Zdjęcie: Pixabay
Reklama

Prokuratura w Strzyżowie sprawdza, czy jeden z policjantów z komendy spod Rzeszowa znęcał się nad swoją żoną i ich 12-letnią córką. Policjant musiał opuścić mieszkanie na 14 dni. Dlaczego do niego wrócił? 

O sprawie wiemy z naszych nieoficjalnych źródeł policyjnych. Ewa K.* mieszka kilkadziesiąt kilometrów od Rzeszowa. Dla jej dobra nie podajemy nazwy miejscowości.

Ewa jest żoną policjanta komendy powiatowej, który kieruje pracą dzielnicowych, jest też koordynatorem… ds. procedury „Niebieskiej Karty”. W „Niebieskich Kartach” odnotowywane są policyjne interwencje związane z przemocą domową. 

Policjant w 2018 r. był członkiem gminnego zespołu interdyscyplinarnego ds. przeciwdziałania… przemocy w rodzinie. W 2014 r. wziął udział w wojewódzkim konkursie „Dzielnicowy Roku”, który obejmował m.in. tematykę zapobiegania przemocy w rodzinie

Bronią kolegi

Nie podajemy dokładnej komendy, w której pracuje policjant ze stopniem aspiranta sztabowego. Sprawa jest niejednoznaczna, śledczy głowią się, co teraz mają z nią zrobić.

Ewa K. 20 lutego br. wychodzi z domu. Chce złożyć zawiadomienie o tym, że jej mąż-policjant znęca się nad nią fizycznie i psychicznie od 2005 roku. Ofiarą przemocy ma być też ich 12-letnia córka. 

Kobieta nie chce już jechać do komendy powiatowej, w której pracuje jej mąż. Boi się, że wygra źle pojęta solidarność zawodowa i koledzy zrobią wszystko, by zapewnić mężowi „parasol ochronny”. Próbowała dwa miesiące wcześniej. 

– Odesłali ją z kwitkiem. Jej mąż się o tym dowiedział. Powiedział, że ją niby zastrzeli, jak gdzieś złoży zawiadomienie – dowiaduję się w swoich policyjnych źródłach. 

Wyrzucony z domu

Wspomnianego 20 lutego Ewa K. jedzie do Rzeszowa, przychodzi do Komendy Wojewódzkiej Policji przy ulicy Dąbrowskiego. Wierzy, że tutaj nikt sprawie „łba nie ukręci”. Składa zawiadomienie przeciwko mężowi.

A w zawiadomieniu jest mowa o przemocy seksualnej, znęcaniu, biciu, kopaniu, pluciu, grożeniu nożem, o naderwanym uchu 12-letniej córki. Ewa do zawiadomienia dołącza płytę z kilkugodzinnym nagraniem, na którym słychać awanturującego się męża. 

– Policjant nadzorujący sprawy przemocy w rodzinie, sam się znęca nad rodziną. Paradoks – słyszę od swoich rozmówców związanych z policją. 

Rzeszowscy policjanci natychmiast reagują. Jadą z kobietą do jej domu. Nie mają wątpliwości: mąż-policjant Ewy K. ma natychmiast opuścić mieszkanie. Korzystają z zapisów obowiązującej od listopada 2020 roku ustawy antyprzemocowej.

Policjanci nie muszą już pytać sądu o zgodę, by sprawcę przemocy wyrzucić z mieszkania. Funkcjonariusz opuszcza dom na 14 dni, ma zakaz zbliżania się do żony. W tym czasie sprawę bada już prokuratura. Ta z terenu, gdzie mieszka Ewa K. 

– Zawiadomienie otrzymaliśmy 21 lutego – potwierdza nam wiceszef tej prokuratury.

Nie podajemy jego nazwiska, jak i siedziby prokuratury, bo łatwo będzie namierzyć Ewę K. i jej męża. Źródło zbliżone do policji: – Żona jest zastraszana przez znajomych policjanta, żeby wycofała zeznania. I chciała wycofać, bo pracuje u matki jednego z policjantów.

Naciski na Ewę 

Prokuratura, która dostaje zawiadomienie, szybko się wyłącza z prowadzenia sprawy. Nie chce, by i na nią padł cień podejrzeń, że nie jest obiektywna – w końcu z policjantami z miejscowej komendy pracuje przy różnych śledztwach. 

– Złożyliśmy wniosek o wyłączenie nas z prowadzenia sprawy niezwłocznie, jeszcze tego samego dnia, gdy otrzymaliśmy zawiadomienie – mówi nam wiceszef tej prokuratury. 

Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, która nadzoruje pracę prokuratur rejonowych w Rzeszowie (dwóch), Dębicy, Strzyżowie, Ropczycach, Łańcucie i Leżajsku, decyduje – sprawa ma trafić do prokuratury w Strzyżowie. Trafia 26 lutego.

Mąż Ewy K. wciąż nie może się do niej zbliżać. Ewę odwiedza kolega jej męża, też policjant. – Wycofaj zeznania – nakłania kobietę. Ewa jest pod presją, bije się z myślami. – Jest zastraszana – słyszymy w kręgach policyjnych. 

Dobre imię męża… 

27 lutego wysyłam pytania do komendy, w której pracuje mąż Ewy. Pytam m.in., czy wobec policjanta, którego żona oskarża o przemoc, podjęto jakieś kroki dyscyplinarne. Odpowiedź przychodzi na następny dzień. Podpisał się pod nią zastępca komendanta powiatowego.

„Zadane pytania dotyczą sfery prywatnej oraz danych wrażliwych, zgodnie z Ustawą o Ochronie Danych Osobowych, udzielenie odpowiedzi na pytania sformułowane w ten sposób, nie jest możliwe”. – To krycie – oceniają moi rozmówcy z policji. 

Docieram do Ewy. 1 marca proponuję jej spotkanie. Ewa odpisuje 2 marca. „Nigdy z Panem się nie spotkam. Kategorycznie zabraniam Panu szargania dobrego imienia mojego męża” – czytam z niedowierzaniem. „Niech Pan nie szuka taniej sensacji tam, gdzie jej nie ma”. 

„Mój mąż jest porządnym człowiekiem. Proszę mnie nie nękać, gdyż każda następna próba jakiegokolwiek kontaktu ze mną lub wykorzystania mojego wizerunku lub mojej rodziny zostanie zgłoszona do prokuratury” – napisała Ewa. I zablokowała kontakt. 

Strach i zdrada

W tym samym czasie z Ewą kontaktuje się już prokurator ze Strzyżowa, któremu przydzielono sprawę. Dzwoni do Ewy, by się umówić z nią na złożenie zeznań już w prokuraturze. Od tego zależy, czy mąż kobiety dostanie zarzuty. 

Ewa już nie jest taka twarda, mięknie. W rozmowie z prokuratorem sugeruje, że doszła do porozumienia z mężem, ale obiecuje, że przyjedzie do prokuratury i wszystko powie na miejscu. Przyjechała w czwartek, 7 marca. 

– Wycofała zeznania, powiedziała, że zawiadomienie przeciwko mężowi złożyła ze złości, bo podejrzewała go o zdradę, której nie potwierdziła – przekazuje nam Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. 

Cena milczenia 

Co teraz? – Na 90 procent sprawa zostanie umorzona. Co prawda są zeznania świadków, ale nie bezpośrednich. O problemie wiedzą tyle, ile usłyszeli od kobiety – dowiaduję się w prokuraturze. Czy Ewa ze strachu postanowiła bronić swojego męża?

– Może. Może uznała, że jej się nie to opłaca, jeżeli oboje mają kredyty, pożyczki do spłacenia, jeżeli jego pensja stanowi źródło główne utrzymania, a status mieszkania jest niejasny – opowiada mi policjant z doświadczeniem w sprawach przemocowych.

Co się musi stać, by przerwać milczenie? – Niestety, jakkolwiek brzmi to brutalnie, ale tragedia. Może wtedy do kogoś coś dotrze – odpowiada funkcjonariusz. Prokuratura nie chce jeszcze przesądzać, jaki będzie ostateczny finał sprawy.

– Rozważane jest przesłuchanie 12-latki w sądzie w obecności psychologa – mówi prokurator Krzysztof Ciechanowski. – Decyzja, czy o takie przesłuchanie wystąpić, powinna zapaść w przyszłym tygodniu – dodaje. 

Mąż Ewy wrócił już do domu. 

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

* Imię i pierwsza litera nazwiska kobiety zostały zmienione 

Reklama