Zdjęcie: Ewa Szyfner / Rzeszów News
Reklama

10 dni władzom Rzeszowa daje społeczny komitet na podjęcie decyzji o rozebraniu pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej na Placu Ofiar Getta.

To kolejna odsłona sporu o pomnik, który na Placu Ofiar Getta stoi od 1951 roku. Usunięcia pomnika domaga się Instytut Pamięci Narodowej, powołując się na obowiązującą od 2016 roku tzw. ustawę dekomunizacyjną. Zakazuje ona propagowania ustroju komunistycznego w przestrzeni publicznej. O obowiązującej ustawie niedawno przypomniał prezes IPN. 

O przyszłości pomnika od wielu lat próbuje zdecydować sąd administracyjny. Najpierw zabronił usuwania pomnika, a po odwołaniu IPN, nakazał sprawę ponownie rozpatrzeć. Ostatecznego rozstrzygnięcia nadal jednak nie ma, informowaliśmy o tym w miniony wtorek. W Rzeszowie zawiązał się społeczny komitet, który żąda usunięcia monumentu. 

Komitet powołał Marcin Maruszak, naczelny magazynu „Tajna Historia Rzeszowa”. Maruszak twierdzi, że pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej jest „haniebnym symbolem poddaństwa, zdrady i sowieckiego imperializmu”. Miejscy urzędnicy mówią, że teraz mają ważniejsze sprawy na głowie (pomoc uchodźcom z Ukrainy), a nie zajmowanie się pomnikiem.

Mieszkańcy sami wyburzą pomnik?

W środę (9 marca) komitet postawił władzom Rzeszowa ultimatum w sprawie rozbiórki monumentu. „Jeśli w ciągu kilku dni nie zostaną podjęte odpowiednie decyzje, to inicjatywę w tej sprawie przejmie strona społeczna” – zapowiedział Marcin Maruszak. I przypomniał, że miasto nie wykonuje zapisów ustawy dekomunizacyjnej. 

„Nie pozwolimy na to, aby nieodpowiedzialne i podszyte sentymentem do PRL-u decyzje władz miasta Rzeszowa w dalszym ciągu kompromitowały jego mieszkańców w oczach całej Europy!” – oświadczył Maruszak.

Pytamy go, z czego wynika „ultimatum”. – Z ciągłego uchylania się władz miasta od jednoznacznego zajęcia stanowiska w sprawie usunięcia pomnika po agresji Rosji na Ukrainę – odpowiada Marcin Maruszak. Twierdzi, że dalszy brak reakcji władz Rzeszowa na apele o usunięcie „czerwonego” pomnika będzie odbierany jako „zwykła dezercja”. 

– I uchylanie się od odpowiedzialności za utrzymywanie w przestrzeni publicznej sowieckiej symboliki – uważa przewodniczący komitetu. – O ewentualnym fizycznym zniesieniu pomnika zdecyduje komitet po upływie ultimatum. Na razie dajemy władzom miasta 10 dni na reakcję w tej sprawie – precyzuje Maruszak. 

Dec: nie mieć już żadnych skrupułów

Stanowisko miasta na razie jest niezmienne: pomoc uchodźcom z Ukrainy jest priorytetem, a nie zajmowanie się pomnikiem. – Od tego ludzie nie przestaną uciekać przed wojną – słyszymy w ratuszu. Ale radni miejscy znów zaczęli się zastanawiać, co zrobić z pomnikiem, do biura rady miasta we wtorek trafiła petycja, by pomnik rozebrać. 

– Jesteśmy zobowiązani ją rozpatrzyć – twierdzi Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta. Wspomina, że w lutym 2018 r. rada podjęła uchwałę o przeniesieniu pomnika na cmentarz radziecki przy ulicy Lwowskiej. Ale to była tylko uchwała intencyjna. Ówczesny prezydent Tadeusz Ferenc uważał, że pomnika nie należy ruszać, bo jego wymowa się zmieniła.

Przeniesienie pomnika już wtedy budziło poważne wątpliwości. Koszt całej operacji wstępnie szacowano na 3 mln zł. „Przeniesienie pomnika może być trudne, albo i niemożliwe, bo się zwyczajnie rozleci” – napisał we wtorek na Facebooku Andrzej Dec. I uważa, że miasto wcale nie musi oglądać się na decyzje sądu. 

– W tym celu należałoby przyjąć bardziej kategoryczną uchwałę, nie tyle „wyrażającą wolę”, co raczej nakaz usunięcia pomnika – proponuje Dec. Przyznaje, że powodem małej determinacji rady, by zrobić porządek z pomnikiem była „wiara, że Rosja może się ucywilizować i nie warto rozdzierać starych ran i wywoływać niepotrzebnych konfliktów”.

– Jednak teraz, kiedy Rosja w Ukrainie objawiła swoją najgorszą twarz, a jej armia odwołuje się do tradycji Armii Czerwonej, nie powinniśmy mieć żadnych skrupułów – uważa dzisiaj Andrzej Dec. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama