Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Nie odpuszczamy „dziadersom” i religijnym fundamentalistom – zapewnia Manifa Rzeszów, organizator rzeszowskich strajków kobiet. 

Wątpliwości na temat przyszłości strajków kobiet pojawiły się po środowym, ósmym już proteście w Rzeszowie przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego, do czego prowadzi wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 22 października. 

Na środowym proteście jego organizatorzy zapowiadali, że kolejny strajk odbędzie się 18 listopada. Dopiero wtedy odbędzie się bowiem kolejne posiedzenie Sejmu. To wywołało falę spekulacji, czy do tego czasu strajk kobiet będzie kontynuowany.

O rezygnację z ulicznych protestów w środę apelował premier Mateusz Morawiecki w związku z ogromnym wzrostem liczby zakażeń koronawirusem i nowymi obostrzeniami, które zaczną obowiązywać od najbliższej soboty (7 listopada). 

Jarek, urlopu nie bierzemy 

Ogólnopolski Strajk Kobiet już zapowiedział, że protesty na ulicach nie ustaną, ale nie będą się one odbywać tak często, jak do tej pory. Planowane są „poniedziałki protestu”. „NIKT nie ma prawa powiedzieć protestującym – NIE WOLNO CI mieć danego postulatu, nie można, można później” – ogłosił Strajk Kobiet. 

A to oznacza, że protesty na ulicach będą w poniedziałki. Kolejne protesty w Rzeszowie zapowiedziała także Manifa Rzeszów, informując jednocześnie o „działaniach online”.

„Rządząca partia nie wie, co z nami zrobić. Co zrobić z setkami tysięcy protestujących kobiet w dziesiątkach miejscowości, dlatego po prostu uciekli (gdy krzyczałyśmy „wypierdalaj”, to nie chodziło o urlop, Jarek)” – ogłosiła w czwartek Manifa Rzeszów. 

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

„Zrobili sobie dwutygodniową przerwę, w trakcie największych protestów społecznych od dwóch dekad. W szczycie epidemii, gdy liczbę zmarłych podaje się trzycyfrowo. Stchórzyli i schowali się więc przed nami, licząc na to, że zmęczymy się, stojąc czy chodząc w deszczu i chłodzie – dodaje Manifa.

– Nie składamy parasolek – zapewnia nas Paweł Preneta z Manify Rzeszów.

Ta wojna się jeszcze nie skończyła 

„Nie odpuszczamy „dziadersom” i religijnym fundamentalistom. Ale nie damy się wodzić za nos. Jeśli odpowiedzialni za ten kryzys się schowali, to my na nich poczekamy. Zachowamy siły i zdrowie na ich powrót, przygotowując się do kolejnej fali protestów. Nie będziemy więc wystawać codziennie na ulicach, ale z nich nie znikniemy zupełnie” – zapowiada Manifa, która planuje kolejne demonstracje.

– Ta wojna się jeszcze nie skończyła – twierdzi Manifa Rzeszów. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama