Fot. Maciej Brzana / Rzeszów News

„To nie jest fajna historia” – Włodzimierz Czarzasty, lider SLD, o starcie Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, w wyborach do Sejmu z Koalicji Obywatelskiej.  

Włodzimierz Czarzasty w poniedziałek był gościem Polskiego Radia 24 i w rozmowie z dziennikarzem Antonim Trzmielem mówił, jak lewica przygotowuje się do jesiennych wyborów parlamentarnych. W pewnym momencie Trzmiel zapytał szefa SLD, czy lewicowa koalicja podjęła decyzję w sprawie kandydata na prezydenta RP. 

„Myślałem, że Rzeszowa” – ironizował w swoim stylu Czarzasty.

„Za chwilę Rzeszów będzie oddany PiS-owi” – mówił dalej już poważnie lider SLD.

„To chyba wasz człowiek” [Tadeusz Ferenc – przyp. red.] – zwrócił uwagę dziennikarz.

„Były nasz człowiek” – odpowiadał Czarzasty. 

„Zdrajca?” – dopytywał Antoni Trzmiel. 

„Prezydent Rzeszowa, jednego z 16 województw, który rok temu został prezydentem miasta, który po roku zrezygnował z tego i startuje do Sejmu, to dla mnie nie jest fajna historia. W momencie, kiedy wystąpił przeciwko programowi SLD, cieszę się, że został z Sojuszu usunięty. Każdy, kto będzie występował przeciwko programowi partii, w której jest, będzie musiał sobie zmienić partię. Pan Ferenc to właśnie zrobił” – mówił Czarzasty.

Jak Tadeusz Ferenc odchodził z SLD?

Słowa lidera SLD zawierają jednak półprawdy. To nie Tadeusz Ferenc został usunięty z SLD, tylko on sam rzucił partyjną legitymacją 1 lipca, argumentując to „rozbieżnością stanowisk w funkcjonowaniu miasta”. Podkarpackie struktury SLD były zaskoczone odejściem Ferenca. Lider partii w regionie Wiesław Buż uważa, że Ferenc powinien dokończyć kadencję prezydenta. Tadeusz Ferenc tylko czekał na moment, by opuścić szeregi SLD.

Ferenc pierwszy poważny i jak się okazało ostatni krok do zerwania długiego związku z SLD zrobił w czerwcu, gdy wydał zakaz dla II Rzeszowskiego Marszu Równości, który potem został uchylony przez sąd. Na Ferenca spadły gromy ze strony partii, że jego decyzja była „niedemokratyczna”. Głos w tej sprawie zabrał Włodzimierz Czarzasty. Do Ferenca apelował o „rozum i rozsądek”: „Głupie rzeczy się zdarzają. Karygodny jest brak reakcji na nie”. 

Apele do Tadeusza Ferenca, by wycofał zakaz, nic nie dały. SLD groził mu, że jak decyzji nie zmieni, to nie dostanie poparcia Sojuszu w wyborach parlamentarnych. Ferenc tylko wzruszył ramionami, bo to SLD bardziej potrzebowało jego i niż on partii. 25 czerwca, trzy dni po marszu, SLD oficjalnie ogłosiło, że nie da mu poparcia w wyborach, ale Ferenc niespełna tydzień później wykonał niespodziewany dla Sojuszu ruch – sam odszedł z partii.

To Tadeuszowi Ferencowi zapewne ułatwiło decyzję o starcie w wyborach do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej (w Rzeszowie będzie jej liderem), co oficjalnie zostało ogłoszone 30 lipca przez Grzegorza Schetynę, lidera Platformy Obywatelskiej, a w poniedziałek 5 sierpnia publicznie potwierdzone przez samego Ferenca. SLD uważa, że Ferenc był w gronie tych mocnych polityków lewicy, których Platforma Obywatelska przeciągnęła na swoją stronę.

Jeżeli Tadeusz Ferenc zdobędzie mandat posła, do ratusza od razu wejdzie komisarz, nadany przez PiS, a potem odbędą się przedterminowe wybory na prezydenta Rzeszowa. Czarzasty uważa, że Ferenc, odchodząc do Sejmu, wpuści do ratusza PiS. Może się jednak pomylić, tak jak mylił się w kampanii wyborczej do europarlamentu, gdy twierdził, że Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa, zdobędzie mandat europosła. I nie zdobył.    

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama