Słynnego pomnika Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie nie chce chronić przed wyburzeniem wojewódzki konserwator zabytków. Twierdzi, że nie ma do tego podstaw prawnych i powątpiewa, czy monument jest w ogóle zabytkiem.
Na początku października Tadeusz Ferenc (SLD), prezydent Rzeszowa, napisał do podkarpackiego wojewódzkiego konserwatora zabytków list z prośbą, aby pomnik Czynu Rewolucyjnego u zbiegu alei Cieplińskiego i Piłsudskiego został wpisany do rejestru zabytków.
Taki wpis ochroniłby monument przed wyburzeniem grożącym mu w związku z obowiązującą od roku ustawą dekomunizacyjną, która nakazuje usuwać z przestrzeni publicznej wszystkie te upamiętnienia, które propagują ustrój komunistyczny.
Usunięcia pomnika Czynu Rewolucyjnego chce rzeszowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej, twierdząc m.in., że osoby, które odsłaniały monument miały krew na rękach a ówczesne walki proletariackie nie miały wiele wspólnego z walką o niepodległość Polski.
Dlatego też Tadeusz Ferenc, znając opinię IPN-u i wiedząc jak może skończyć się przyszłość pomnika, miał nadzieję, iż wojewódzki konserwator wpisze go do rejestru zabytków, i tym samym zamknie drogę wojewodzie podkarpackiemu Ewie Leniart (PiS), aby to ona ostatecznie decydowała o losie pomnika.
Tak jednak się nie stało, ponieważ wojewódzki konserwator Beata Kot odmówiła ochrony pomnika. Dlaczego? Bo stwierdziła, że nie ma podstaw prawnych do tego oraz ma wątpliwości, czy pomnik Czynu Rewolucyjnego można uznać za zabytek.
„(…) Do rejestru wpisuje się zabytek ruchomy na podstawie decyzji wydanej przez wojewódzkiego konserwatora zabytków na wniosek właściciela tego zabytku. Tylko w przypadku uzasadnionej obawy zniszczenia lub uszkodzenia zabytku o wyjątkowej wartości historycznej, artystycznej lub naukowej istnieje możliwość prawna wpisania zabytku ruchomego do rejestru zabytków z urzędu (…)” – czytamy w odpowiedzi wojewódzkiego konserwatora zabytków na list Tadeusza Ferenca.
Opinia konserwatora nie powinna jednak dziwić, jeżeli weźmie się pod uwagę, że jest on powoływany przez wojewodę. Beata Kot na tym stanowisku jest od kwietnia 2016 roku. Ewa Leniart odwołała wcześniej dr Grażynę Stojak. Politycy PiS są zwolennikami wyburzenia pomnika. Jego los jest więc w rękach PiS-owskiego wojewody.
Z opinii konserwatora zabytków wynika również, że to nie Tadeusz Ferenc powinien zabiegać o wpisanie pomnika do rejestru zabytków, a klasztor oo. Bernardynów w Rzeszowie, który od 2006 roku jest właścicielem obiektu. Bernardyni w tej sprawie nie zrobili jednak żadnego kroku i jakoś specjalnie się do tego nie palą.
O przyszłości słynnego obiektu jest tymczasem coraz głośniej nie tylko w Rzeszowie, ale już w całym kraju. Wyburzenie pomnika szacowane jest nawet ok. 40 mln zł. Kilka dni temu o zamieszaniu wokół monumentu informowała stacja TVN24. W materiale wypowiadali się m.in. mieszkańcy Rzeszowa, którzy nie wyobrażają sobie, by pomnik zniknął z centrum miasta.
„To wizytówka Rzeszowa”, „Nie burzy się historycznych pomników i historii się nie przewraca”, „Powinien pozostać ku przestrodze”, „Pomnik dawno stracił swoje znaczenie, jako symbol komunizmu i stał się sławnym symbolem Rzeszowa” – to wypowiedzi mieszkańców, których cytowała TVN24.
Wypowiedział się również prezydent Tadeusz Ferenc, który uważa, że nawet przeniesienie pomnika byłoby bezsensowne. „Pomnik waży ogromną ilość ton. Cięcie, przenoszenie, składanie… To kolejne koszty” – powiedział Ferenc.
(jg)
[poll id=”19″]
redakcja@rzeszow-news.pl