Fot. materiały Sądu Okręgowego w Rzeszowie/ Na zdjęciu: projekt budynku Sądu Okręgowego w Rzeszowie

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie uchylił decyzję o budowie sądu okręgowego na os. Drabinianka. Inwestycja pilotowana przez wiceministra Marcina Warchoła jest zagrożona.  

– 20 maja na posiedzeniu niejawnym Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzję I i II instancji o budowie sądu okręgowego przy ul. Granicznej w Rzeszowie – dowiadujemy się w Wydziale Informacji Sądowej WSA. Aktualnie trwa sporządzanie uzasadnienia do wyroku, które zostanie rozesłane do stron. Te będą mieć 30 dni na złożenie ewentualnych skarg. 

Nowy sąd okręgowy miał powstać przy ul. Granicznej na os. Drabinianka. Zgodę na budowę wyraziły miasto i Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Rzeszowie. 30 kwietnia ogłoszony został przetarg w trybie zaprojektuj i wybuduj – na składanie ofert firmy miały mieć czas do 7 czerwca. Teraz przetarg może zostać anulowany. 

Pieniądze zabezpieczone

– Najważniejsze jest w tej chwili to, że mamy zabezpieczone pieniądze na tę inwestycję, i że mamy zapas czasu. Pewne ryzyko związane z nową lokalizacją budynku było wkalkulowane w tę inwestycję – komentuje wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, który pilotuje budowę sądu okręgowego.

– Na razie trudno przesądzać, co dalej z przetargiem. Składanie ofert nadal jest możliwe. Miasto może odwołać się do Naczelnego Sądu Administracyjnego – argumentuje Warchoł.

Nie wiadomo jednak, czy na taki ruch się zdecyduje. Obowiązki prezydenta pełni aktualnie Marek Bajdak, człowiek Prawa i Sprawiedliwości, a więc środowiska nieprzychylnego zarówno Tadeuszowi Ferencowi, jak i Marcinowi Warchołowi (do niedawna obóz Zbigniewa Ziobry). 

– Na to, by odnieść się do decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, jest jeszcze za wcześnie. Nie znam motywów, którymi kierował się sąd, uchylając decyzję I i II instancji – tłumaczy w rozmowie z nami Bajdak. 

Brak dróg 

Decyzję o budowie sądu okręgowego na os. Drabiniaka zaskarżyło do WSA stowarzyszenie Obywatelski Rzeszów. Dlaczego? Społecznicy uznali, że lokalizacja gmachu w obszarze zabudowy mieszkalnej, częściowo jednorodzinnej, sparaliżuje ruch drogowy w tamtych okolicach. 

„Już obecnie arterie komunikacyjne w tym rejonie są zakorkowane w godzinach porannego i popołudniowego szczytu komunikacyjnego” – czytamy w uzasadnieniu skargi z 25 marca. Problemem miała być także niewystarczająca ilość miejsc parkingowych. 

– Drogi nie są żadnym problemem – kontratakuje Marcin Warchoł. – Już prezydent Ferenc obiecał, że ulice w okolicach nowego sądu zostaną poszerzone i unowocześnione. Z kolei miejsca parkingowe przy gmachu służyłyby także mieszkańcom. Ta inwestycja to same plusy – przekonuje wiceminister i wątpi, aby sąd mógł powstać w innym miejscu. 

Obywatelski Rzeszów twierdzi, że cała procedura związana z wyznaczeniem budowy sądu właśnie na Drabiniance była tak prowadzona, by uniemożliwić składanie skarg. Stowarzyszenie podnosi też argument, że na osiedlu jest zabytkowy cmentarz choleryczny i odległość od przyszłego sądu powinna wynosić co najmniej 150 m. 

Najpierw Dołowa

Przypomnijmy, że pierwotny plan zakładał budowę sądu przy ul. Dołowej, w sąsiedztwie sądu rejonowego przy ul. Kustronia. Badania geologiczne wykazały jednak, że na tamtym terenie pod ziemią znajdują się substancje ropopochodne. Według ekspertów rekultywacja działki mogłaby kosztować nawet 50 mln zł. Sama inwestycja wyceniania jest z kolei na 175 mln zł.

Nowy gmach jest potrzebny, aby miasto mogło przejąć Zamek Lubomirskich, w którym obecnie znajduje się siedziba sądu. Uczynienie z zamku miejskiego centrum kultury jest marzeniem byłego prezydenta Tadeusza Ferenca. Dlatego Warchołowi, który deklaruje kontynuację jego polityki w przypadku w wygranej w przedterminowych wyborach na prezydenta Rzeszowa, zależy na jego realizacji. 

(cm)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama