Burza w podkarpackiej Platformie Obywatelskiej. Część działaczy nie chce znowu widzieć w swoich szeregach Marka Poręby. Nie wyobrażają sobie, że do PO wstąpi także skompromitowany Mirosław Nowak, który uciekł z Nowoczesnej. W tle jest konflikt na szczycie władz regionalnych Platformy.
O tym, że Marek Poręba z Rzeszowa chce wrócić do Platformy Obywatelskiej a Mirosław Nowak do niej wstąpić dowiedzieliśmy się nieoficjalnie z kilku niezależnych źródeł.
Poręba w styczniu br., po 12 latach bycia w PO i przez długi czas w jej władzach zarówno na szczeblu wojewódzkim, jak i rzeszowskim, rzucił legitymacją partyjną. Mamy jego pisemną styczniową rezygnację z członkostwa w Platformie, podobnie jak e-maila, którego na początku maja br. wysłał do centrali PO, że chce wrócić na łono partii.
Krytykował Schetyna i Kłaka
Zacznijmy od styczniowej rezygnacji. Poręba nie zostawił suchej nitki na władzach PO, łącznie z jej liderem Grzegorzem Schetyną, a także na Krzysztofie Kłaku, który od stycznia 2016 r. rządzi podkarpacką Platformą. Poręba oskarżył PO, że partia od dłuższego czasu odchodzi „od realnych spraw obywateli”, a „zaangażowanie w strukturach jest znikome”.
„Mimo wielu propozycji (audyt struktur, zbudowanie strategii działań w regionie dla partii) zgłaszanych i do Przewodniczącego Schetyny, a przede wszystkim do szefa regionu p. Kłaka, kończyło się tylko na rozmowie. Chęć pracy i zaangażowania się w nią wykazywałem wielokrotnie bez odzewu” – poskarżył się w piśmie Marek Poręba.
Stwierdził, że sam „poświęcając czas i pieniądze” budował „pozytywny wizerunek Platformy”. Poręba poskarżył się też, że w wyborach parlamentarnych w 2015 r. dostał na rzeszowskiej liście PO do Sejmu dopiero siódme miejsce. Do parlamentu oczywiście nie wszedł. Zaatakował Krzysztofa Kłaka, że jego decyzje personalne „nie wzmacniają i nie budują na przyszłość” PO.
Zaledwie po pięciu miesiącach Marek Poręba zmienił zdanie i do Platformy chce wrócić. Świadczy o tym e-mail, którego 4 maja wysłał do centrali PO. Tym razem stwierdził, że styczniowa rezygnacja z członkostwa w PO była spowodowana „względami osobistymi”.
„Chciałbym jednak wycofać tą rezygnację i pracować dalej na rzecz Platformy jako jej członek” – napisał Poręba. Zadeklarował też, że jest w stanie uregulować zaległe składki członkowskie.
„Marek spalił za sobą mosty”
Dzwonimy do Poręby. Początkowo zaprzecza, że chce wrócić do PO. Gdy cytujemy mu e-maila, zmienia zdanie. – PO zmieniła kierunek, w końcu wychodzi do ludzi. Tego wcześniej nie było, to mi przeszkadzało. Strategia się zmieniła diametralnie – tłumaczy chęć ponownego zaangażowania się w działalność PO.
Marek Poręba twierdzi, że jest w stanie przyciągnąć do Platformy nowe twarze, ale rzekomo te osoby postawiły warunek, że Poręba też musi wrócić do partii.
W podkarpackiej PO ze świecą jednak szukać tych, którzy tęsknią za Porębą. W 2013 r. z hukiem odchodził ze stołka dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Rzeszowie, gdy się okazało się, że złamał ustawę antykorupcyjną, co zarzuciło mu CBA. Wielu działaczy PO wspomina Porębę jako konfliktowego polityka.
– Marek, odchodząc z PO, spalił za sobą mosty. Na „do widzenia” skrytykował szefostwo a sam niewiele zrobił, by poprawić nasze notowania – mówi nam jeden z rzeszowskich działaczy PO.
– Teraz, jak nam rosną sondaże, Poręba wyczuł, że jest dla niego miejsce. Gdy było źle, ciężko pracowaliśmy, to jego nie było. Teraz chce przyjść na gotowe. To bezczelność – mówią nasi rozmówcy z Platformy.
Poręba koniunkturalistą?
Poręba zaprzecza, że do PO chce wrócić tylko dlatego, że partii skoczyły słupki sondażowe. – Bzdura. Nie patrzę na sondaże – zapewnia, twierdząc, że nie był tylko „szarym członkiem PO”, ale także posłem (przez cztery miesiące) i przez długie lata szefem Platformy w powiecie rzeszowskim.
Dziś Poręba prowadzi własną firmę, po odejściu z PO obracał się w środowisku Nowoczesnej, chciał do niej wstąpić. Nic mu z tego jednak nie wyszło.
Krzysztof Kłak, szef PO na Podkarpaciu, o chęci powrotu Marka Poręby do partii dowiaduje się od nas. – Ze mną na ten temat nie rozmawiał – mówi Kłak. Jest zdziwiony, że Poręba wybrał drogę do PO za pośrednictwem centrali partii. – Powinien w pierwszej kolejności zwrócić się o przyjęcie do rzeszowskiego koła, z którego wystąpił – twierdzi Kłak. Ale nie mówi kategorycznie „nie” dla powrotu Poręby do PO.
– Jeżeli on chce nas naprawdę wspierać, włączyć się realnie i w faktyczną wspólną walkę, w budowę programu dla Polski po odsunięciu od władzy PiS, to taką deklarację Marka Poręby odbieram pozytywnie – twierdzi Krzysztof Kłak.
– W PO, niestety, byli i tacy, którzy partię traktowali koniunkturalnie. Jak rządziliśmy, to w PO byli, bo liczyli na stanowisko. Jak nie rządzimy, to część osób odeszło. Mam nadzieję, że u Marka pojawiła się szczera refleksja, że się pomylił. Boję się jednak, że chce wrócić tylko dlatego, że nam wzrosły sondaże. Potrzebujemy ludzi nie tylko wtedy, gdy jest dobrze, ale przede wszystkim, gdy jest bardzo ciężko – tłumaczy Kłak.
Szanse, że Marek Poręba znów dołączy do PO są jednak mizerne. Opór działaczy Platformy przed Porębą jest ogromny.
Nowak na kolacji ze Schetyną
Ale ewentualny powrót Poręby w szeregi Platformy to nie jedyny twardy orzech do zgryzienia dla regionalnych władz partii. Do PO zaczął się „przymilać” Mirosław Nowak, który w styczniu br. został wyrzucony z Nowoczesnej.
Nowak był szefem podkarpackich struktur partii Ryszarda Petru. Odszedł w wyniku konfliktu z lokalnymi działaczami, którzy wytoczyli przeciwko niemu ciężkie zarzuty: dyktatorski styl kierowania partią, zamykanie drzwi dla nowych członków a nawet mobbing współpracowników.
Według naszych nieoficjalnych informacji Nowak o wstąpienie do PO zabiega u samego Grzegorza Schetyny. Jego „patronką” jest podobno podkarpacka posłanka Platformy Krystyna Skowrońska, która chciałaby Nowaka w partii.
Schetyna już zaczął wypytywać rzeszowskich działaczy PO, co sądzą o byłym liderze Nowoczesnej na Podkarpaciu. Nowak, ku zaskoczeniu dla wielu lokalnych polityków Platformy, pojawił na kolacji ze Schetyną podczas kwietniowego pobytu w Rzeszowie.
W rzeszowskich szeregach PO nazwisko Nowaka wywołuje takie same reakcje jak nazwisko Marka Poręby. Wielu z nich pamięta, że Nowak nie stawił się przed sądem partyjnym Nowoczesnej, gdy miało dojść do konfrontacji z działaczami przed usunięciem go partii.
– Nie stanął przed sądem koleżeńskim tylko zdezerterowal, ale sprawy, które były jego przedmiotem, nadal są aktualne. Dezercja oznacza brak argumentów obrony i de facto przyznanie racji skarżących. Staramy się w PO promować osoby, które w życiu publicznym są godne zaufania i pracują na rzecz lokalnej społeczności. Nie zaś karierowiczów skoncentrowanych na szybkim efekcie wybicia poprzez nieetyczne gierki – słyszymy od kolejnego polityka PO w Rzeszowie.
Jak nieoficjalnie się dowiadujemy, Mirosław Nowak regionalną „górę” PO kusi tym, że do partii przyciągnie ok. 40 nowych osób.
– Gdy był w Nowoczesnej, dzwonił do działaczy PO, obiecując im wyimaginowane korzyści, jeżeli przejdą do „N”. Teraz takie gry próbuje prowadzić na rzecz Platformy. Każdy z działaczy „N”, czy innych partii, jeżeli będzie chciał do nas przyjść, to wie, gdzie jest nasze biuro regionu lub kontakt do władz – mówi jeszcze inny polityk PO na Podkarpaciu.
Chcieliśmy porozmawiać z Mirosławem Nowakiem. Telefonu komórkowego przez wiele dni nie odbierał, na prośby o kontakt nie zareagował.
Bo warto działać razem
Krystyna Skowrońska zaprzecza, by miała zabiegać o to, by Nowaka wpuszczono w szeregi PO. – Nie ma tematu – ucina posłanka PO. Ale na samą myśl, że Nowak miałby wstąpić do Platformy, Skowrońska mówi tak: – Warto działać razem, ze wszystkimi jest nam po drodze, jeżeli zależy im na dobru Polski.
Kolejnym politykiem z regionalnej „góry” PO, którego nazwisko wymienia się przy wspieraniu pomysłu przygarnięcia Mirosława Nowaka do Platformy jest poseł Marek Rząsa z Przemyśla, sekretarz podkarpackiej Platformy. Rząsa, podobnie jak i Skowrońska, zaprzecza.
– To nieprawda, że zabiegam o to, by Mirosława Nowaka przyjąć do PO. Widziałem go dwa razy w życiu, z czego raz w radiu, a raz przelotnie. To, że krążą na ten temat takie informacje, to już przywykłem. Mam grubą skórę – mówi Marek Rząsa.
– Nie wiem, co mówi i sądzi w tej sprawie część mojego środowiska. Statut partii jest taki, że jeżeli ktoś chce zostać naszym członkiem, to powinien wypełnić deklarację, znać statut i go przestrzegać. To właściwie formalność. Jeżeli ktoś chce być w PO, to mogę się z tego tylko i wyłącznie cieszyć. To nieważne, czy ktoś się nazywa Nowak, czy Kowalski – twierdzi poseł Rząsa.
„Tak” dla Mirosława Nowaka w PO otwarcie mówi za to inny rzeszowski poseł Platformy – Zdzisław Gawlik. – Jestem za tym, by poszerzać aktywność, otwierać się na nowe twarze. Nie można zamykać się w wąskim kręgu. Działalność Mirosław Nowaka oceniam pozytywnie. Dla Platformy byłby wartością dodaną. Jestem za tym, żeby do nas przyszedł. Będę to popierał – zapowiada Gawlik.
W tej „walce o Nowaka” ujawnia się spór wśród różnych frakcji w podkarpackiej PO. Skowrońska, Rząsa i Gawlik tworzą swoją „drużynę” przeciwko ekipie Krzysztofa Kłaka, który stara się głównie scementować rzeszowskie struktury Platformy, będące w ostatnich latach w totalnej rozsypce.
– Głównie Skowrońska i Rząsa chcą osłabić przywództwo Kłaka. Oboje są bardzo naiwni. Dają sobie nawijać makaron na uszy, że tutaj przyjedzie zbawca, który zrobi porządek a tak naprawdę wygeneruje kolejne konflikty – mówią nam działacze PO.
Atakował bardziej niż PiS
Sam Kłak potwierdza, że i do niego dotarły sygnały, że Mirosław Nowak chce wstąpić do Platformy. – Podobno organizuje on grupę nowych twarzy, która ożywi Platformę na Podkarpaciu, bo jego zdaniem w obecnym kształcie jesteśmy zbyt drętwi, zabetonowani. Nic nie wiem, co to miałaby być za grupa – mówi Krzysztof Kłak.
Jemu pomysł z przyjęciem Mirosława Nowaka do PO wydaje się bardzo podejrzany. – On, gdy był szefem Nowoczesnej, bardzo agresywnie nas atakował, bardziej niż PiS. Może pan Nowak przeżył głęboką metamorfozę? Ludzie, którzy zmieniają partie, gdy jednej spadają sondaże, a drugiej rosną, często zdradzają. Miałbym duże wątpliwości, czy pana Nowaka przyjmować – uważa Krzysztof Kłak.
Nie podoba mu się, że Mirosław Nowak za plecami władz PO organizuje jakąś grupę, która miałaby wstąpić do Platformy. Kłak twierdzi, że najpierw trzeba szczegółowo wyjaśnić, dlaczego Nowaka wyrzucono z Nowoczesnej.
– Poza tym, dla naszych działaczy, którzy wytrwali w PO, ciężko pracowali w trudnym dla nas czasie, taki „transfer” byłby niezrozumiały. To wobec nich byłoby nieprzyzwoite – stwierdza Krzysztof Kłak.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl