Sprzedawcy na targowisku przy ulicy Targowej w Rzeszowie skarżą, że „dzicy” handlowcy odbierają im chleb. Sprzedają na chodniku owoce, a mandatami się nie przejmują.
Pan Andrzej (nazwisko do wiadomości redakcji) od wielu lat sprzedaje owoce i warzywa na targowisku. Ma kasę fiskalną, wpis do powiatowej inspekcji sanitarnej, regularnie dokonuje opłat za to, że w ogóle może handlować.
„Od kilku tygodni mój handel idzie kiepsko, bo osoby, które sprzedają nielegalnie truskawki i czereśnie na chodniku przed targowiskiem, zabierają klientów tym, którzy legalnie sprzedają” – pisze w liście do Rzeszów News pan Andrzej.
Sam jest „ofiarą” chodnikowego handlu, bo ludzie wolą kupować owoce od „dzikich” handlarzy, nie muszą wchodzić na targowisko. „Dziki” handel, szczególnie w czerwcu, gdy jest wysyp truskawek, kwitnie w najlepsze.
Od Annasza do Kajfasza
„Te osoby nie mają nic – kasy fiskalnej, nie przestrzegają podstawowych zasad BHP, ich wagi nie mają atestu. Osoby, które tam sprzedają, są zatrudniane prawdopodobnie „na czarno”, a właściciele tych nielegalnych straganów nie odprowadzają żadnego podatku” – twierdzi pan Andrzej.
Ostatnio próbował w tej sprawie interweniować w urzędzie skarbowym, by pracownicy fiskusa nie udawali, że problemu nie widzą. Stracił cierpliwość, gdy co chwilę był przełączany z pokoju na pokój. Pan Andrzej wykręcił jeszcze numer do pokoju, w którym pracownicy zajmują się kontrolami. Okazało się, że numer… nie istnieje.
„Gdybym ja czegoś do nich nie zapłacił, daliby mi taką karę żebym się nie pozbierał. Urząd Skarbowy ma za nic uczciwych sprzedawców” – zwraca uwagę handlowiec, twierdząc, że największy problem z „dzikim” handlem jest w poniedziałki i piątki.
Fiskus kontroluje uczciwych
„Czarnych” sprzedawców kontroluje Miejska Administracja Targowisk i Parkingów, która zajmuje się zbieraniem tzw. opłat targowych, a ich egzekwowaniem Straż Miejska.
Urząd Skarbowy twierdzi zaś, że tacy sprzedawcy, którzy handlują owocami z własnych upraw, nie podlegają pod przepisy ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, nie płacą podatku PIT, a to oznacza, że nie muszą posiadać kas fiskalnych.
„Skarbówka”, owszem, kontroluje sprzedawców na bazarach i targowiskach, ale tylko tych, którzy kasy fiskalne… mają. Tylko w kwietniu i maju br. były trzy takie kontrole, które przeprowadził II Urząd Skarbowy w Rzeszowie.
– Zakończyły się one nałożeniem pięciu mandatów, przy czym, oczywiście, nie dotyczyły one sprzedaży owoców z własnych upraw – mówi Agnieszka Siwy z Izby Administracji Skarbowej w Rzeszowie.
Mandatów nie przyjmują
A więc problem z „czarnymi” sprzedawcami nadal jest nierozwiązany. To, że on jest potwierdza Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
– Dotyczy to szczególnie sprzedawców truskawek. Nakładane są na nich opłaty targowe, ale sprzedawcy ich nie przyjmują. Wzywani są wówczas strażnicy miejscy, którzy wystawiają mandaty. Tych też nie przyjmują, więc sprawy kierowane są do sądu – mówi Chłodnicki.
Perspektywą pójścia do sądu „czarni” sprzedawcy również się nie przejmują, bo sądy te sprawy często umarzają. Ratusz twierdzi, że problem najbardziej widoczny jest w czerwcu. – Skończą się truskawki, skończy się problem – mówią urzędnicy.
– A o interes uczciwych sprzedawców nikt nie dba – skarżą się handlowcy z targowiska.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl