Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Rzeszowscy radni PiS chcą wykorzystać polityczną koniunkturę w ratuszu. Wnioskują do prezydenta Marka Bajdaka, by miasto jak najszybciej przystąpiło do uchwalenia planu chroniącego tereny zielone nad Wisłokiem. 

Ochrona terenów zielonych to temat przewodni trwającej kampanii wyborczej na prezydenta Rzeszowa. W ubiegłym tygodniu startująca w wyborach Ewa Leniart (z poparciem PiS) zapowiedziała, że jak zostanie prezydentem, to jej polityka będzie zmierzała do ochrony zieleni i tworzenia nowych miejsc rekreacyjnych. 

Do kampanii Ewy Leniart wykorzystywany jest pełniący funkcję prezydenta Rzeszowa Marek Bajdak (pełni tę rolę na wniosek Leniart). W tym samym czasie Bajdak ogłosił, że miasto wkrótce ogłosi konkurs architektoniczny na zagospodarowanie prawego brzegu Wisłoka – od Mostu Karpackiego (tzw. zapory) do Mostu Zamkowego.

Konkurs niewiele da

Eksperci od architektury i urbanistyki mieliby przedstawić pomysły na urządzenie prawego brzegu Wisłoka na długości około kilometra i ok. 100 m szerokości. Najlepsze wizje zostaną nagrodzone (pula nagród ma wynieść 60 tys. zł), a przede wszystkim mają być zrealizowane, a nie przeleżeć na dnie urzędniczych szuflad.

Miasto jest w większości właścicielem działek na wspomnianym terenie, ale musiałoby się też dogadać z częścią deweloperów, by ich plany budowy mieszkań w pobliżu Wisłoka wpisywały się w wizje ratusza – tworzenia nad rzeką np. placów zabaw, plenerowych siłowni. Marek Bajdak jest po takich rozmowach z kilkoma deweloperami. 

Na jakie ustępstwa są gotowi deweloperzy, dziś trudno powiedzieć. Deklarują wsparcie finansowe. PiS, który jest w opozycji w Radzie Miasta, nie ma wątpliwości, że nawet najlepszy konkurs architektoniczny niewiele da, jeżeli na przedmiotowym terenie nie będzie ustanowiony plan zagospodarowania przestrzennego, chroniący tereny zielone nad rzeką.

– Plan jest potrzebny, by mieć podstawy do pozyskania działek – mówi Robert Kultys, radny PiS. 

Na bazie starej uchwały

W poniedziałek radni PiS – Kultys, Jerzy Jęczmienionka i Waldemar Szumny – poinformowali, że złożą wniosek do Marka Bajdaka, by miasto przystąpiło do sporządzenia owego planu. Optymistyczna wersja zakłada, że prace nad planem, który byłby tworzony w Biurze Rozwoju Miasta Rzeszowa, trwałyby 14-16 miesięcy. 

PiS chce, by Marek Bajdak podparł się uchwałą rady jeszcze z sierpnia 2018 roku, którą cudem przeforsował PiS. Tamta uchwała dotyczyła ochrony terenów nad Wisłokiem aż do ulicy Podwisłocze. Niewiele z niej zrealizowano, deweloperzy dostają kolejne „wuzetki”, w okolicach Mostu Zamkowego ma wyrosnąć 17-kondygnacyjny apartamentowiec. 

– To smutne podsumowanie polityki przestrzennej ostatnich lat, jak można zmarnować przepiękną przestrzeń rekreacyjną – ubolewa dziś radny Kultys.

Stracony czas

Wniosek PiS o uchwalenie planu jest okrojony i dotyczy tej części prawego brzegu Wisłoka, na który ma być ogłoszony konkurs. PiS uważa, że plan jest potrzebny także po to, by w jednakowym czasie trwały prace nad planem i rozmowy z deweloperami, jak pogodzić inwestycje mieszkaniowe z planami miasta. 

PiS nie forsuje realizacji planu sprzed prawie trzech lat, bo to dużo bardziej czasochłonna procedura. Uchwała z 2018 roku jeszcze uwzględniała poszerzenie ulicy Podwisłocze. Wcześniej trzeba byłoby też zmienić studium na tym terenie. PiS twierdzi, że deweloperzy szybciej postawią swoje bloki, a miasto będzie się musiało do nich już tylko dostosować. 

Radni PiS wyczuli teraz, że ich „zielone” wizje da się chociaż w części zrealizować. Ich sprzymierzeńcem jest właśnie Marek Bajdak, którego tymczasowe rządy nie mogą się rozmijać z obietnicami składanymi przez Ewę Leniart. Robert Kultys żałuje, że uchwały z 2018 r. nie zrealizowano. – Dzisiaj musimy nadganiać ten stracony czas – mówi.

„Zielona” polityka  

Radni PiS po cichu liczą też, że w radzie miasta nie będzie oporu przed ochroną terenów zielonych. Konrad Fijołek, kandydat opozycji na prezydenta Rzeszowa, lider największego w radzie klubu Rozwój Rzeszowa, zapowiedział odejście od „betonowej” polityki miasta. Nikt nie wie na razie, ile kosztowałoby urządzenie prawego brzegu Wisłoka. 

– Nie będzie tańsze niż rewitalizacja parku przy ulicy Dąbrowskiego – ocenia Robert Kultys. A ta kosztowała prawie 10 mln zł. Choć „wuzetki” na inwestycje nad Wisłokiem dostało kilku różnych deweloperów, to projektuje je jedna osoba. PiS uważa, że to ułatwi rozmowy miasta z deweloperami. – Potrzebna jest współpraca – mówią radni opozycji. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama