I znów będzie pogoń za dotrzymaniem terminu. Miasto rozstrzygnęło przetarg na naprawę nawierzchni toru żużlowego i remont band na Stadionie Miejskim w Rzeszowie. Wygrał go wykonawca, który właściwie… nie wygrał.
Miasto ogłosiło przetarg 12 lutego. W ramach pomocy dla rzeszowskiego klubu żużlowego, postanowiło sfinansować szereg prac na torze, aby ten mógł spokojnie przystąpić do rozgrywek żużlowej ekstraligi. Pierwsze zawody już na początku kwietnia.
Zakres zamawianych prac miał być całkiem spory. Najważniejsze jednak to zakup 300 ton sjenitu, z czego 200 ton, ma pójść na uzupełnienie nawierzchni toru, naprawa band oraz zakup dwóch zegarów elektronicznych.
I właściwie wszystko było w porządku, do rozstrzygnięcia przetargu na początku marca. Zgłosiło się do niego czterech wykonawców. Co zrozumiałe, wygrała firma, która zdobyła najwięcej punktów. W tym wypadku komplet, czyli 100. O jej wyborze miasto poinformowało 6 marca.
Tyle tylko, że 10 marca pojawił się kolejny komunikat, o wyborze kolejnej najkorzystniejszej oferty. Jako zwycięzca widniała już firma, która w przetargu uciułała drugą w kolejności liczbę punktów. Po kłopocie. A skąd! Dzień później miasto wydało następny komunikat, że zwycięzcą przetargu jest jednak jeszcze inna firma.
Co się stało? W uzupełnieniu dwóch ostatnich komunikatów o rozstrzygnięciu przetargu napisano, że zarówno pierwsza firma, którą wybrano, jak i później druga, „uchylały się od podpisania umowy”. Za każdym razem więc wybór padał na kolejnego wykonawcę, który zdobył najwięcej punktów.
– Dwie firmy sami odrzuciliśmy, jedna sama się wycofała – nie wdając się w szczegóły tłumaczy Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydent Rzeszowa. – Z tą, która pozostała w piątek chcemy podpisać umowę na wykonanie prac.
I oby tym razem nic się nie wydarzyło i „zwycięska” firma chciała jednak podjąć się wykonania robót na torze. Bo sytuacja stanie się rzeczywiście niewesoła.
Na uroczystym spotkaniu działaczy klubu z nowymi sponsorami (Marma Polskie Folie wycofała się z tego pod koniec ubiegłego roku), trener rzeszowskich żużlowców Janusz Ślączka zapowiadał, że jego zawodnicy chcieliby zacząć treningi na własnym torze w połowie marca. Będzie więc terminowa obsuwa.
Miasto w niczym tu nie zawiniło. Choć być może narzuciło zbyt krótkie terminy od ogłoszenia przetargu, przez jego rozstrzygniecie po ostateczne wykonanie prac na torze.
Wykonawca, z którym miasto chce podpisać w piątek umowę, będzie miał 21 dni na wykonanie wszystkich prac. Będzie więc musiał się spieszyć.
redakcja@rzeszow-news.pl