Otrzymaliśmy z sądu pisemne uzasadnienie wyroku ws. uchylenia uchwały o wygaśnięciu mandatu Marcina Fijołka. Jego treść można zobaczyć tutaj. Umieszczam je dlatego, żeby umożliwić zainteresowanym zapoznanie się z argumentacją sądu i jednocześnie wykazać, że zarzut, jaki mnie po ogłoszeniu wyroku spotkał, był kompletnie nieuzasadniony. Przypomnę, że red. Marcin Kobiałka w rzeszowskim wydaniu Gazety Wyborczej, zainspirowany przez kol. radnego Wiesława Buża, stwierdził, że Rada Miasta Rzeszowa przegrała tę sprawę z przyczyn formalnych, a winien temu niepowodzeniu jestem ja, ponieważ nie dostarczyłem sądowi odpowiednich dokumentów.
Otóż z otrzymanego uzasadnienia jednoznacznie wynika, że decyzja sądu miała charakter merytoryczny, bo o przyczynach formalnych można by mówić wtedy, gdybym dokumentów, którymi dysponuję, albo które byłbym zobowiązany stworzyć, na czas do sądu nie dostarczył. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca.
Rzeszowska Rada Miasta po raz pierwszy zajmowała się tego rodzaju sprawą i przyjęła następujący – moim zdaniem racjonalny – tryb postępowania. Po przedstawieniu projektu uchwały na sesji, nastąpiło skierowanie sprawy do komisji regulaminowo-statutowej. Ta w obecności przedstawicieli wnioskodawców i Marcina Fijołka zdecydowała o wystąpieniu do organów zewnętrznych z zapytaniami dot. tej sprawy. Ponieważ obowiązuje zasada, że komisje samodzielnie nie występują na zewnątrz, to ja podpisałem stosowne pisma. Otrzymane odpowiedzi przekazałem z powrotem do komisji, która na tym zakończyła rozpatrywanie problemu i negatywnie zaopiniowała projekt uchwały o wygaśnięciu mandatu Marcina Fijołka (w komisji przewagę mają radni PiS). Wnioskodawcy nie domagali się dalszych pism, zapytań, czy poszukiwań dodatkowych dowodów, jakby tym samym uznając, że zebrane materiały są wystarczające.
Sąd stwierdził inaczej, wskazując, że „uchwała Rady Miasta nie została poparta dowodami, które mogłyby obalić” twierdzenie Marcina Fijołka, że w Rzeszowie „koncentrował swoje sprawy życiowe”. Jeśli więc ktoś tu zawinił, to jedynie wnioskodawcy, na których ciążył obowiązek przekonującego wykazania swojej tezy. Przewodniczący Rady jest zobowiązany realizować decyzje rady, czy potrzeby komisji, ale nie ma uprawnień dochodzeniowo-śledczych. Prawdę mówiąc, to inni radni też w tej materii niewiele mogą zdziałać i zapewne nie byliby w stanie dokumentów, o jakich wspomniał sąd, zdobyć. Tego typu działania mogłaby jedynie podjąć prokuratura, do której koledzy – mimo takich podpowiedzi – nie chcieli się zwrócić. Ja zaś ani nie byłem zobowiązany, ani przekonany do takich kroków. Moim zdaniem bowiem, z formalnego punktu widzenia p. Marcin Fijołek pewne błędy popełnił i to – przy starannym zbadaniu – nawet można by mu było udowodnić, ale w rzeczywistości w Rzeszowie zamieszkiwał. Zatem biorąc pod uwagę ducha, a nie tylko literę kodeksu wyborczego, mandatu stracić nie powinien.