Nieodwracalna dewastacja środowiska naturalnego i terenów wypoczynkowych, niewielki wpływ na odciążenie al. Powstańców Warszawy i zapory – taki scenariusz przewidują działacze lewicowej partii Razem, gdy władze Rzeszowa doprowadzą do budowy kilometrowego mostu przez rzeszowski zalew.
Rzeszowskie struktury partii Razem uważają, że prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc (notabene też lewicowiec, ale z SLD), który jest zwolennikiem budowy mostu, chce doprowadzić do inwestycji „kosztem środowiska naturalnego, zdrowia ludzi i rzeszowskiego budżetu”.
– My się na to nie zgadzamy! – tłumaczy Krzysztof Jasiński, członek zarządu Razem w Rzeszowie.
Cel? Ciężarówki poza miastem
Przypomnijmy: chodzi o budowę kilometrowego mostu, który ma być częścią planowanej blisko 6-kilometrowej obwodnicy południowej łączącej ulicę Podkarpacką z al. Sikorskiego.
Obwodnica ma sprawić, że z centrum miasta zostaną wyrzucone ciężarówki. Jej trasa rozpocznie się na ul. Podkarpackiej a zakończy na al. Sikorskiego na wysokości ul. Ruczajowej. Będzie ściśle powiązana z budowanym łącznikiem do węzła S19 Rzeszów Południe (Kielanówka).
Budowa obwodnicy, której koszt szacowany jest na ok. 500 mln zł, zakłada, że na całej jej trasie powstanie m.in. most na wysokości tzw. Ptasiej Wyspy, który będzie przecinał rzeszowski zalew na Wisłoku. Most typu extradosed ma mieć około kilometr długości, ok. 20 m szerokości i sześć pylonów. To byłby najdłuższy tego typu obiekt w całej Polsce.
Drogowcy przewidują, że sama budowa mostu między ul. Grabskiego i Żeglarską pochłonie ok. 200 mln zł. Cała obwodnica ma powstać w latach 2018-2019. Obwodnica południowa sprawi, że kierowcy jadący ul. Podkarpacką nie będą wjeżdżać do centrum Rzeszowa, chcąc dotrzeć na aleje Sikorskiego, Rejtana, czy Armii Krajowej.
Inwestycja jest aktualnie na etapie projektowania przez krakowską firmę Sweco. Ma ona to zrobić do końca marca br.
Zagłada chronionych ptaków
Budowa mostu przez tereny zalewu budzi najwięcej kontrowersji. Przeciwko inwestycji protestują ekolodzy, część mieszkańców, a teraz do nich dołączyły wspomniane rzeszowskie struktury partii Razem. Jej działacze uważają, że władze Rzeszowa od wielu lat „patrzą na transport jedynie z punktu widzenia kierowcy samochodu osobowego”. Razem twierdzi, że obwodnica będzie drogą donikąd.
– Sprawdzonym sposobem na likwidację korków czy poprawę skomunikowania miasta jest postawienie na zrównoważony transport – uważa Krzysztof Jasiński z Razem.
Razem proponuje, by setki milionów złotych przeznaczono na rozwój transportu publicznego, np. budując linie tramwajowe, monorail (kolejka nadziemna), poprawienie sieci miejskich autobusów razem z pętlami na obrzeżach miasta, tworzenie stacji przesiadkowych i parkingów „Parkuj i Jedź” lub opłacenie programu darmowych przejazdów komunikacją dla młodzieży szkolnej.
Razem stanowczo protestuje przeciwko budowie mostu przez zalew na Wisłoku. „Proponowana lokalizacja i kształt mostu spowoduje nieodwracalną dewastację środowiska naturalnego i terenów wypoczynkowych dla mieszkanek i mieszkańców całego Rzeszowa” – uważa partia.
Krzysztof Jasiński przypomina, że zalew na Wisłoku jest częścią obszaru obszaru „Natura 2000”, a planowane podpory mostu na tzw. Ptasiej Wyspie doprowadzą do jej doszczętnego zniszczenia.
– To oznacza zagładę dla gniazdujących tam licznych chronionych gatunków ptaków. Te tereny stanowią ostatnie naturalne miejsce do wypoczynku, chętnie odwiedzane przez mieszkanki i mieszkańców całego Rzeszowa, a także okolic – przypomina Jasiński.
Ogromny koszt, zysk niewielki?
Andrzej Świder, dyrektor Miejskiego Zarząd Dróg w Rzeszowie, jeszcze pod koniec grudnia ub. r. uspokajał, że most nie będzie miał większego wpływu na środowisko.
– Most powstanie na wysokości ok. 16 m nad poziomem lustra wody. Nie zakłóci funkcji rekreacyjnej zalewu. Obiekt polepszy komunikację i zwiększy atrakcyjność okolicznych terenów, na których będą mogły powstawać domy jednorodzinne – mówił nam wówczas Świder.
Razem uważa, że zarówno most, jak i cała planowana obwodnica południowa będą miały niewielki wpływ na odciążenie zatłoczonej al. Powstańców Warszawy i zapory, którą każdego dnia pokonuje tysiące kierowców. Działacze Razem twierdzą, że obwodnica skróci jedynie drogę dla kierowców jadących od Tyczyna w stronę drogi ekspresowej S19 i nie będzie to miało większego wpływu na zmniejszenie korków w samym mieście.
„Lepsze skomunikowanie południowej części miasta można osiągnąć głównie poprzez inwestycje w transport publiczny, drogi rowerowe oraz poprawę i rozbudowę już istniejącej infrastruktury transportowej” – uważa Razem.
„Budowa trasy i mostu w planowanej formie jest szkodliwa nie tylko dla przyrody i mieszkańców sąsiadujących z inwestycją, ale dla całego miasta Rzeszowa. Nie ma uzasadnienia dla ponoszenia tak wysokich kosztów – przyrodniczych i społecznych – dla tak niewielkich zysków” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez Razem.
Polityka budowania „na pokaz”
– Sprzeciwiamy się polityce prezydenta Ferenca, który często „rozwój” miasta opiera na dewastacji przyrody i pogorszeniu warunków życia mieszkańców Rzeszowa. Niemal kilometrowy most wpisuje się w dotychczasową politykę budowania na pokaz i za wszelką cenę – dodaje Krzysztof Jasiński.
Razem popiera i solidaryzuje się z mieszkańcami osiedla Budziwój, działaczami i organizacjami społecznymi oraz ekologami, którzy protestują przeciwko budowie obwodnicy i mostu w planowanym kształcie i miejscu.
Razem domaga się od władz Rzeszowa ponownej analizy przebiegu trasy obwodnicy, tak by tym razem wzięto pod uwagę uwarunkowania przyrodnicze i uwagi mieszkańców.
„Okręg rzeszowski Partii Razem sprzeciwia się prowadzeniu wielkich inwestycji w oderwaniu od realnych potrzeb mieszkanek i mieszkańców Rzeszowa. TAK dla rozwoju, NIE dla dewastacji przyrody!” – podkreśliła partia Razem w oświadczeniu.
We wtorek chcieliśmy ponownie porozmawiać na temat planowanej inwestycji z władzami MZD. Bezskutecznie.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl