Oddał diabłu sumienie, czy duszę? „Eter” w WDK z Zanussim i Poniedziałkiem [FOTO]

Czy jest jakaś granica, której nie można przekraczać w imię nauki? Czy w pędzie o władzę, gdy się zrobi coś dobrego dla ludzkości, zostaniemy rozgrzeszeni? Jaką siłę ma miłość i modlitwa? Na te pytania odpowiada najnowszy film Krzysztofa Zanussiego „Eter”. W środę jego prapremiera odbyła się w Rzeszowie. 

 

Dzięki Podkarpackiej Komisji Filmowej, którą stała się koproducentem „Eteru”, rzeszowska publiczność mogła nie tylko jako jedna z pierwszych zobaczyć film wybitnego reżysera, ale także spotkać się z nim, a także producentem i aktorami tej produkcji. W Rzeszowie pojawili się Jacek Poniedziałek (główna rola doktora), Ostap Vakuliuk (Taras) oraz Janusz Wąchała (producent).

Zdjęcia do „Eteru” kręcono m.in. na Podkarpaciu: w Sanoku, Posadzie Rybotyckiej, Iwoniczu, Sieniawie, Zarzeczu i Jarosławiu. To był jeden z warunków wsparcia filmu przez PKF. Na projekcję, która w środę wieczorem odbyła się w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie, przyszły tłumy.

To nie dziwi, bo chyba każdy nas ma w sobie coś takiego, że lubi eksplorować mechanizmy rodzącego się zła w człowieku. W przypadku „Eteru” tego wątku nie mogło zabraknąć, ponieważ sam Krzysztof Zanussi, który jest także autorem scenariusza, od samego początku mówił, że w jego filmie pojawi się motyw Fausta, czyli zaprzedania duszy Diabłu, by osiągnąć określony cel.

Tak też dzieje się w „Eterze”, choć celem nie jest młodość, a władza, którą daje nauka, wszak akcja osnuta jest wokół doktora, który chce zapanować nad ludzkim ciałem używając do tego substancji, jaką jest eter.

Udział w egzekucjach? To nie problem

Pierwsza część filmu, nazwana „Historią jawną”, zaczyna się od sceny, gdzie doktor używając eteru zabija młodą kobietę. Gdyby nie pozbawił jej życia, po prostu by ją zgwałcił. Za ten występek grozi mu stryczek. Mając już pętlę na szyi przychodzi zmiana wyroku ze śmierci na bezterminowe wygnanie.

Doktorowi udaje się zbiec z Syberii i trafia do armii cesarstwa Austro-Węgierskiego, gdzie musi dbać o żołnierzy, kobiety z domu uciech, a także brać udział w egzekucjach. To ostatnie nie jest dla niego problemem. W pewnym momencie sam mówi, że nie ma już w sobie łez.

Poza leczeniem jest także druga strona medalu – eksperymenty z eterem, substancją o właściwościach narkotycznych, nasennych i znieczulających, na żywych ludziach. Problem w tym przypadku polega na tym, o czym mówi zresztą sam doktor, że eter łatwo przedawkować, a co to w praktyce oznacza, wiadomo.

Postać doktora przeraża. To cynik, który nie cofnie się przed niczym w imię nauki. Kontrastuje z nią postać Tarasa, młodego, niewykształconego chłopca z Podola, który traci rodziców. Taras jest prostolinijny, ufny. Przychodząc do doktora mówi mu, że chce posiąść tę samą wiedzę.

Istotną postacią jest także Małgorzata, pacjentka szpitala psychiatrycznego, w którym pojawia się doktor. Imię kobiety i fakt, że darzy postać Jacka Poniedziałka miłością, nie jest bez znaczenia.

Druga część filmu prezentująca I wojnę światową ukazuje, jak Taras próbował wykorzystać zdobytą wiedzę i jak bardzo robił to w inny sposób niż doktor. Te dwie części filmu są, jak ujął to sam Krzysztof Zanussi, rzetelnie laickie, aby nikogo nic nie uwierało, jeśli nie wierzy się w siły nadprzyrodzone.

Czy Poniedziałek się „sprzeda”?

Ostatnia część filmu, którą nazwano „Historią tajną”, ma wymiar metafizyczny. Dlaczego? Bo pojawiają się w niej siły pozaziemskie, które tłumaczą unde mandum, czyli skąd się wzięło zło w działaniu doktora. Najbardziej symboliczną sceną jest ta ostatnia, gdy w obliczu śmierci po duszę doktora przychodzi sam Diabeł. Miłość i modlitwa zruganą duszę uwalniają od wiecznego potępienia.

Takie zakończenie nadaje „Eterowi” charakter średniowiecznego moralitetu, choć dla Jacka Poniedziałka, osoby niewierzącej, scena ta była uosobieniem zbawiennej siły miłości.
Gdy mowa o Poniedziałku, warto dodać, że rola doktora była pisana na miarę właśnie tego, a nie innego aktora.

– Chętnie piszę role mając jakichś aktorów na myśli. To trochę tak, jak szycie garnituru na miarę – ktoś inny tej roli nie mógłby zagrać, bo trzeba by było tę postać przekonstruować. Są rzeczy, które aktor sam sobą niesie i już nie trzeba podkreślać tego w dialogu, czy w dalszej charakteryzacji – wyjaśnia Zanussi.

Reżyser tłumaczy, że taki sposób pisania postaci to także pewien wybór artystyczny. – Pana Jacka pytałem, zanim napisałem pierwszą stronę, czy się „sprzeda” do tego filmu, czy nie. Gdyby mnie wystawił do wiatru zostałbym ze scenariuszem napisanym pod niego, ale na szczęście tak się nie stało – mówi reżyser.

Bezczelność doktora

Zanussi zaproponował Poniedziałkowi rolę dwa lata przed rozpoczęciem zdjęć. Aktor w pewnym momencie myślał nawet, że nic z tego przedsięwzięcia nie wyjdzie. Okazało się jednak inaczej. Czas oczekiwania Poniedziałek wykorzystał w pewnym sensie na „rozpracowanie” swojego bohatera.

– Podoba mi się bezczelność doktora. Jest mi bliska. I transgresja przekraczania norm i granic, w tym granic moralnych i społecznych – mówi Jacek Poniedziałek.

Zdaniem aktora w doktorze jest intrygujący paradoks sumienia tej postaci. – Człowiek męczony przez sumienie z powodu zbrodni popełnionej kiedyś chce zrobić coś dobrego dla humanizmu, bo dręczą go wyrzuty sumienia. Ludzie dawniej woleli chorować i umierać niż poddać się operacji na żywo, ponieważ był to tak ogromny ból. Eter to jeden z większych postępów ludzkości – mówi Jacek Poniedziałek.

Tym samym dla aktora, który nie wierzy w życie po śmierci, owo sumienie, którego doktor musiał się wyzbyć eksperymentując na żywych ludziach, stało się swego rodzaju duszą, którą oddano Diabłu.

Podążać za intuicją

W pracy nad rolą Poniedziałek starał się wziąć ją „na rozum”. Przeprowadził nawet coaching doktora, aby zrozumieć jego relacje ze światem i drugim człowiekiem. Branie roli „na rozum” skutkowało także tym, że Poniedziałek założył sobie, że przynajmniej jeden dubel chce obejrzeć, by udoskonalić swoje działania przed kamerą.

– Zawsze, jak coś poprawiałem, to pan Krzysztof mnie rugał i namawiał całą ekipę, aby mi nie puszczali tych materiałów. Musiałem strasznie się z nimi borykać, aby się do tego materiału dostać – wspomina Jacek Poniedziałek.

– Chodziło o to, abym tę rolę zagrał intuicyjnie, sobą, nie kombinując za bardzo i żebym zagrał tym, co mi natura dała, żebym podążał za intuicją – opowiada Poniedziałek. W kreowaniu postaci pomógł mu nieoczekiwanie także Ostap Vakuliuk, młody ukraiński aktor, który z Majdanu uciekł do Polski. W naszym kraju obecnie studiuje produkcję filmową.

– Ostap także mnie inspirował. Gdy już miałem przemyślany sposób zaistnienia w jakiejś scenie, przychodził i zadawał mi proste i bardzo konkretne pytania, zmuszając mnie do prostych i konkretnych odpowiedzi. Przez te pytania bardzo mi pomógł, bo wiele scen zagrałem inaczej – twierdzi Jacek Poniedziałek.

Trzeba być kimś innym

Ostap, który gra jedną z głównych ról w swojej pracy, przyjął zupełnie inną metodę niż Poniedziałek. Nie chciał oglądać tak, jak jego bardziej doświadczony kolega po fachu, scen ze swoim udziałem. – Chciałem to jak najszybciej zrobić, żeby nie zabierać czasu innym. Nie chciałem, aby coś się przeze mnie przedłużyło – mówi Ostap Vakuliuk, dla którego rola w „Eterze” była debiutem na dużym ekranie.

Do filmu Zanussiego trafił przez siostrę. To ona powiedziała mu, że reżyser pomagał aresztowanemu chłopakowi z Białorusi. Ostap uznał, że Zanussi pomoże także i jemu. – Przyszedłem, więc i ja do pana Krzysztofa, powiedziałem, że taki jestem i proszę o pomoc. Może przydam się, jako praktykant, czy asystent. W odpowiedzi usłyszałem, że teraz nie kręci żadnych zdjęć – opowiada Ostap Vakuliuk.

– Z panem Krzysztofem spotkałem się potem także na studiach w Polsce – jest moim wykładowcą. Potem powiedział mi, że robi film i potrzebuje Ukraińca, który mówi po polsku. I tak przeszedłem trzy castingi i się dostałem do filmu, ale w międzyczasie musiałem nauczyć się z powrotem mocniejszego ukraińskiego akcentu – dodaje.

Rola Tarasa dla Ostapa była naturalna. – Byłem sobą, tylko musiałem zaistnieć w zaproponowanych warunkach. To było dla mnie dobre, ponieważ po szkole aktorskiej znienawidziłem zawód aktora za to, że trzeba być kimś innym – wyjaśnia Ostap.

Kolonialiści czynią dobro podejrzane

Gdy ogląda się „Eter” nie da się ukryć, że film, oprócz bajecznych scen kręconych w różnych zakątkach Europy, jest produkcją, której akcja rozgrywa się na początku XX wieku, a to oznacza, że mamy do czynienia z filmem kostiumowym. Dlaczego zdecydowano się na ten zabieg?

– Z jednej strony chciałem oderwać się od dosłowności, z drugiej – istotny był dla mnie wyznacznik I wojny światowej. To zdarzenie było wielkim załamaniem XX wieku, w którym wierzono, że znaleziono odpowiedź na wszystkie problemy świata. I nagle I wojna światowa pokazała, że jesteśmy barbarzyńcami i niszczymy to, co zbudowaliśmy, że już nie jesteśmy tacy, jak nam się wydało – mówi Krzysztof Zanussi.

– Rozpoznano także, że współżycie z mniej rozwiniętymi krajami oparte jest na przemocy i bestialstwie. Okazało się, że kolonialiści czynią dobro podejrzane. Załamała się cała wiara w rozum, bo zaniedbano sferę ducha, którą uważano za resztki po magii i zabobonach. Dziś już wiemy, że był to pogląd fałszywy, bo intuicja prowadzi do tajemnicy – dodaje reżyser.

Dla aktorów z kolei zagranie w filmie kostiumowym było oderwaniem się od naszych realiów. – Opowiedzieliśmy ze współczesną wrażliwością historię, która zdarzyła się kiedyś. Wielką frajdą było włożyć kostiumy, które były oryginalnymi mundurami austriacko-węgierskimi – mówi Jacek Poniedziałek.

„Eter” na ekrany polskich kin wejdzie już w piątek (30 grudnia).

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama