Kibolskie napisy i niedwuznaczne malowidła od miesięcy szpecą betonowe konstrukcje. Miasto zapewnia, że skatepark przy Podpromiu jest pod stałym nadzorem.
Szary, betonowy skatepark przy hali Podpromie, pokryty jest olbrzymią liczbą napisów i obrazków. Większość z nich to zwykłe bazgroły. Nazwy klubów przeplatają się z bohomazami.
Ktoś w dosadny sposób napisał o swojej nienawiści do Resovii i co należy z nią zrobić. Ktoś inny namalował fallusa, jeszcze inny postać kobiety i podpisał: „lubię w dupę”. Taki wulgarny i prymitywny język jest zresztą normą.

– To ohydne – mówi ojciec dwóch nastoletnich chłopaków, którzy jeżdżą po skateparku na hulajnodze. Nie on jeden. Jest więcej rodziców, którzy przychodzą na skatepark ze swoimi dziećmi.

Nie są przeciwnikami graffiti jako formy sztuki ulicznej. Na dowód pokazują napis, który powstał na ścianach betonowej niecki, zwanej też bowlem. – Został wymalowany ku pamięci chłopaka, który jeździł tu na bmx i popełnił samobójstwo – opowiadają.
– Ale na tym koniec. Reszta to zwykły wandalizm – denerwują się. – Wcześniej też pojawiały się bazgroły, ale to było sporadyczne. Tak źle jak jest teraz, jeszcze nie było – mówią. – Raz zamalowano te napisy, ale pokryto je grubą warstwą farby. Była śliska i zrobiło się niebezpiecznie – dodają.

Gdyby nocy nie było…
Skatepark śledzą trzy kamery. Dostęp do nagrań ma Rzeszowski Ośrodek Sportu i Rekreacji, który zarządza obiektem. To, co rejestrują kamery, widzą portierzy hali Podpromie. Ale oni nie są pracownikami firmy ochroniarskiej, więc nie muszą reagować na to, co dzieje się na skateparku.
– Wiemy, że są tam niestosowane napisy, ale powstają w nocy, więc trudno złapać sprawcę, albo sprawców – mówi Maciej Chłodnicki z Kancelarii Prezydenta Rzeszowa. – Nagrania z monitoringu zostały przekazane policji, która ma zidentyfikować wandali.
I dodaje, że pracownicy ROSiR-u systematycznie sprawdzają jak wygląda skatepark. Dwa razy dziennie robią to też portierzy. Przegląd techniczny odbywa się raz w roku. Najbliższy zaplanowany jest na listopad.

Grandy, bójki, kradzieże
Obsceniczne rysunki i wulgaryzmy to nie jedyny problem na skateparku. – Przychodzą tu młodzi ludzie. Dziewczyny i chłopaki. Mają po kilkanaście lat, najwyżej dwadzieścia. Piją piwo, zostawiają puste butelki. Robią grandy, klną, biją się i wyzywają. Kiedyś skradziono jednemu dzieciakowi saszetkę z pieniędzmi – opowiadają rodzice.
– Zgłaszaliśmy to na policję, ale oni chyba nie chcą nikogo złapać. Najpierw radiowóz powoli jedzie wzdłuż hali. Następnie policjanci wysiadają i rozglądają się. Tyle. W tym czasie wszyscy, którzy grandzą, zdążą uciec.
Ze statystyk komendy miejskiej policji wynika, że tylko od tylko 1 czerwca do końca wakacji funkcjonariusze interweniowali 12 razy.
– Dwa zgłoszenia nie zostały potwierdzone. 10 pozostałych dotyczyło wypadków na skateparku, czyli stłuczeń i nieporozumień pomiędzy osobami, które tam przebywały, jedno to była kradzież – mówi asp. sztab. Magdalena Żuk z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Zgłoszona kradzież została zakwalifikowana jako wykroczenie. Wartość nie przekraczała 500 zł.
– Tutaj potrzebny jest gospodarz, który zajmie się tym miejscem. Inaczej nic z tego nie będzie – kończą rodzice.

(la)
redakcja@rzeszow-news.pl