Ministerstwo Sportu obiecywało, że da pieniądze, a jak przyszedł czas wypłaty, to okazało się, że ministerialna kasa świeci pustkami. Budowa Podkarpackiego Centrum Lekkoatletycznego w Rzeszowie w tym roku raczej nie ruszy.
Podkarpackie Centrum Lekkoatletyki przy ul. Wyspiańskiego to inwestycja, którą wspólnie ma realizować miasto Rzeszów i samorząd wojewódzki przy udziale Ministerstwa Sportu i Turystyki. Oba samorządy miały dać po 8 mln zł, a resort – 16 mln zł.
Problemy z domknięciem planu finansowania realizacji inwestycji trwały latami. Udało się je w końcu zamknąć w styczniu br., gdy ratusz podpisał umowę z urzędem marszałkowskim na współfinansowanie PCL. Wcześniej długimi miesiącami mamiono nas, że oba samorządy muszą się w końcu dogadać, bo tylko wtedy Ministerstwo Sportu będzie mogło uruchomić swoją dotację.
Ratusz czeka i czeka
Od podpisania umowy minęło już siedem miesięcy i wciąż nie ma widoków, by inwestycja ruszyła. Aby ją rozpocząć, wcześniej trzeba ogłosić przetarg na wybór wykonawcy. A ta procedura jest w powijakach. – Czekamy na pieniądze z ministerstwa – mówi krótko Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Bez pieniędzy z resortu sportu, przetarg nie zostanie ogłoszony. A przypomnijmy, pierwotnie mówiono, że PCL powstanie do 2019 roku. Gdy między ratuszem i urzędem marszałkowskim wciąż nie było porozumienia, termin zakończenia inwestycji przeciągnięto do 2021 roku.
Dotrzymanie nowego terminu wydaje się nierealne. PCL to inwestycja, która co chwilę napotykała na problemy. Najpierw były kłopoty z wyborem inwestora. Początkowo miał nim być klub CWKS Resovia, ale ministerstwo krzywo na to patrzyło, twierdząc, że bardziej wiarygodnym partnerem biznesowym będzie dla niego któryś z samorządów – miejski lub wojewódzki.
Problem za problemem
Samorząd wojewódzki mówił „nie”, ratusz też się nie palił do bycia inwestorem, bo bał się późniejszych konsekwencji. Po wybudowaniu PCL musiałby wziąć na swoje barki utrzymywanie obiektu.
Na ratusz spadły gromy, że nie chce poprawiać sportowej infrastruktury w mieście. Obecne warunki dla lekkoatletów na stadionie Resovii są skandaliczne. Podczas zawodów muszą się przebierać na trybunach albo… w autobusach.
W końcu miasto w 2017 roku zdecydowało się zostać inwestorem PCL. Gdy ten problem został rozwiązany pojawił się kolejny. Tym razem dotyczył zapisów w Wieloletniej Prognozie Finansowej miasta. Chodziło o to, że ratusz, aby dostać dotację z ministerstwa, musiał zapisać w WPF-ie wartość całej inwestycji, czyli szacowane 32 mln zł.
Magistrat nie chciał tego zrobić, ponieważ nie miał gwarancji, że marszałek da obiecane 8 mln zł. Samorząd województwa swoje deklaracje opierał na początku tylko na uchwale intencyjnej sejmiku, której w zasadzie marszałek nie musiał wykonać.
Zanim województwo obiecane 8 mln zł wpisało do swojego budżetu i dogadało się z miastem, znów minęło sporo cennego czasu. Na tyle dużo, że teraz Ministerstwo Sportu kręci nosem, gdy jest pytane: co z 16-milionową dotacją? Chcieliśmy o tym zapytać resort, ale dotychczas nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.
Wstępnie na „tak”, ale…
Za to Jarosław Stawiarski, wiceminister sportu i turystyki, w tej sprawie wypowiedział się dla serwisu Czytaj Rzeszów. Stawiarski zwrócił uwagę, że MSiT dofinansowuje już na Podkarpaciu trzy inwestycje: budowę hali w Mielcu (17 mln zł), rozbudowę hali na Podpromiu w Rzeszowie (10 mln zł) i budowę hali lekkoatletycznej Uniwersytetu Rzeszowskiego, która docelowo ma zostać wsparta kwotą nie 15 mln zł, a 25 mln zł.
W przypadku Podkarpackiego Centrum Lekkoatletycznego wniosek o dofinansowanie inwestycji leży w ministerstwie, ale…
„Jesteśmy wstępnie na „tak”, bo obiekt jest wpisany jako strategiczny dla polskiego sportu, ale nie ma jeszcze decyzji o przyznaniu środków. Jeśli się pojawią, to na pewno wniosek będzie procedowany. Stadion Resovii ma szansę na dofinansowanie” – powiedział Jarosław Stawiarski.
Z tego urzędniczego języka wynika jasno – ministerstwo nie ma pieniędzy na budowę PCL, a wszystkie dotychczasowe deklaracje o wsparciu inwestycji były pustymi obietnicami. Nie wiadomo, czy pieniądze będą, a jeśli tak, to kiedy. Wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi.
Jeśli w tym roku, przed wyborami samorządowymi, ministerstwo nie znajdzie pieniędzy na budowę PCL, będzie to kolejny, na przestrzeni ostatniego roku, policzek dla miasta ze strony rządu PiS.
Pierwszym było nieprzyznanie 277 mln zł na budowę tzw. obwodnicy południowej, drugim – wstrzymanie finansowania budowy nowej siedziby Sądu Okręgowego przez Ministerstwo Sprawiedliwości, a w konsekwencji utrącenie planów miasta związanych z przejęciem Zamku Lubomirskich.
List do parlamentarzystów
Problemy z PCL zaniepokoiły jednego z Radnych Rozwoju Rzeszowa Witolda Walawendra, który jeszcze do niedawna był czynnym działaczem Resovii. Do podkarpackich parlamentarzystów zaapelował, by w MSiT lobbowali na rzecz przyznania rzeszowskiej inwestycji dofinansowania.
„Cała społeczność sportowa Rzeszowa i regionu, w tym utalentowana młodzież trenująca lekkoatletykę oraz uczestnicząca w zawodach na obiekcie przy ul. Wyspiańskiego, jak również środowisko działaczy sportowych oraz samorządy (…) oczekują budowy wymarzonego i tak potrzebnego obiektu sportowego w Rzeszowie i na Podkarpaciu” – napisał do parlamentarzystów Witold Walawender.
Inwestycja zakłada przebudowę stadionu Resovii, budowę zaplecza socjalnego z 9 szatniami, zaplecza trenerskiego, gabinetów lekarskich i do badań antydopingowych, krytej sześciotorowej bieżni o długości 330 m oraz bursy dla 90 młodych sportowców.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl