Fot. Pixabay. Na zdjęciu omlet

55 osób było narażonych, u 28 stwierdzono objawy chorobowe, 6 hospitalizowano – to skutek zatrucia salmonellą w Rzeszowie. Fit lunch boxy przygotowywano nocami w Bule i spóle – lokalu, w którym w ciągu dnia smażono hamburgery, a wieczorem przyrządzano dietetyczne potrawy.

W niedzielę późnym popołudniem, jako pierwsi, informowaliśmy o zatruciu salmonellą w Rzeszowie, którego źródłem zakażenia okazał się omlet z jednej z rzeszowskich firm cateringowych – Gino’s Fit. Danie wchodziło w skład tzw. lunch boxów (dietetyczne jedzenie w pudełkach), które firma dostarczała klientom.

– Ostatecznie na zakażanie salmonellą było narażonych 55 osób, z czego u 28 wystąpiły objawy chorobowe – wyjaśnia Jaromir Ślączka, szef Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.

– Sześć osób hospitalizowano w Łańcucie, z czego te, które zostały przyjęte jako pierwsze, już wyszły ze szpitala. Pozostałe osoby były przyjmowane jedynie w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych – dodaje Ślączka.

Łukasz Weis, prezes Centrum Medycznego w Łańcucie, potwierdził, że do ich placówki zgłosiło się sześć osób, u których potwierdzono obecność salmonelli.

– U nas przebywa jeszcze jeden pacjent. To starsza osoba. Pozostałe osoby zostały już wypisane ze szpitala. Jedna w ogóle nie zgodziła się na pobyt w naszej placówce – mówi Łukasz Weis.

Osoby, które zatruły się salmonellą, skarżyły się na wymioty, bóle brzucha i biegunkę. Przyczyną zakażania pałeczkami salmonelli była prawdopodobnie niewłaściwa obróbka termiczna.

– Omlet to dość ryzykowane danie. Smażony z jednej strony 2-3 minuty może, jak się okazało, nie dość skutecznie wyeliminować zagrożenie – twierdzi Jaromir Ślączka.

Z faktury, która dotarła do sanepidu wynika, że zakupiono 120 feralnych jajek od jednego producenta. Obecnie są one badane.

W wyniku kontroli okazało się, że feralne lunch boxy z omletami były produkowane po pierwsze nie z masy jajecznej, a z jajek kupionych w hipermarkecie E.Leclerc. Po drugie – nie w firmie cateringowej zajmującej się produkcją dietetycznych potraw, a w hamburgerowni Buła i spóła. 

Pechowy omlet znajdował się w zestawie Office Box i był przyrządzany ze szpinakiem, groszkiem, serem feta i ziołami.

– Firma nie miała odpowiednich dokumentów, które pozwoliłyby na prowadzenie działalności cateringowej Gino’s Fit. Oficjalnie działa tylko firma Buła i spóła – wyjaśnia Jaromir Ślączka.

– Po wywiadzie z kucharzem okazało się również, że łańcuch chłodniczy nie był zachowany – jedzenie było przechowywane w temperaturze otoczenia. Ponadto, posiłki były przygotowywane w nocy, gdy realizowano ostatnie zamówienia hamburgerowni – dodaje.

Na przygotowanych lunch boxach widniało jedynie menu z nazwą potrawy. Brakowało wymienionego składu, daty przydatności do spożycia oraz tego, jak należy posiłek przechowywać.

Ponadto, menadżerka Buły i spóły została ukarana mandatem wysokości 400 zł. Sprawa trafiła również do prokuratury.

(jg, ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama