„PiS chce chronić ważne działki przed chaosem” – czytamy w Nowinach z 15 listopada. Szkoda, że robi to na granicy hipokryzji.
Swoje zamiary PiS ogłosił na specjalnie w tym celu zwołanej konferencji prasowej, informując o zgłoszeniu na najbliższą sesję projektu uchwały uchylającej niegdysiejszą zgodę rady na sprzedaż działek na osiedlu Drabinianka. Pominę tu taki drobny fakt, że pod projektem uchwały widnieje również i mój podpis, a póki co do PiS-u się nie zapisałem, ani nie zamierzam tego robić. Istotniejsze są jednak przedstawiane przyczyny zgłoszenia tego projektu.
Główny zarzut formułowany przez kolegów z PiS-u jest taki, że zgodnie z ostatnio zmienionym ustawodawstwem, działkę tę może kupić wyłącznie rolnik, zatem jest niebezpieczeństwo, że dzisiaj miasto otrzyma za nią kwotę niewspółmierną do wartości. Niezorientowany czytelnik zdziwi się pewnie, skąd takie kuriozalne ograniczenie dla działek leżących tak blisko centrum miasta.
Odpowiedź jest prosta: to posłowie PiS uchwalili takie przepisy w ustawie o obrocie ziemią. Zatem radni PiS zabrali się za ambitne zwalczanie problemu, którzy ich partyjni koledzy sami stworzyli. Dlatego pewnie skuteczniej można by go było rozwiązać, gdyby zwrócili się do obecnego na konferencji posła Wojciecha Buczaka, żeby zainicjował naprawienie tego, co posłowie PiS zepsuli.
To nie zmienia faktu, że tę zgodę na sprzedaż należy uchylić, ale przede wszystkim dlatego, że – zgodnie ze słusznymi postulatami mieszkańców Drabinianki – ten teren nie powinien być komercyjnie zabudowywany, tylko przeznaczony na zieleń, rekreację, albo inne potrzeby społeczne (np. budowę domu kultury). Rzeszów jest w ogonie polskich miast, jak chodzi o ilość zieleni. Sukcesywnie zabudowywana Drabinianka też potrzebuje takich terenów. Dlatego – i tu trzeba się zgodzić z kolegami z PiS-u – zacząć należy od uchwalenia od dawna przygotowywanego planu zagospodarowania. Jednak warto tu przypomnieć, że już w maju 2013 roku rada zobowiązała prezydenta miasta do przyspieszenia prac na planem obejmującym ul. Zieloną (rozpoczęcie prac w 2006 roku), postulując, aby został on przedstawiony radzie przed końcem roku. Projekt tej uchwały został zgłoszony przez klub radnych PO i poparty przez PiS.
I na koniec uwaga ogólna. Zrozumiała, chociaż czasem irytująca, jest potrzeba polityków podkreślania przy różnych inicjatywach: to my, to my. W tym przypadku jednak chyba trochę za daleko to poszło.