Przyszłość Zamku Lubomirskich w Rzeszowie, jako instytucja kultury, wciąż mglista i niejasna. Do nowej siedziby Sądu Okręgowego marszałek też może się nie dorzucić.
Kupców przesiedlono z ulicy Dołowej na Dworaka, bo miasto spieszyło się z przekazaniem działki pod budowę nowej siedziby Sądu Okręgowego. Dokumenty nie są jeszcze podpisane, a marszałek podkarpacki Władysław Ortyl z PiS wciąż się zastanawia, czy dołoży pieniądze do tego pomysłu, a konserwator zabytków ma wątpliwości, czy jest sens z zamku robić instytucję kultury. Tak w dużym skrócie aktualnie wyglądają sprawy związane z budową nowej siedziby Sądu Okręgowego i przyszłość Zamku Lubomirskich, ale zacznijmy od początku.
Nowe targowisko przy ul. Dworaka funkcjonuje od 1 października 2017 roku. Przenieśli się na nie kupcy, którzy wcześniej swoje pawilony mieli na działce przy ul. Dołowej. Przeprowadzkę kupców wymusił ratusz, który zaplanował, że na działce po starym targowisku powstanie nowy gmach siedziby Sądu Okręgowego, który obecnie urzęduje w Zamku Lubomirskich.
Jaki plan ma Jaki?
Tym sposobem dawna siedziba znamienitego rodu miała zamienić się w ośrodek kultury. W założeniach ratusza miało to wszystko stać się dość zgrabnie i szybko – podpisanie aktu notarialnego w wyniku którego działka przy ul. Dołowej miała stać się własnością Skarbu Państwa miało, jak zapowiadał ratusz, nastąpić jeszcze na wakacjach w 2017 roku. Do dziś jednak dokumentów nie podpisano.
Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, tym się jednak nie przejmuje.
– Gdy spotkałem się w Warszawie z Patrykiem Jakim [wiceministrem sprawiedliwości – przyp. red.], mówił, że w kwestii budowy nowej siedziby Sądu Okręgowego jest pozytywna opinia w Ministerstwie Sprawiedliwości oraz zgoda na budowę nowego gmachu i przekazanie zamku na cele kulturalne. W najbliższym czasie wiceminister Jaki ma przyjechać do Rzeszowa, wówczas ustalimy szczegóły – twierdzi prezydent.
Dodajmy do tego, że Tadeusz Ferenc o przejęcie Zamku Lubomirskich od resortu sprawiedliwości, który jest właścicielem obiektu, stara się już od przeszło 10 lat. Do tej pory rozmowy kończyły się jedynie na obietnicach i deklaracjach. Póki co, nic nie zapowiada, aby taktyka resortu kierowanego przez Zbigniewa Ziobrę wobec ratusza się zmieniła.
Kolejną rzeczą w kwestii budowy nowego sądu i przejęcia zamku jest rola samorządu podkarpackiego. Ferenc ciągle powtarza, że do nowego obiektu wymiaru sprawiedliwości, który miałby powstać przy ul. Dołowej, dołoży z budżetu miasta 10 mln zł. Zapewnia też, że marszałek województwa ze swojego budżetu dołoży tyle samo.
– Marszałek zawsze powtarzał, że włączy się w budowę nowej siedziby sądu i wspólnie z miastem będzie utrzymywał zamek – przekonuje Ferenc.
Kto to będzie utrzymywał?
I nie sposób się z tym nie zgodzić, bo marszałek nic przeciwko temu nie ma, aby miasto przejęło zamek na cele kulturalne, ale jednocześnie zaznacza, że to autonomiczna decyzja ratusza. To w praktyce może oznaczać tyle, że Rzeszów może się przeliczyć licząc, że do późniejszego utrzymania przejętego zamku dorzuci się samorząd podkarpacki.
Podobne plany ratusz miał przy Podkarpackim Centrum Lekkoatletycznym. Ostatecznie sprawa stanęła na tym, że po wybudowaniu obiektu to miasto, jako inwestor, będzie go utrzymywać, chociaż ma z niego w przyszłości korzystać młodzież z całego województwa.
Niemniej jednak marszałek deklaruje, że jest zainteresowany i otwarty „na wszelkie rozmowy i ustalenia, które pomogą wypracować wspólnie jak najlepsze rozwiązania w tej kwestii”.
I tu wydaje się być pies pogrzebany, bo ratusz jest już cały zwarty i gotowy, aby nową siedzibę sądu budować i przejąć zamek, a marszałek dopiero jest na etapie „rozważania wsparcia finansowego”.
Marszałek: Temat ważny, ale…
– Możliwość wsparcia finansowego budowy nowej siedziby sądu przy ul. Dołowej będziemy rozważać, ale dopiero wówczas, gdy sprawa przejęcia przez miasto Zamku Lubomirskich nabierze realnych, formalnych kształtów – wyjaśnia Monika Konopka z biura prasowego urzędu marszałkowskiego.
– Zanim padną deklaracje, co do kwot wsparcia finansowego, konieczne są rzeczowe ustalenia w tym temacie (m.in. funkcjonalne, budowlane). Bez nich trudno składać jakiekolwiek obietnice. Temat jest ważny nie tylko dla Rzeszowa, ale także dla całego regionu, dlatego samorząd województwa chce w nim uczestniczyć i angażować się, ale w oparciu o zaplanowany harmonogram działań – dodaje Konopka.
I tu wydaje się, że mamy kolejny problem – zamek ma dużo małych pomieszczeń i do tego od 5 maja 1950 roku jest pod ochroną konserwatora zabytków, a to oznacza, że w obiekcie można wprowadzać co najwyżej drobne zmiany. Burzenie ścian i stworzenie np. sceny koncertowej, czy dużej powierzchni ekspozycyjnej nie wchodzi w grę.
Dlatego też grupa robocza powołana w ub. r. przez Tadeusza Ferenca, w skład której weszli m.in. wszyscy dyrektorzy miejskich i wojewódzkich instytucji kulturalnych oraz dziennikarze (m.in. Magdalena Mach z rzeszowskiej Gazety Wyborczej), wymyśliła, aby w zamku skupić instytucje kultury rozproszone po całym mieście oraz stworzyć np. „Pracownię jednego autora”, Europejską Akademię Sztuki, czy pracownię Edwarda Janusza, słynnego rzeszowskiego fotografika.
Konserwator powątpiewa
Bartosz Podubny, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków, tym planom jednak nie daje wielkich szans powodzenia. – Mało która instytucja kultury widziałaby to miejsce [Zamek Lubomirskich – przyp.red.] dla siebie – twierdzi w rozmowie z Rzeszów News Podubny.
Konserwator przypomina także, że obiekt o którym mowa nie jest zamkiem, a sądem. – Z zamku zostały tylko fortyfikacje. Budynek sądu wybudowano w czasach zaboru austriackiego, kiedy decyzją ówczesnych władz Zamek Lubomirskich został rozebrany do fundamentów. Owszem, sąd gabarytami i wieżą nawiązuje do architektury Zamku Lubomirskich, ale jest to budynek sądu i na jego potrzeby została zaprojektowany – tłumaczy Podubny.
Jego zdaniem adaptacja zamku na cele kulturalne może być bardzo trudna ze względów czysto użytkowych.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl