Fot. Rzeszowski Ośrodek Sportu i Rekreacji
Reklama

– Dlaczego w Rzeszowie nie ma basenów, które oferują bilety roczne? – pytają nasi Czytelnicy. Miasto twierdzi, że są, ale nie o takie chodzi. 

Na brak biletów rocznych na rzeszowskie pływalnie zwrócił uwagę pan Zbigniew (nazwisko do wiadomości redakcji). To standard na basenach za granicą. Np. w Szwajcarii roczny bilet, w przeliczeniu na złotówki, kosztuje 1000 zł, czyli za dzień wychodzi 2,74 zł.

– Dlaczego Rzeszów takich biletów nie wprowadził? – zastanawia się pan Zbigniew.

Ratusz: są karnety 

Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik prezydenta Rzeszowa, twierdzi, że w ofercie Rzeszowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji są karnety roczne i półroczne na pływalnie kryte, w zależności od ilości godzin przyznawane są bonusy cenowe.

W sprzedaży są 10- i 20-godzinne karnety. Za ten pierwszy trzeba zapłacić 120 zł, za drugi – 215 zł. – Karnety 10-godzinne można wykorzystać w pół roku, 20-godzinne – w rok – wyjaśnia rzecznik Kłeczek-Krawiec. 

W Szwajcarii się da

Ale idea biletu rocznego na baseny jest inna. Chodzi obniżenie kosztu dziennego. Stosując zasadę, że nie w każdym miesiącu chodzi się na basen, a 215 zł (stawka ROSiR-u) pomnożyć przez 12 miesięcy, wychodzi, że za bilet roczny należałoby zapłacić 2580 zł! 

– To 2,5 razy drożej niż w Szwajcarii – zwraca uwagę pan Zbigniew. – W Szwajcarii bilet jednorazowy, bez limitu czasowego, kosztuje 5 franków szwajcarskich, a jak mam roczny – 0,6 chf za wejście, czyli cena spada 8 razy – porównuje. 

W Rzeszowie bilet jednorazowy na basen ROSiR-u kosztuje 14 zł. Gdyby go podzielić na 8 (wzorem Szwajcarii), to bilet kosztuje poniżej 2 zł. W teorii bilet roczny powinien kosztować 365 zł. – Niech kosztuje 700 zł. To i tak super cena – uważa nasz Czytelnik.

Jego zdaniem wprowadzenie biletu rocznego byłoby po prostu wygodne. – Mniej biurokracji, czasu, papieru, kart na wydrukowanie – podaje zalety.

A co z komunikacją? 

Pan Zbigniew jest też zwolennikiem wprowadzenia w Rzeszowie biletu rocznego na komunikację miejską. Za przykład podaje z kolei Austrię, gdzie bilet kosztuje 365 euro, czyli euro za każdy dzień korzystania z autobusów i pociągów. 

– Gdy koszt obniżono z 700 na 365 euro, przychody z biletów wzrosły i od razu było widać o wiele więcej osób w autobusach i pociągach – twierdzi pan Zbigniew. – Przy bilecie rocznym, nie opłaca się jeździć autem. Ludzie je sprzedają, bo są po prostu zbyteczne – dodaje. 

Sprawa biletów rocznych na miejską komunikację w Rzeszowie była poruszana wielokrotnie. Z takim postulatem występowali radni PiS, chcieli wprowadzenia biletu 365 za 365 zł, by każdy dzień jazdy autobusem kosztował złotówkę. Miasto się nie zgodziło. 

– Fakt, przy bilecie rocznym autobus musi często jeździć, a nie jak w Świlczy – jeden na godzinę. Rzeszów chce zmniejszyć korki, a tak naprawdę nic ku temu nie robi – uważa nasz Czytelnik. – Chce czystego miasta, a bez sprawnej komunikacji to niemożliwe – dodaje. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama