Znów kontrowersje związane z budową wieżowców „Bryksy” w Rzeszowie. Ratusz idzie na rękę deweloperowi i zgadza się na likwidację pasa włączania się do ruchu przy ulicy Krakowskiej. Radni miejscy są przeciwko.
O inwestycji krakowskiego dewelopera (naprzeciwko galerii Nowy Świat) znów się mówi, ale już nie w kontekście wysokości wieżowców, ale jak do nich będzie można dojechać po zakończeniu budowy. Gdy we wrześniu ub. r. mieszkańcy dogadali się z „Bryksy”, że jeden z dwóch wieżowców zostanie obniżony z 17 do 13 pięter, sądzono, że temat jest zamknięty.
Nic bardziej mylnego. Deweloper ma problem, jak zapewnić dojazd do powstających bloków i biurowca. Chce, by miasto zlikwidowało istniejący pas włączania się do ruchu przy ulicy Krakowskiej, z którego obecnie korzystają mieszkańcy ulic Kotuli, Ofiar Katynia i Zbyszewskiego. To tzw. pas rozbiegowy, który ciągnie się od ronda „Inki”.
Korki, korki, korki…
Ratusz jest skłonny pójść na rękę deweloperowi i pas zlikwidować. Mieszkańcy protestują. Trudno się dziwić. Wyjazd z osiedla może być potem bardzo trudny, zatory od ronda „Inki” są niemal pewne, jeżeli samochody i autobusy będą musiały się zatrzymywać przed ruchliwą ul. Krakowską. Dziś płynnie włączają się do ruchu.
Wśród radnych miejskich też są przeciwnicy likwidacji pasa – głównie po stronie Platformy Obywatelskiej i PiS. To kolejny temat, w którym oba kluby mówią jednym głosem. Proprezydencki Rozwój Rzeszowa zachowuje dystans, woli w tej sprawie oddać głos ekspertom, by wypowiedzieli się, jak likwidacja wpłynie na bezpieczeństwo.
Ratusz zamówił audyt, który ma pokazać skutki nowej organizacji ruchu. Dokument ma być gotowy jeszcze w tym tygodniu. Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa, zapowiada możliwość zapoznania się z wynikami audytami po najbliższym weekendzie. To wtedy radni będą mogli pytać autorów i inwestora na temat likwidacja pasa.
Radni PO uważają, że ratusz zamówił audyt tylko po to, by pomóc deweloperowi w załatwieniu dojazdu do wieżowców tanim kosztem, a potem „grać” argumentem: wynajęci przez miasto fachowcy mówią, że wszystko będzie OK. – Zakorkuje się ten obszar miasta – zwracał uwagę podczas wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa Marcin Fijołek, radny PiS.
Nie zaznaczać drogi krzyżami
To właśnie z inicjatywy radnych PiS rada miała przyjąć oświadczenie o konieczności zachowania pasa ruchu. Ostatecznie „oświadczenie”, z powodu problemów formalno-prawnych, zamieniono na „apel” do władz Rzeszowa. Zanim to się stało, wywiązała się dyskusja wśród radnych.
– Inwestor powinien w inny sposób rozwiązać sobie wjazd na osiedle, a nie likwidować pas rozbiegowy – uważa radna Jolanta Kaźmierczak, przewodnicząca klubu PO. Obawia się ona, że po likwidacji pasa w tej części miasta będą nie tylko korki, ale i wypadki. Kaźmierczak zarzucała ratuszowi, że z deweloperem dogaduje się za plecami radnych.
Władze Rzeszowa zapewniają, że nie upierają się przy likwidacji pasa, a audyt, który został zlecony, jest podobno konieczny, bo wymaga tego Ministerstwo Infrastruktury. – Przyjęcie apelu będzie niezgodne z przepisami prawa – tak wiceprezydent Marek Ustrobiński ocenił plan przyjęcia apelu, by miasto zachowało pas włączania się do ruchu.
Z radnymi PO ramię w ramię szli radni PiS. – W tym miejscu bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nie róbmy zmian, które tę drogę zaznaczą krzyżami – mówiła radna Danuta Solarz (PiS).
Teraz drogę, potem szkołę i kanalizację
Apel nie spodobał się radnym Rozwoju Rzeszowa. Lider tego klubu Konrad Fijołek był zdziwiony, że sprawy dojazdu do wieżowców nie dogadano, gdy w ub. r. mieszkańcy toczyli negocjacje z deweloperem i zawarli z nim porozumienie. Wtedy radni PO i PiS stanęli po stronie mieszkańców w kontrze nie tylko do „Bryksy”, ale również do ratusza.
– Nie powinniśmy projektować dróg. Za chwilę będziemy projektować szkoły – czy budować pół piętra, czy dwa – albo kanalizację i przyłącza do nich. Nie doprowadzajmy do szaleństwa – mówił Fijołek i apelował do radnych, by słuchali ekspertów. Fijołek oświadczył, że w głosowaniu nie będzie uczestniczył, podobnie jak jego kolega Tomasz Kamiński.
– Od apelu bezpieczeństwo ani się nie zwiększy, ani nie zmniejszy – argumentował Kamiński. – Najlepiej umyć ręce od wszystkich problemów, podnosić tylko ręce, niczym się nie przejmować – komentował postawę radnych Rozwoju Rzeszowa Marcin Fijołek z PiS. Konrada Fijołka namawiał, by stanął po stronie mieszkańców i nie podnosił „białej flagi”.
– Naszą rolą jest zajmowanie się sprawami, które wpływają na komfort życia w mieście – podkreślał Marcin Fijołek. Jolanta Kaźmierczak dodała, że w trakcie ubiegłorocznych negocjacji deweloper nie zająknął się, że zależy mu na likwidacji pasa ruchu. – Bezpieczeństwo jest na pierwszym planie – podłapał Waldemar Szumny (PiS).
Ostatecznie apel przyjęto. Za było 14 radnych, przeciw – 5. Ile jest on warty? Wkrótce się okaże.
redakcja@rzeszow-news.pl