– To już przeradza się w patologię – uważa jeden z Czytelników Rzeszów News, który twierdzi, że rzeszowscy policjanci urządzili sobie „polowanie” na pieszych, przechodzących na czerwonym świetle. Policja: – Kuriozalna interpretacja.
Pan Paweł (imię zmienione, prawdziwe dane do wiadomości redakcji) napisał do nas list, w którym opisuje „wyczyny” policjantów w okolicach ul. Cichej (akademiki Uniwersytetu Rzeszowskiego) i Tesco przy al. Powstańców Warszawy. Z relacji pana Pawła wynika, że to miejsca, które wybitnie sobie upodobali funkcjonariusze i karzą ludzi za przejścia przez wspomniane ulice. Najczęściej za przejście na czerwonym świetle.
„Ten sam radiowóz, ci sami funkcjonariusze”
Nasz Czytelnik twierdzi, że policjanci siedzą w nieoznakowanym radiowozie i wlepiają mandaty. Pan Paweł sam w listopadzie 2017 roku taki mandat dostał – 100 zł. Na dowód przesłał nam kopię dokumentu. Mandat za „niestosowanie się do sygnalizatora”.
„Od tego czasu zacząłem zwracać uwagę na takie sytuacje i to zaczęło budzić mój niepokój. Ten sam radiowóz i ci sami funkcjonariusze krążą w tych okolicach i już cztery razy widziałem, jak wlepili mandat za przejście na czerwonym świetle” – pisze w liście pan Paweł.
„Rozumiem, że to jest wykroczenie i należy się mandat. Patrząc na to z drugiej strony, myślę, że policjanci urządzili sobie polowanie i pewnie w ten sposób wyrabiają statystyki. To nie fair, tym bardziej, że – podkreślam – to są ci sami funkcjonariusze, więc to nie jest sytuacja, gdzie po prostu zobaczyli, że ktoś przechodzi na czerwonym, ale oni specjalnie jeżdżą w tamtych okolicach i polują na pieszych” – pisze w dalszej części listu pan Paweł.
W środę był świadkiem, jak policjanci „upolowali” kolejną osobę.
„Przechodziłem obok radiowozu i zobaczyłem znajome mi twarze, postanowiłem, że tym razem zareaguję. Zdaję sobie sprawę, że możecie drodzy Państwo pomyśleć, że chcę się zemścić za to, że dostałem mandat, ale podkreślam, że od tego czasu minęły dwa miesiące. Myślę, że odezwie się kilka osób, które dostały mandat od tych samych policjantów, a wtedy będziecie mieli pewność, że to nie jest odosobniony przypadek” – uważa pan Paweł.
I dodaje: „Sprawa jest o tyle niepokojąca, że to już przeradza się w patologię. Funkcjonariusze polują na pieszych. Wybrali doskonałe miejsce, bo to są okolice, gdzie kręci się wielu studentów, a dwa, idąc do Tesco, ludzie idą na skróty i przechodzą w niedozwolonym miejscu. Nie wygląda to też na ochronę zdrowia i życia. To chyba nie przypadek, że cztery razy ci sami policjanci ukarali mandatem przechodniów w tej samej okolicy”.
Na koniec pan Paweł pyta: „Dlaczego ta okolica jest tak pilnie „patrolowana” przez tych samych funkcjonariuszy?”.
Policja: Lepszy mandat niż utrata życia
Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, przekonuje nas, że policjanci nie urządzili sobie żadnego „polowania” na pieszych. – Czy któryś z tych pieszych dostał mandat za przechodzenie na zielonym świetle? – pyta retorycznie Szeląg. Twierdzi, że funkcjonariusze nie mają żadnych norm, ile w danym dniu, czy w miesiącu muszą wypisać mandatów.
– To kuriozum, że ktoś ma pretensje o to, że policjanci karzą za łamanie przepisów – uważa rzecznik rzeszowskiej policji. Nie wyklucza jednocześnie, że w tych rejonach, o których w liście wspomniał nasz Czytelnik, pojawiali się w ostatnim czasie ci sami policjanci. Nie ma podobno w tym nic nadzwyczajnego.
– Czuwamy nad bezpieczeństwem pieszych. Policjanci nie mogą nie zareagować. Mało tego, będziemy się takim sytuacjom pilnie przyglądać i kierować odpowiednie służby. Lepiej chyba zapłacić mandat niż stracić życie albo zdrowie – twierdzi Adam Szeląg. Podkreśla, że w ostatnim czasie w Rzeszowie jest dużo wypadków z udziałem pieszych na przejściach. Do większości z nich dochodzi jednak z winy kierowców.
– Ale również przyglądamy się zachowaniom pieszych. Policjanci będą reagować. Nie ma żadnego wyrabiania przez nas statystyk. Pretensje są nieuzasadnione. Nasze reakcje na takie wykroczenia będą stanowcze. Poza tym, można nie przyjąć mandatu – mówi rzecznik Szeląg.
Nieprzyjęcie mandatu oznacza, że sprawa trafia do sądu, który może ukarać nas jeszcze bardziej dotkliwie finansowo i doliczyć koszty postępowania.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl