Zdjęcie: Maciej Brzana / Rzeszów News

– Informacje są zdawkowe, żadnych konsekwencji po narażeniu zdrowia dzieci – pisze w liście do Rzeszów News matka dziewczynki, która zatruła się salmonellą.

O salmonelli w rzeszowskich żłobkach i przedszkolach pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Sanepid, jak na razie, potwierdził zatrucie u 14 dzieci. Salmonellę wykryto w prywatnych placówkach. Na razie nie wiadomo, gdzie jest źródło zatruć.

Wiadomo, że jedzenie do żłobków i przedszkoli dostarczał ten sam dostawca. Sanepid nie podaje jego nazwy, firma cateringowa została wzięta pod lupę. Badania wciąż trwają. Sanepid prowadzi dochodzenie sanitarno-epidemiologiczne. 

Żadnego poruszenia… 

Po naszej publikacji skontaktowała się z nami matka dziewczynki, która uczęszcza do placówki żłobkowo-przedszkolnej „Maluszkowo” przy ulicy Strzelniczej w Rzeszowie. Poniżej publikujemy list kobiety (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). 

Moja córka została zarażona salmonellą. Pierwsze objawy wystąpiły u niej 28 lipca br. Miała gorączkę i biegunkę. Objawy przeszła dzielnie, ale dla mnie jest nie do pomyślenia, że to wszystko nadal funkcjonuje, jak wcześniej.

Co więcej, nie dostałam ŻADNEJ informacji ze żłobka o tych problemach. Nikt nie zwrócił uwagi, że coś jest nie tak, że wystąpiły potwierdzone przypadki, żadnego poruszenia, a dla mnie to ewidentne naruszenie zasad funkcjonowania tych szczególnych placówek.

Placówki nadal funkcjonują, catering dowożą jak do tej pory, wszyscy świecą oczami i powtarzają, że kontrole przebyte pozytywnie, informacje są zdawkowe, żadnych konsekwencji po narażeniu zdrowia dzieci! Nie wierzę, że tylko ja jestem oburzona!

Od kierowniczki „Maluszkowa” miałam w zeszłym tygodniu informacje, że potwierdzono jeden przypadek, ale kontrole przeszli pozytywnie i wszystko działa. U dzieci pojawiły się  luźne stolce i stany podgorączkowe, ale rodzice zrzucają wszystko na ząbkowanie.

W zeszłym tygodniu dostałam telefon z sanepidu z pytaniem o stan zdrowia córki. W związku z podejrzeniem zbiorowego zatrucia, dostałam skierowanie na badania, w poniedziałek (14 sierpnia) dostałam wynik pozytywny.

Córka od pierwszych objawów zostaje w domu, przede wszystkim ze względu na jej dobro, ale też z troski o inne dzieci, żeby nie dochodziło do zakażeń wtórnych. To tylko moja dobra wola, obrywają na tym bardzo moje obowiązki zawodowe.

Za opiekę w prywatnych placówkach się płaci. Jestem oburzona brakiem informacji i reakcji placówki, cierpią na tym maluszki. Całe szczęście to nasz ostatni miesiąc w tym miejscu.

Czytelniczka Rzeszów News

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama