Były rozmowy, które zakończyły się fiaskiem. Teraz na znak protestu oflagowano autobusy, zajezdnię i dworzec PKS. Pracownicy chcą podwyżek.
Biało-czerwone szarfy na przedniej szybie i naklejki z informacją o akcji protestacyjnej – tak od wtorku wyglądają autobusy, zarówno PKS, jak i MKS. Dwa dni później flagami związków zawodowych oznaczono także dworzec autobusowy przy ul. Grottgera i zajezdnię PKS przy al. Wyzwolenia. Zarówno kierowcy, jaki i pozostali pracownicy spółki oczekują podwyżek.
Akcję protestacyjną zorganizowały dwa związki: „Solidarność” i Związek Zawodowy Pracowników PKS. Dla pracowników żądają podwyżek 200 zł (brutto) od listopada br. i kolejnych 200 zł od stycznia 2019 roku oraz dofinansowania spółki przez właściciela PKS-u, czyli Związek Gmin Podkarpacka Komunikacja Samochodowa.
– Pierwszy etap negocjacji, które trwały od sierpnia, nie przyniósł kompromisu wobec czego kolejnym etapem będą negocjacje z udziałem mediatora. Związki zawodowe, działające w PKS, nie wykluczają strajku, gdyby i kolejne rokowania zakończyły się fiaskiem – dowiadujemy się od protestujących związków.
Czy na proteście cierpią pasażerowie? – Nie. Do pracy przychodzimy – mówi Rzeszów News jeden z kierowców PKS. Nie wiadomo, jak długo potrwa akcja protestacyjna.
Pierwsze pismo w sprawie podwyżek dla pracowników PKS do zarządu ZG PKS trafiło jeszcze w sierpniu. Wówczas związkowcy domagali się podwyżki o 500 zł (brutto) od 1 października. Trzy rozmowy negocjacyjne odbyły się we wrześniu, ale porozumienia nie osiągnięto, bo zarząd spółki zaproponował 200-złotową podwyżkę od stycznia 2019 r.
– Ostatnie spotkanie negocjacyjne zakończyło się podpisaniem protokołu rozbieżności – słyszymy od kierowców PKS.
Średnia pensja kierowcy PKS wynosi niespełna 3 tys. zł (brutto). Składa się na nią stawka godzinowa – 8,5 zł, 5 zł za wykonanie kursu, 6 proc. ze sprzedaży biletów oraz około 20 proc. dodatku stażowego. Na temat akcji protestacyjnej od kilku dni bezskutecznie próbujemy porozmawiać z władzami PKS.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl