Zaszumiała morska bryza, a wraz z nią pojawiły się barwne postaci z muzycznego teatru O.de.la. Tancerze w piątkowy wieczór na okrągłej kładce w Rzeszowie zaprezentowali performance „Wyprawa na Żmirłacza” inspirowany twórczością Lewisa Carrolla, autora „Alicji w krainie czarów”.
[Not a valid template]
Z pierwszymi taktami szumu fal, od strony, gdzie znajduje się podjazd dla wózków i rowerów na „scenę” wkroczył kapitan, który dowodził całą wyprawą. Za nim pojawiały się kolejne postaci. Każda z nich znalazła na kładce swoje miejsce by zaprezentować się zgromadzonej widowni.
Ich precyzyjne ruchy, niesamowita giętkość ciała, lekkość a jednocześnie całkowite skupienie, przyciągały wzrok widzów i fotografów, którzy dosłownie zaglądali w twarz tancerzom.
Ci zaś niewzruszeni, ze stoickim spokojem odgrywali nadal swoje role. Choć początkowo wydawało się, że wśród aktorów panuje całkowity chaos to jednak uważny widz zauważył i usłyszał, że „karty” w tym performance rozdaje kapitan.
To on wprowadził postaci. To on „zarządził” ich prezentację. To on kierował tym pozornym chaosem. Za jego sprawą postaci biegały, zmieniały miejsce swoje położenia, czy łączyły się w pary. Jego „batutą” był dzwonek, który alarmował o zmianach tancerzy.
Ten kilkuminutowy występ zakończyło zejście z kładki, gdzie czekała na aktorów wielka brązowa płachta, w środek której weszła jedna z postaci. I tak imitując płynący statek, którym kołyszą falę, artyści ulicą Grunwaldzką „przepłynęli” na plac Rynku, po drodze przystając, aby zmienić osobę stojącą na środku.
Ekspresja, z jaką poruszali się tancerze, do złudzenia przypominała płynący statek. Temu widokowi nie mógł się nikt oprzeć, ponieważ nawet przypadkowi przechodnie przystawali, wyciągali telefony i nagrywali całe widowisko.
I o ile na kładce znajdowało się wielu widzów, tak w drodze na Rynek za tancerzami pojawił się spory tłum, który z zainteresowaniem podziwiał poczynania artystów.
Rola opętanej kobiety
Gdy aktorzy dotarli na miejsce postaci męskie postanowiły nieco odpocząć by dać się zaprezentować kobietom. Mężczyźni rozsiedli się w kręgu, by jednocześnie wytyczyć przestrzeń na Rynku, która będzie potrzebna im do występu.
Panie najpierw zaprezentowały wspólny układ, by następnie pokazać swoje umiejętności solo. Szczególne utrudnienie miała postać ubrana w długą czerwoną suknię, która ze strojem w tańcu poradziła sobie brawurowo.
To ona również odegrała rolę kobiety opętanej, szalonej, która przy wtórze jęków perfekcyjne oddała stan ducha upadłej kobiety. Zapanować nad nią próbowała postać męska i udało się. Jej omdlałe ciało zostało przekazane kolejnej postaci, która znów niosła damę w czerwonej sukni, ciągnęła, próbowała postawić na nogi, ale z marnym skutkiem.
Tancerka tak precyzyjnie odegrała role nieprzytomnej, że miało się wrażenie, iż faktycznie straciła ona panowanie nad swoim ciałem.
Tę smutną historię przerwał znów dzwonkiem kapitan, aby w podskokach wprowadzić postaci męskie, które później zatańczyły w duecie z postaciami kobiecymi.
Na zakończenie tancerze w tańcu „rozpłynęli” się w różnych miejscach rzeszowskiego Rynku. Ich performance został doceniony okrzykami zachwytu i oklaskami.
JOANNA GOŚCIŃSKA
redakcja@rzeszow-news.pl