Zdjęcie: Materiały inwestora

302 zł za utylizację tony odpadów będzie płacił Rzeszów spalarni PGE. Nie wiadomo jednak wciąż, kto i za ile będzie wywoził śmieci do tej instalacji.

Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Rzeszowie, jak się okazało, jeszcze na początku grudnia 2018 roku podpisało umowę ze spalarnią PGE przy ul. Ciepłowniczej. Na jej mocy, miasto za odbiór tony odpadów płaci 302 zł (brutto).

Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, nie jest z tego powodu zadowolony, bo miasto od przeszło roku negocjowało stawki z PGE, jakie ma płacić za utylizację odpadów. Ratusz chciał, by oscylowały one wokół kwoty 225 zł, czyli takiej, jaką Rzeszów w ostatnich latach płacił, wywożąc śmieci na wysypisko do Kozodrzy. 

Tymczasem prezes MPGK, podpisując roczną umowę z właścicielem spalarni, zamknął miastu drogę do dalszych negocjacji. Przynajmniej na ten rok.

– Prezydentowi zależało na tym, by cena była jak najniższa, ponieważ wyższe koszty trzeba byłoby przenieść na mieszkańców, a do podwyżki cen za śmieci prezydent nie chciał dopuścić – tłumaczy Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

– Prezydentowi zależało także na tym, aby w umowie był zapis gwarantujący, że spalarnia będzie odbierała w pierwszej kolejności odpady z Rzeszowa – dodaje.

Chodzi o zasadę bliskości wpisaną do Wojewódzkiego Planu Gospodarki Odpadami. Dla ratusza zasada ta nie daje gwarancji, że z Rzeszowa w pierwszej kolejności i w całości będą odbierane odpady. W mieście produkuje się ich około 300 ton dziennie.

Zasada bliskości dotyczy środkowej i południowej części województwa podkarpackiego. Rzeszowska spalarnia została instalacją ponadregionalną i obsługuje 2/3 Podkarpacia. Miasto chciało mieć w umowie zapisane czarno na białym, że śmieci w pierwszej kolejności będą odbierane z terenu Rzeszowa.

– Obecnie przygotowujemy stosowny załącznik do umowy. To efekt piątkowego spotkania prezydenta z Grzegorzem Gilewiczem, dyrektorem rzeszowskiej elektrociepłowni – mówi Maciej Chłodnicki. 

Dlaczego władze MPGK w Rzeszowie podpisały umowę ze spalarnią, wiedząc, że miasto nie zakończyło jeszcze negocjacji z PGE? – Startując w przetargu musieliśmy zapewnić sobie stały odbiór odpadów. Gdybyśmy tego nie zrobili, znaleźlibyśmy się w sytuacji, że nie mielibyśmy, co zrobić z odpadami – twierdzi Juliusz Sieczkowski, prezes MPGK.

MPGK było jedyną firmą, która wystartowała w przetargu na odbiór śmieci od mieszkańców. Przetarg do tej pory nie jest rozstrzygnięty, bo MPGK zażądało zaporowych stawek. Najpierw 49 mln zł za rok (poprzednia dwuletnia umowa opiewała na 62 mln zł), potem MPGK stawkę obniżyło do 47 mln zł. Dla ratusza wciąż za dużo. 

Juliusz Sieczkowski podkreśla, że cena 302 zł brutto (280 zł netto), którą MPGK wynegocjowało z PGE, jest jedną z niższych w Polsce i najniższą na Podkarpaciu. To ratusza jednak nie przekonuje. – Po zakończeniu rocznej umowy będziemy dalej prowadzić negocjacje, aby cena została obniżona – zapowiada Maciej Chłodnicki.

Czy to się uda? Trudno powiedzieć, ale szanse są małe. Dlaczego? Spalarnia obecnie ma wystarczająco dużo odpadów. – Elektrownia bez naszych poradziłaby sobie doskonale – słyszymy w rzeszowskim magistracie.

Juliusz Sieczkowski za podpisanie umowy z PGE za plecami władz miasta może zapłacić stanowiskiem. Brany jest pod uwagę scenariusz odwołania Sieczkowskiego ze stanowiska prezesa MPGK. – Zbierają się nad nim czarne chmury – mówią nasze źródła w ratuszu. 

Decyzję o odwołaniu Juliusza Sieczkowskiego może podjąć Rada Nadzorcza spółki. Skład rady jest ustalany na wniosek prezydenta Rzeszowa. 

Temat odbioru śmieci od mieszkańców jest bardzo niejasny. Miasto, zgadzając się przed laty na budowę spalarni w Rzeszowie, liczyło na to, że stawki za utylizację odpadów nie będą wyższe od tych niedawnych.

Z kolei wyższe opłaty za odbiór śmieci, których zażądało MPGK, były spowodowane rządowym rozporządzeniem, mówiącym o tym, że odpady należy segregować na pięć frakcji, co się wiązało z częstszym kursowaniem śmieciarek. Rozporządzenie zostało jednak zawieszone i samorządy jeszcze przez rok mogą sortować śmieci na trzy frakcje.

– Wciąż do decyzji ministra środowiska nie ma przepisów wykonawczych. Nie wiemy, czy mamy ogłaszać nowe postępowanie, czy wystarczy bezprzetargowo jeszcze na rok przedłużyć tę umowę z MPGK, którą mieliśmy wcześniej – wyjaśnia Maciej Chłodnicki. 

MPGK, startując w przetargu, w swojej ofercie uwzględniło podział na pięć frakcji, dlatego stawki podniosło. Na razie pewne jest, że w styczniu za śmieci zapłacimy tak, jak dotychczas. Prawdopodobnie tak samo będzie w lutym.

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama