Fot. Tomasz Modras / Rzeszów News. Na zdjęciu fire show podczas WOŚP na Rynku

Niewidoczne fire show i panie w ludowych strojach, które trzęsły się z zimna zwróciły uwagę prezydenta Tadeusza Ferenca podczas niedzielnego 25. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który odbył się na rzeszowskim Rynku.

– Światełka na studni wyłączono podczas WOŚP.  Panie w ludowych strojach trzęsły  się z zimna. Miały gołe ręce i nogi. Pokaz ognia był niewidoczny dla wszystkich – wyliczał w poniedziałek niedopatrzenia Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, organizatorom odpowiedzialnym za przygotowanie 25. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy  na rzeszowskim Rynku. Relacja TUTAJ i TUTAJ.

– Organizację pokazów z ogniem trzeba przemyśleć, żeby ludzie to widzieli. Róbcie próby generalne – mówił Ferenc do swoich podwładnych.

Aneta Radaczyńska, dyrektor Wydziału Kultury Sportu i Turystyki w rzeszowskim magistracie, w rozmowie z Rzeszów News zapewniała, że osoby z  jej jednostki zawsze przed każdą imprezą, za której organizację są odpowiedzialni, spotykają się i szczegółowo omawiają jej przebieg oraz wyznaczają każdemu zadania.

– Nie wszystkie rzeczy, które działy się podczas WOŚP, były w naszym zasięgu. Pojawienie się pań w ludowych strojach było inicjatywą szefa głównego sztabu – twierdzeni dyrektor Radaczyńska.

– Obecnie przygotowujemy się do środowych obchodów związanych z 663-leciem lokacji miasta i również dokładnie omawiamy cały program imprezy – dodaje.
O szczegółach imprezy pisaliśmy TUTAJ.

Trzęsące się z zimna panie w ludowych strojach, o których wspominał Tadeusz Ferenc, to tancerki z Zespołu Pieśni i Tańca „Karpaty”.  WOŚP wspierają dobrowolnie od kilku lat.

– W tym roku pieniądze zbierały w Galerii Rzeszów. Na rzeszowskim Rynku pojawiły się, by oddać swoje puszki oraz wzięły udział w „Światełku do Nieba”, które było transmitowane przez telewizję. Zaraz po tym weszły do ratusza, by się ogrzać – wyjaśnia Sławomir Andres, szef głównego sztabu w Rzeszowie.

– Żadna pani się nie przeziębiła. Wspomagają WOŚP nie pierwszy raz, wiec znają swoje możliwości – dodaje Andres.

Kolejną rzeczą, na którą zwrócił uwagę prezydent Rzeszowa, był niesamowite  fire show, czyli pokaz teatru ognia. Ze względów bezpieczeństwa musiał się on obyć przed, a nie na scenie.

Według Ferenca ulokowanie artystów w takim miejscu było nietrafne, bo ograniczało widoczność widzom. – Ludzie, którzy stali dalej musieli skakać, aby coś zobaczyć – zwracał uwagę Ferenc.

– Pokaz był transmitowany na przygotowanym wcześniej telebimie, na którym obraz był widoczny z daleka – tłumaczył Stanisław Sieńko, wiceprezydent Rzeszowa.

Aneta Radaczyńska z kolei zapewniła nas, że przy następnej takiej okazji miasto będzie rozważać inne ulokowanie artystów. Być może miejsce dla nich znajdzie się w środkowej części Rynku, by mieszkańcy mogli podejść i zobaczyć pokaz z każdej strony.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama