Bazylika oo. Bernardynów w Rzeszowie we wtorek zapełniła się po brzegi. Mieszkańcy spotkali się z 50-letnią Floribeth Mora Diaz z Kostaryki, która została uzdrowiona przez papieża Jana Pawła II.

Floribeth Mora Diaz przyjechała do Rzeszowa z mężem Edwinem Diazem. Spotkanie rozpoczęło się punktualnie o godz. 19:15. Zainteresowanie mieszkańców było tak ogromne, że nie sposób było znaleźć w świątyni wolne miejsce, dlatego na zewnątrz ustawiono telebim przez który transmitowano spotkanie z Kostarykanką.

Floribeth Mora Diaz swoją opowieść rozpoczęła od momentu, gdy w kwietniu 2011 roku dowiedziała się o chorobie i bezradności lekarzy, którzy ostatecznie odesłali ją ze szpitala do domu, aby jeszcze tydzień mogła pobyć do swojej śmierci. Lekarze zdiagnozowali u niej tętniaka mózgu. Stwierdzili, że tętniak usadowił się w bardzo newralgicznej części mózgu i nie da się go usunąć bez ryzyka bezpośredniego zagrożenia życia. Lekarze dali Kostarykance w sumie miesiąc życia.

Gdy była w domu oglądała w telewizji transmisję z beatyfikacji papieża Jana Pawła II. – Obudził mnie głos papieża o godz. 2 w nocy, w godzinę rozpoczęcia uroczystości w Rzymie. Obejrzałam ceremonię i poszłam spać. Na drugi dzień rano wstałam bez niczyjej, jak to zwykle bywało – opowiadała Mora Diaz.

Poprosiła rodzinę o modlitwę w jej intencji. Swoje prośby o uzdrowienie najbliższej im osoby kierowali do Boga za wstawiennictwem Jana Pawła II. Rodzina ze zdumieniem obserwowała, jak Floribeth Mora Diaz szybko wraca do zdrowia. – Lekarz przy wypisie ze szpitala wystawił mi skierowanie na rentgen dopiero za 6 miesięcy. Zrobiłam ponowne badanie i wyniki były dobre. Gdy byłam już pewna, że tak jest, napisałam list do Watykanu o swoim doświadczeniu – mówiła Kostarykanka.

Przeprowadzone badania diagnostyczne wykazały, iż kobieta nie ma już tętniaka mózgu. 5 lipca 2013 r. papież Franciszek formalnie uznał to za cud. Wcześniej został zatwierdzony w głosowaniach w komisjach lekarzy, teologów oraz kardynałów i biskupów w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. – Komisja ds. beatyfikacji skierowała mnie ponownie na badania przesyłając na nie dodatkowo pieniądze – opowiadała Mora Diaz drogę, jaką przeszła, by jej przypadek Watykan uznał za cud.

Kolejne badania potwierdziły się. Kobieta wyzdrowiała. – Oprócz miłych gestów, spotkałam się też z dziwnymi i bardzo nieprzychylnymi reakcjami ludzi, którzy uznali mnie za wariatkę. Nie zwracam na to uwagi, nie przejmuje się takimi reakcjami – stwierdziła Floribeth Mora Diaz.

Zapytana, czy załamała się w czasie choroby, odpowiadała, że swój los oddała Bogu. – Jestem jego wybranką – uważa Mora Diaz. – Moim marzeniem było przyjechać do kraju Karola Wojtyły i poznać mieszkających tu ludzi – dodała.

Po spotkaniu w bazylice Floribeth Mora Diaz wyszła do mieszkańców, którzy spotkanie z nią oglądali na telebimie i rozdała im wizerunki Jana Pawła II.

Reklama