Fot. Bartosz Frydrych / Rzeszów News
Reklama

„Nie chcemy piekła na ziemi”,  „Nie chcemy 180-metrowych wieżowców”, „Nie betonujcie nam osiedla” – to hasła, które pojawiły się podczas sobotniego protestu przeciw budowie wieżowców na osiedlu Nowe Miasto w Rzeszowie. 

 

Ponad 300 mieszkańców Nowego Miasta zgromadziło się w sobotę po godz. 14:00 przy ul. Podwisłocze w okolicy dawnego sklepu „Jedynka” (na przeciwko sklepu Lidl), aby zaprotestować wobec chęci budowy kolejnych wieżowców na ich osiedlu.

Taką reakcję wywołały wydane kilka tygodni temu przez ratusz warunki zabudowy na budowę 180-metrowego wieżowca (50 kondygnacji). Mieszkańcy Nowego Miasta twierdzą także, że poza wieżowcem na 76-arowej działce mają powstać jeszcze dwa bloki 11-kondygnacyjne i jeden na 6 kondygnacji. 

„Nie betonujcie Wisłoka”

Organizatorem protestu była Rada Osiedla Nowe Miasto. Były transparenty z napisami: „Nie pozbawiajcie nas dostępu do słońca”, „Nie betonujcie Wisłoka. Zielone bulwary to płuca miasta”, „Kiedy będzie miejscowy plan zagospodarowania od Wisłoka do al. Rejtana? 3,5 tys. podpisów nie wystarczyło?”, „Rozwój miasta „tak”, ale nie kosztem zdrowia i życia mieszkańców”.

Na transparentach można było przeczytać także: „Rzeszów to nie tylko Nowe Miasto. Tereny przyłączone stoją odłogiem”, „Nie chcemy piekła na ziemi”,  „Nie chcemy 180-metrowych wieżowców”, „Nie chcemy Manhattanu”, „Nie betonujcie nam osiedla”.

Wśród protestujących dominowali głównie osoby starsze. Obowiązkowo pojawili się także miejscy radni PiS: Marcin Fijołek, Jerzy Jęczmienionka i Mateusz Szpytka. Był też poseł Lewicy Wiesław Buż, były radny z Nowego Miasta. 

„Budowa osiedla w osiedlu”

Mieszkańcy nie chcą wieżowców, bo już narzekają na to, że jest problem z miejscami parkingowymi.

– W tym bloku zamieszka około 4 tys. ludzi. Gdzie oni postawią swoje samochody? Ten podziemny parking nie wystarczy dla wszystkich. Zresztą, dziś ludzie mają po dwa, trzy samochody. Jednym stanie „pod ziemią”, a dwa pod naszymi oknami – mówiła Janina, uczestniczka protestu. 

– Od 20 lat nie wbudowano nam ani jednego nowego parkingu, a chcą nam wcisnąć kolejne samochody. Skandal! – dodawała Stanisława. – To budowa osiedla w osiedlu. Już dziś jest tu ciasno. Ktoś chce, aby ludzie chodzili sobie po głowach? – wtórował pan Kazimierz. 

„Zablokujmy korytarze w ratuszu”

– Zabierzmy paczki i walizki i zablokujmy korytarze w ratuszu. Niech prezydent zobaczy, jak to jest funkcjonować, gdy wokół jest ścisk. Zobaczymy, czy mu się będzie łatwo poruszać – podpowiadała kobieta z tłumu protestujących.

Mieszkańcom Nowego Miasta nie podoba się także to, że budowa nowych wieżowców oznacza dla nich mieszkanie przez kilka lat na placu budowy. – Hałas i kurz odbije się na naszym zdrowiu. Od kurzu można nabawić się zapalenia spojówek, to jest też złe dla gardła. Kto nam zapłaci za leczenie? – pytała Anna. 

– Jak będą kopać w okolicy naszych bloków, to za chwilę nam się one rozwalą albo co gorsza będziemy mieć tąpnięcia, jak w kopani – mówił Wojciech, inny uczestnik protestu. – Zawsze wygra kasa – mówili między sobą mieszkańcy Nowego Miasta.

Ratusz: nie mieliśmy wyjścia

Czy protest był potrzebny? Miasto twierdzi, że nie, ponieważ w ich opinii nic tam nie powstanie. Dlaczego? Bo deweloper, który planuje inwestycję, tylko część działki ma na własność. Pozostała część należy do Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowe Miasto”, a ta o wieżowcach nie chce słyszeć. 

Dlaczego więc wydano słynne już w Rzeszowie „wuzetki”? – Nie mieliśmy innego wyjścia. Do tego obliguje nas prawo. Gdybyśmy ich nie wydali, wówczas inwestor skierowałaby sprawę do sądu – tłumaczy Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. 

– Aby inwestycja została zrealizowana, należy mieć na własność grunt. W przypadku działki przy ul. Podwisłocze inwestor nie jest właścicielem całego terenu – mówią miejscy urzędnicy. 

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl 

Reklama