Po ostatnich wyborach samorządowych emocje nie opadają. I trudno się temu dziwić – kontrowersji jest wiele.

Na początku wydaje się zasadnym rozróżnienie rodzajów protestów. Może się okazać, że część z nich od razu będzie odrzucana przez sądy okręgowe. Jedną grupę stanowią bowiem wnioski o unieważnienie wyborów np. z powodu, że przerywano liczenie głosów i nie zabezpieczono baz danych czy też agitowano lub kupowano głosy w dniu wyborów, itp. Źle by się stało, gdyby z góry takie uchybienia sądy oceniały jako niemające wpływu na wynik głosowania. Potrzebne są dokładne analizy konkretnych przypadków i przede wszystkim pewne zmiany systemowe, np. wycofanie się w przyszłości z broszurowania kart w jedną książeczkę.

Jest też cała masa innych sytuacji, gdzie ewidentnie doszło lub mogło dojść do nieprawidłowości mogących zmienić i wypaczyć wolę elektoratu. A to kandydat przegrał o 1 głos, a z urny wyjęto o 2 karty wyborcze więcej, niż ich wydano. A to kandydat głosował z żoną i dziećmi i według protokołu otrzymał w tym lokalu zero głosów, zaś przegrał wybory o 2 głosy. A to z urny wyjęto 62 nieopieczętowane karty (uznane za nieważne), a w okręgu lista wygrała o 27 głosów z inną listą, co w konsekwencji decyduje o większości w radzie powiatu i później m.in. o wyborze starosty.

Takie wątpliwości sądy powinny rozpatrywać szczególnie wnikliwie i tutaj ich decyzje będą z niecierpliwością wyczekiwane przez lokalne społeczności. Bo to pozwoli chociaż częściowo odbudować nadszarpnięte zaufanie do instytucji państwowych i może pomóc w przywróceniu zainteresowania kolejnymi wyborami. Inaczej wzmocni się jeszcze bardziej poczucie zniechęcenia i nastąpi dalsze zmniejszanie frekwencji.

Na zakończenie warto spojrzeć na rzeszowskie podwórko w kontekście wypaczenia wyników wyborów. Otóż w wyborach do Rady Miasta Rzeszowa zanotowano niespotykane do tej pory liczby głosów nieważnych. W poszczególnych okręgach przedstawiają się one następująco: 1087, 1027, 1171 i 1143. Razem daje to rekordową liczbę 4438 głosów zakwalifikowanych jako nieważne. Czy nagle aż tylu głosujących rzeszowian nie potrafiło wybrać radnego w swoim okręgu? Przecież te głosy mogły zupełnie odmienić ostateczny skład Rady Miasta, tzn. zadecydować o innej większości i rozkładzie sił. Na przykład już połowa głosów nieważnych w okręgu trzecim daje dodatkowy mandat dla PiS, co jednocześnie zmniejsza liczbę radnych Rozwoju Rzeszowa.

Tak czy inaczej nie dziwi oczekiwanie, że niektóre wybory należy powtórzyć – ich wyniki bowiem nie odzwierciedlają rzeczywistych wskazań głosujących i prawdziwych preferencji wyborczych.

Reklama