Walczymy o porządne ścieżki rowerowe w Rzeszowie i pewnie jeszcze trochę powalczymy. Ale może warto też pomyśleć o wyjściu z nimi na zewnątrz.
Ścieżki rzeszowskie mają przede wszystkim służyć przemieszczaniu się po mieście. Najczęściej do pracy, na zakupy, czy do znajomych. W celach rekreacyjnych na krótszy dystans głównie używamy ścieżek nad Wisłokiem. Ale przecież całkiem liczni są i tacy, którzy jeżdżą dalej poza miasto. I tu pojawia się problem, jak bezpiecznie z tego naszego grodu na rowerze wyjechać i dojechać do miejsc przyrodniczo, czy rekreacyjnie ciekawych.
Rzeszów ma w pobliżu spore obszary leśne. Największe i najbardziej znane to kompleks zaczynający się w Borze i ten w Bratkowicach (oba łączą się za Głogowem). Już przedtem nie było łatwo do nich na rowerze miło i bezpiecznie dojechać, ale po rozpoczęciu remontu linii kolejowej do Krakowa i wybudowaniu autostrady stało się to jeszcze trudniejsze. Stąd postulat rzeszowskiej Platformy Obywatelskiej wybudowania podmiejskich ścieżek rowerowych. Zacząć by należało od dojazdów do lasów wspomnianych wyżej, bo leżą na równinie i dojazd tam jest łatwiejszy. Potem można by się skierować na południe (Malawa, Przylasek, Babica, Niechobrz), gdzie pagórki wymagają trochę większej sprawności fizycznej, więc tamte ścieżki służyłyby bardziej wytrawnym rowerzystom.
Jest wprawdzie projektowana wielka droga rowerowa Polski Wschodniej, ale do Rzeszowa przyjedzie ona od południa (z Boguchwały), by po lewej stronie zalewu dojechać do Mostu Lwowskiego, następnie prawą stroną Wisłoka wrócić do mostu Zamkowego i stamtąd przez Malawę i Kraczkową udać się w kierunku Łańcuta. Nie powstanie więc w ten sposób jakiś szczególnie atrakcyjny dojazd do naszych lasów. Projekt ten jest realizowany z programu „Rozwój Polski Wschodniej”. Natomiast nasz pomysł musiałby być efektem współpracy Rzeszowa, Województwa i okolicznych gmin. Jak wiemy ta współpraca ostatnio nie układała się zbyt dobrze, ale może ten na oko „niezbyt poważny” projekt mógłby być pretekstem do mniej naburmuszonej, ale efektywnej współpracy. Nie śmiem sugerować, że może w ramach ZIT-u (Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych), bo nie wiem, czy to by się w jego ramach mieściło i czy nasi sąsiedzi widzieliby w tym jakiś swój interes, ale kto wie.
Z wytyczeniem tras nie powinno być żadnego problemu, bo po niezbyt przecież skomplikowanej analizie, entuzjaści pozamiejskich wycieczek rowerowych szybko podpowiedzą, którędy najlepiej by to było zrobić. Wierzę również, że wskażą inne, ciekawe miejsca, które warto by w ten sposób udostępnić. Na marginesie. Północna część mapy „Okolice Rzeszowa” po wybudowaniu autostrady stała się dramatycznie nieaktualna. Może wydawca (Compass) pomyślałby o jej aktualizacji.