Zdjęcie: Bartosz / Czytelnik Rzeszów News

Przy miejskim kąpielisku powstało dzikie wysypisko śmieci. Strażnicy próbują ustalić, kto jest właścicielem działek. Za czystość na nieruchomości odpowiada jej właściciel – tłumaczą urzędnicy.

Tuż przy brzegu kąpieliska ktoś usypał górę śmieci. Wśród butelek, plastikowych opakowań po jedzeniu i puszek leży wszystko to, co powinno się znaleźć na wysypisku. Dalej jest tylko gorzej. Na drzewach wiszą porozrywane folie zaplątane w gałęzie.

 – Proszę zająć się sprawą śmieci przy Żwirowni – napisał do nas pan Bartosz. – Moja 9-letnia córka Lenka po spacerze jest bardzo przejęta, sama zasugerowała żebyśmy to pozbierali, póki jeszcze nie jest zarośnięte.

Dziewczynka zaproponowała też, żeby zorganizować wspólną akcję sprzątania. Na razie nie ma takiej potrzeby. Sprawą już zajęli się urzędnicy. – Staramy się na bieżąco rozwiązywać takie problemy – mówi Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Rzeszowa.

Najpierw jednak na miejsce pojadą strażnicy miejscy. Muszą ustalić właściciela działki na której ktoś zostawił bałagan. W przypadku Żwirowni i przyległych do niej terenów, to nie jest takie oczywiste. Tu miejskie działki przeplatają się z prywatnymi. 

Być może uda się nawet ustalić, skąd pochodzą śmieci. Czasem wśród nich można znaleźć fakturę, albo inny dokument z nazwiskiem i adresem. Wtedy dochodzenie jest proste.

 – Jeżeli okaże się, że teren należy do miasta, strażnicy zgłoszą sprawę do Zarządu Zieleni Miejskiej i służby zadbają o porządek – dodaje Artur Gernand. 

Zdjęcie: Bartosz / Czytelnik Rzeszów News

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama