy, jak odwracał się w moją stronę.

Myślałam jednak, że myli mnie z kimś znajomym, tym bardziej że było po 19. i było już ciemno. Gdy schodziłam po schodach w stronę ul. Kochanowskiego on stal pod kładką, miał zaciągnięty prawdopodobnie szalik na twarz, na głowie czapkę. I wtedy rozebrał się przede mną.

Zaczęłam uciekać w stronę dworca, nieodwracając się już za siebie. Na kładce był inny mężczyzna. Poprosiłam go o odprowadzenie pod Komendę, która znajduje się koło dworca. Tam jednak Policjant powiedział mi, że to nie jest ich teren i żebym poszła do domu inną drogą oraz że ekshibicjoniści nie są groźni.

Roztrzęsiona i płacząca zadzwoniłam do męża, aby po mnie przyszedł. W domu ponownie zadzwoniłam na policję. Wtedy wydawało mi się, że rozmawiam z rzetelnym Policjantem, który zapytał o moje bezpieczeństwo, przyjął zgłoszenie i wysłał patrol w miejsce zdarzenia. Powiedział jednak, że moje zgłoszenie jest pierwsze, że nie słyszeli o takich incydentach.

Dowiedziałam się jednak, że jakaś kobieta zamieszkała na ul. Rycerskiej, miała taką sytuację jeszcze przede mną właśnie koło szpitala. Ona również dzwoniła i informowała Policję o swojej sytuacji.

Bardzo proszę Państwa o pomoc w sprawie tego mężczyzny, takie sytuacje nie mogą mieć miejsca w naszym mieście.

Szedł za mną całą drogę

Mnie też spotkał nieprzyjemny widok tego mężczyzny. Końcem maja wracałam do domu około godziny 23. Szłam ulicą Bardowskiego, gdy spojrzałam w prawo widziałam mężczyznę w płaszczu stojącego obok sex shopu. Nie spodziewałam się, że znajdzie się on tak blisko mnie.

Szedł za mną całą drogą aż do mostu przy ul Kochanowskiego. Tam mnie wyprzedził i odwrócił się w moją stronę pokazując przy tym swoje genitalia i blokując mi drogę przejścia. Gdy zaczęłam krzyczeć, mężczyzna uciekł, a ja pobiegłam do domu.

Uraz pozostał

Ja również spotkałam tego mężczyznę, gdy wracałam z koleżanką na autobus do domu. Szłyśmy wtedy uliczką równoległą do ul. Grottgera w stronę placu Wolności. Mężczyzna stał w bramie i masturbował się. Gdy to zobaczyłyśmy od razu przyspieszyłyśmy krok.

Mężczyzna szedł za nami nagle nas wyprzedził i z boku Center Parku (od strony sądu) zaproponował, że zapłaci nam za to, że popatrzymy jak robi sobie dobrze. Oczywiście odmówiłyśmy i pobiegłyśmy na przystanek blisko ludzi. Mężczyzna jeszcze chodził niedaleko przystanku i nas obserwował, ale po jakimś czasie dał sobie spokój .

Może i nie był groźny, ale kobieta ma uraz.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama