Za nami premiera sztuki „Miłość i polityka” w reżyserii Marcina Sławińskiego, którą można było zobaczyć w Sali Koncertowej Wydziału Muzyki UR. I chociaż ta cięta satyra odkrywająca brudne strony polityki ma francuski rodowód, to łatwo jest ją przełożyć na grunt polskiej rzeczywistości.

Sztuka ta jest zgrabną komedią transferującą nas w świat walki o wpływy i o władzę, bogactwo i uczucia. Widz po jej obejrzeniu z pewnością stwierdzi, że oprócz rozrywki (świetne dialogi, nieoczekiwane zwroty akcji) spektakl pobudza również do przemyśleń.

Jak wiele politycy są w stanie poświęcić, aby zachować wpływy i stanowiska? Gdzie w tym wszystkim jest dobro państwa, a gdzie dobro własnej rodziny czy interes prywatny? Jak nieuczciwość w polityce wpływa na relacje małżeńskie? A co z utratą reputacji – czy dla polityka ma ona znaczenie?

Wychodząc po tym przedstawieniu Teatru Bo Tak niejako samoistnie mogą przypomnieć się nam tzw. „taśmy prawdy” i załatwianie interesów przez biznesmenów ze sztabkami złota. Oraz słowa rządzących o tym, że państwo istnieje tylko teoretycznie.

Dlatego teraz – kilka dni przed wyborami w naszym kraju – dokonując analizy poszczególnych kandydatów powinniśmy stawiać na osoby uczciwe, kompetentne, gwarantujące swoją dotychczasową działalnością nową jakość w polskiej polityce. Już najwyższa pora, aby nadszedł czas dobrej zmiany.

Jest to szczególnie potrzebne przy założeniu, że trzeba próbować odbudowywać zaufanie społeczne do polityków. Z tym wiąże się także przekonanie o prawdziwości poszczególnych elementów programów wyborczych – po prostu z obietnic składanych podczas kampanii należy się wywiązywać. Nadszedł czas, aby również kandydaci na posłów i senatorów odpowiadali za swoje słowa (obietnice).

Pamiętajmy o tym w niedzielę 25 października.

Reklama