Screen z debaty w TVP Rzeszów

Konrad Fijołek nazwany posłem, rezygnacja z jednego bloku pytań tuż przed wejściem na antenę, czwarta próba zadawania pytań kandydatów swoim rywalom. Niedzielna debata kandydatów w TVP Rzeszów okazała się klapą.

TVP Rzeszów po raz drugi zorganizowała debatę z udziałem kandydatów na prezydenta Rzeszowa. Po raz drugi odbyła się w biurowcu Resovia Office przy ulicy Karowej. Zaproszenie przyjęli wszyscy kandydaci: Marcin Warchoł, Konrad Fijołek, Ewa Leniart i Grzegorz Braun. Debata miała się rozpocząć w niedzielę o godz. 19:00. 

Niespodziewane zmiany

Zgodnie z wytycznymi, które sztaby dostały kilka dni przed debatą, miała być ona podzielona na pięć części. Wytyczne podpisał Józef Matusz, dyrektor TVP Rzeszów. Pierwsza część miała dotyczyć kampanii i hasła wyborczego kandydata, druga zaplecza politycznego, jakie stworzy zwycięzca wyborów, trzecia – ekologii, czwarta – kultury.

W ostatniej, piątej części, kandydaci mieli prawo zadać jedno pytanie wybranemu przez siebie rywalowi. Kandydaci do biurowca Resovia Office mieli przyjść o 18:00, by w ciągu godziny przygotować się do debaty.

O 18:40 na facebookowym profilu Konrad Fijołka pojawił się niespodziewany post. „TVP3 Rzeszów po naszym wejściu do studia zmieniło niespodziewanie zasady debaty. Nie poddajemy się! Walczymy!” – napisali sztabowcy kandydata opozycji. Jak się okazało, z debaty wyrzucono pierwszą część pytań o kampanii i haśle wyborczym kandydatów. 

Debatę prowadził Grzegorz Boratyn, doświadczony dziennikarz TVP Rzeszów. Co ważne, kandydaci mieli też zakaz wnoszenia do studia „jakichkolwiek przedmiotów czy rekwizytów”. Marcin Warchoł przyniósł tablet, a obok pulpitu Grzegorza Brauna przez całą debatę leżała tajemnicza czarna teczka. 

Miało być jedno pytanie… 

Też przed wejściem na antenę, kandydaci dostali do podpisania dokument akceptujący zmienione zasady debaty. Grzegorz Boratyn na początku poinformował, że debata będzie miała sześć części. Pierwsza dotycząca zaplecza politycznego, druga – ekologii, trzecia – kultury. I w trzech ostatnich kandydaci mogli zadać łącznie trzy pytania rywalom. 

– Konrad Fijołek przygotowany był na jedno pytanie. Takie miały być zasady – mówią sztabowcy Fijołka. Ale TVP Rzeszów je zmieniła. Grzegorz Boratyn szybko zaliczył wpadkę. W trakcie debaty nazwał Fijołka „posłem”, choć ten jest radnym miejskim. Wpadkę Boratyn zaliczył na koniec debaty, gdy po trzeciej rundzie wzajemnych pytań, zaprosił do kolejnej.

„Trzy pytania już zadano” – zwrócił uwagę Konrad Fijołek. 

„Nie” – stwierdził Boratyn. 

Do sporu włączył się Grzegorz Braun. „Jedźmy dalej, panie radny. Mam do pana jeszcze kilka pytań” – mówił Braun, który regularnie przez całą debatę przekraczał dopuszczalny czas wypowiedzi. „Zawsze jestem chętny do rozmawiania o Rzeszowie, ale pan redaktor przestrzegał przed reżimem czasowym i staram się go trzymać” – mówił Fijołek. 

W studiu zapadła cisza. Grzegorz Boratyn był wyraźnie skonsternowany. „W takim razie, nie pozostaje nam nic innego, jak zakończyć to miłe spotkanie w reżimie czasowym. Przepraszam. W tzw. debatowej gorączce czasem różne rzeczy prowadzącemu mogą sią tutaj pomylić” – powiedział Boratyn i nagle zakończył debatę. 

TVP Rzeszów: siła wyższa

Pytamy w TVP Rzeszów, dlaczego zmieniono zasady debaty. – Przed jej rozpoczęciem musieliśmy wyemitować obowiązkowy blok materiałów wyborczych kandydatów. Zrezygnowaliśmy z pierwszej części pytań, bo mogłaby za długo trwać. Nie mieliśmy czasu – mówi nam producentka debaty Katarzyna Wrzesińska. 

– Nie za późno? – pytaliśmy.

– Siła wyższa – odpowiada Wrzesińska. I twierdzi, że kandydaci zaakceptowali zmiany w debacie. O pomyłkach Grzegorza Boratyna w trakcie debaty Wrzesińska mówi krótko: – Przeprosił. Myślał, że jest jeszcze jedna runda pytań. 

– Jesteśmy zdziwieni, że w ostatnim momencie zostały zmienione zasady debaty oraz że Marcin Warchoł złamał zasady, do których się zobowiązał – komentuje Karolina Domagała, szefowa sztabu Konrada Fijołka.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama