Świadectwo pracy Piotra Magdonia zawierało błędy, a gdy je poprawiono, to ratusz i tak nie wycofał się z dyscyplinarnego zwolnienia Magdonia z Miejskiego Zarządu Dróg w Rzeszowie.
Dyscyplinarne zwolnienie Piotra Magdonia ujawniliśmy w miniony piątek. Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, uznał, że Magdonia należy wyrzucić z Miejskiego Zarządu Dróg, bo ten rzekomo złamał przepisy tzw. ustawy antykorupcyjnej.
Gdy Magdoń wrócił 29 grudnia 2017 r. do MZD na mocy prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Rzeszowie, nakazującego przywrócenie go na stanowisko dyrektora MZD, ratusz tego samego dnia postanowił na trzy miesiące oddelegować Magdonia na stanowisko głównego specjalisty ds. technicznych, bo stołek dyrektorski był zajęty przez Andrzeja Świdra.
Jak nieoficjalnie mówiono w ratuszu, władze Rzeszowa „kupiły” trzy miesiące czasu, by zastanowić się nad dalszą przyszłością Piotra Magdonia.
Nie trzeba było długo czekać, bo w ubiegły czwartek 18 stycznia, Magdoniowi wręczono „dyscyplinarkę”. Ratuszowi urzędnicy zdobyli świadectwo pracy Magdonia z jego poprzedniej firmy – Hartbex, gdzie był wcześniej wicedyrektorem ds. handlu i produkcji. Z dokumentu wynikało, że Magdoń w Hartbexie pracował do 31 grudnia, a do pracy w MZD stawił się 29 grudnia.
Urząd Miasta znalazł „haczyk”, że Piotr Magdoń przez ten czas formalnie pracował w dwóch miejscach naraz, a tego zabrania tzw. ustawa antykorupcyjna. Tymczasem, jak się teraz dowiadujemy, Hartbex dostarczył do ratusza błędne świadectwo pracy Piotra Magdonia. Data 31 grudnia została poprawiona na 28 grudnia.
– I ten poprawiony dokument został natychmiast przesłany do urzędu miasta. Dziwię się, że tak szybko zapadła decyzja o zwolnieniu mnie z MZD, a gdy mój poprzedni pracodawca skorygował świadectwo pracy, to prezydent ze zwolnienia mnie z pracy się nie wycofał, mimo, że wiedział o błędach w świadectwie – mówi Piotr Magdoń. Twierdzi też, że jego świadectwo pracy z Hartbexu ratusz zdobył za jego plecami.
Piotr Magdoń złoży przeciwko ratuszowi kolejny pozew do sądu pracy. Ale tym razem zastanawia się, czy w pozwie żądać powrotu na zajmowane stanowisko, czy „jedynie” ograniczyć się do wypłaty odszkodowania. – Sądzę, że nie ma sensu walczyć o powrót do MZD, skoro prezydent nie zamierza respektować wyroków sądu – uważa Magdoń.
Twierdzi, że podstawa prawna, którą przywołano do zwolnienia go z MZD, w jego przypadku nie miała żadnego zastosowania, bo decyzje urzędowe i tak podejmował Andrzej Świder po tym, gdy Magdonia oddelegowano na stanowisko głównego specjalisty. W praktyce miał on doradzać Świdrowi. Magdoń był odcięty o dysków sieciowych komputerów MZD i nie miał dostęp do bieżących informacji.
– Wszystkie dokumenty potrzebne do pracy dostawałem w formie papierowej. Nie ułatwiano mi pracy, a jednocześnie o niczym nie mogłem decydować. Jak więc mogłem łamać ustawę antykorupcyjną? Sposób, jaki traktowano mnie w pracy, nosi znamiona mobbingu, co też zamierzam podnieść w pozwie. Nie wykluczam, że o całej sytuacji powiadomię również inspekcję pracy – zapowiada Piotr Magdoń.
I przekonuje jeszcze, że Miejski Zarząd Dróg za czasów, gdy był jego dyrektorem osiągał lepsze wyniki finansowe niż za obecnego kierownictwa.
– Parafrazując znane słowa prezydenta, że „Trzeba robić robotę i tempo musi być pierońskie”, teraz „Robota się nie robi, a tempo nie jest pierońskie”. Szkoda, że prezydent tak ze mną postępuje i nie dąży do ugody, tylko naraża miasto na kolejne koszty sądowe. Bawi się za pieniądze rzeszowian – uważa Piotr Magdoń.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl