W mijającym tygodniu do biura poselskiego, domu a także pokoju w hotelu poselskim wkroczyli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sprawa rzekomo ma związek z przeszukaniami u innego polityka wiceministra infrastruktury, a to z kolei w związku z zatrzymaniami prominentnych podkarpackich biznesmenów, którym zarzuca się powoływanie się na wpływy m.in. posła Burego.

I nad czym się tutaj zastanawiać, jest podejrzenie, są zarzuty, w wyjaśnieniach pojawia się nazwisko szefa klubu PSL, uruchamiana jest prokuratura, CBA, następuje przeszukanie. Ba. Przeszukanie u polityków koalicyjnych. Można myśleć, władza patrzy sobie na ręce.

I myślenie takie byłoby uprawnione, gdyby nie fakt, że jest płytkie. Przeszukanie bowiem odbywa się w przeddzień ważnego dla PO głosowania. Następnego dnia bowiem może zostać odwołany minister Sienkiewicz. A na to premier Tusk nie może pozwolić.  Nie może sobie pozwolić z jednego względu. To on sam musi go odwołać.  To od niego musi wyjść inicjatywa. Wszak minister wyrzucony przez szeryfa Tuska to nie minister odwołany przez Sejm.

Premier miał wystarczającą ilość szabel, ale w pewnym momencie okazało się, że szable PSL są takie jakby mało wierne i że los ministra nie jest wcale taki pewny. W PSLu bowiem pojawiły się dylematy (nie mogę nie napisać: o dziwo), czy pozostawienie szefa MSZ to aby właściwa decyzja . Czy nie będzie to wyglądało na polityczne trwanie na siłę (wszak przypadku PSLu od jakiegoś czasu niektóre głosowania tak wyglądają)

Okazało się bowiem, że mniejszy koalicjant jest w stanie poświęcić związek z PO, a w konsekwencji również frukta, którymi się raczy w zamian za wierność  w głosowaniach (ponownie nie mogę się powstrzymać, aby nie napisać: o dziwo). W obliczu takiego scenariusza trzeba było więc uciszyć nieczyste myśli Ludowców, a  że marchewki w PSLu pod dostatkiem, trzeba było użyć kija.

Przychodzi  więc CBA wysłane przez niezależną (?) prokuraturę, szuka dokumentów mających potwierdzić zarzuty i wyjaśnić ewentualny udział posła Burego w sprawie.

Następnego dnia mamy już swoisty koalicyjny spektakl. PSL niby chce, niby nie chce. Rozmawia, debatuje, poseł Kłopotek oburza się w swoim stylu w świetle kamer. I co? I nic. Sienkiewicz pozostaje, Koalicja trwa mać. I tylko poseł Pawlak stara się z tej rozgrywki wyjść z plecakiem fantów. Czy je potem dobrze wykorzysta czas pokaże.

Czytając powyższe można by  dojść do wniosku, że autorka stara się „podprogowo” obronić posła Burego. Nic bardziej mylnego. Gdy pojawiły się informacje (głównie na Twitterze ) mówiące: CBA u posła PSL, w sekundę (zanim zdążyłam sprawdzić, któremu z ludowców złożono wizytę) pomyślałam: Bury. Mówi się na Podkarpaciu już od jakiegoś czasu o dziwnych związkach posła ze światem biznesu.

Demokratyczne państwo prawa szczyci się jednak zasadą domniemania niewinności, a ta nakazuje poczekać  na ustalenia prokuratury. Mam wrażenie, że nastąpi to jednak później niż wcześniej. No chyba, że przed kolejnym ważnym głosowaniem, gdy PSL da sygnał, że planuje polityczny skok w bok.

Reklama